Pogarszająca się sytuacja gospodarcza i skutki nałożenia przez Zachód sankcji wznieciły otwartą wojnę dwóch głównych frakcji na Kremlu: twardogłowych i gospodarczych realistów. Według ustaleń agencji Bloomberg, zwolennicy twardej postawy wobec Zachodu, w których szeregach dominują osoby wywodzące się z resortów siłowych oraz szefowie przedsiębiorstw państwowych, próbują sobie powetować straty poniesione w wyniku nałożenia sankcji. Skutkiem jest dryfowanie polityki gospodarczej, w miarę jak zaniepokojona rosnącą izolacją kraju frakcja zgromadzona wokół premiera Dmitrija Miedwiediewa traci wpływy.

— Trwający od dawna konflikt między dwoma obozami popierającymi Putina przeszedł w otwartą wojnę. Kremlowskie elity walczą o kurczącą się pulę zasobów — oceniał w rozmowie z Bloombergiem Stanisław Biełkowski, były doradca Władimira Putina, a obecnie szef moskiewskiego think-tanku Instytut Strategii Narodowej.
Rosja balansuje na krawędzi recesji, a notowania bronionego przez bank centralny rubla nie potrafią odbić się z historycznego minimum. W coraz większe tarapaty wpędzają gospodarkę nałożone w związku z zaangażowaniem na Ukrainie sankcje oraz zejście cen ropy w okolice 90 USD za baryłkę. Nawet według Aleksieja Uljukajewa, ministra rozwoju gospodarczego, odpływ kapitału sięgnie w tym roku 120 mld USD, czyli równowartości 6 proc. PKB. Choć przedstawiciele Kremla oficjalnie zaprzeczają, to kolejne fakty wskazują na coraz bardziej brutalną walkę buldogów pod dywanem. Najbardziej jaskrawym przykładem było wrześniowe aresztowanie miliardera Władimira Jewtuszenkowa. Biznesmen, którego majątek do niedawna wyceniany był na 9 mld USD, to najbogatszy Rosjanin, któremu postawiono zarzuty kryminalne od czasów Michaiła Chodorkowskiego. W odróżnieniu od niegdysiejszego współwłaściciela Jukosu Władimir Jewtuszenkow miał dobre stosunki z Kremlem i nie wykazywał ambicji politycznych. Według komentatorów, jego jedyną przewiną miało być to, że odmówił — ze względu na zbyt niską cenę — sprzedaży swojej firmy naftowej Basznieft państwowemu Rosnieftowi, kierowanemu przez nieformalnego lidera frakcji siłowej Igora Sieczina. Od 16 września, w związku z podejrzeniami m.in. o pranie brudnych pieniędzy, blisko związany z bardziej liberalną frakcją Władimir Jewtuszenkow znajduje się w areszcie domowym. Według Stanisława Biełkowskiego, Basznieft niechybnie czeka los Jukosu. — Państwowe przedsiębiorstwa są w natarciu przeciwko firmom prywatnym. W gospodarce zapanował deficyt zasobów. Państwowe firmy potrzebują zasobów, a Putin potrzebuje lojalności i kontroli — ocenia Olga Krisztanowskaja, socjolożka obserwująca krajowe elity w Rosyjskiej Akademii Nauk. Według informatorów Bloomberga, członkowie moskiewskich elit starają się teraz nie wychylać, czekając na to, jak potoczy się sprawa i kto będzie następną ofiarą kampanii. Tymczasem zwarcie między frakcjami niemal uniemożliwia przeciwdziałanie wpadnięciu gospodarki w recesję. Posunięcia w polityce gospodarczej będą powolne, bo prezydent Władimir Putin koncentruje się na sprawach zagranicznych, a premier Dmitrij Miedwiediew stracił determinację. Sytuacja obciążonych przez sankcje przedsiębiorstw państwowych systematycznie się pogarsza. Na samym początku kolejki po państwową pomoc ustawił się Rosnieft. Produkcja ropy odpowiadającej za 40 proc. krajowego wydobycia surowca spółki spada.
Tymczasem za sprawą sankcji mający refinansować do końca przyszłego roku 26 mld USD długu Rosnieft stracił dostęp do światowych rynków finansowych. Według Michaiła Chodorkowskiego, wytłumaczenie sprawy Władimira Jewtuszenkowa jest proste. Prezes Rosnieftu potrzebuje sukcesu, którym mógłby się pochwalić przed prezydentem, a takim niewątpliwie byłoby przejęcie od Władimira Jewtuszenkowa dynamicznie rozwijającego się Basznieftu. Również szefowie innych państwowych spółek wyrównują sobie straty poniesione w wyniku sankcji, poszerzając kontrolę nad strategicznymi sektorami rosyjskiej gospodarki — ocenia Jewgienij Minczenko, dyrektor Międzynarodowego Instytutu Wiedzy Politycznej.
— Dziś w Rosji nie ma własności prywatnej. Państwo jest w stanie wojny, więc duży biznes nie może żyć jak dotychczas — powiedział Siergiej Pugaczew, niegdyś bliski współpracownik Władimira Putina, którego majątek państwo przejęło w 2012 r. Jego zdaniem, biznesmeni są już tylko jedynie nominalnymi właścicielami swoich majątków. Obecny rząd, choć prowadzony przez gospodarczego racjonalistę Dmitrija Miedwiediewa, jest zdominowany przez zwolenników zwiększania roli państwa w gospodarce. Według Maszy Lipmana, niezależnego analityka, zawsze kiedy występuje sprzeczność między wydajnością i racjonalizmem z jednej strony a sprawowaniem kontroli, Władimir Putin wybiera to drugie. Celem natarcia obozu twardogłowych może być osiągnięcie całkowitej dominacji na szczytach władzy.
— Dynamika zdarzeń jest nie do odwrócenia. Stanowisko Dmitrija Miedwiediewa jest zagrożone, a jego dymisja oznaczałaby przełamanie ostatniej linii obrony racjonalistów — uważa Masza Lipman.