Choć biznesmeni protestowali, że w dobie kryzysu taka ilość wolnych dni od pracy jest niedopuszczalna (Bułgarzy mają wolne 1 maja oraz 6 maja, który jest dniem wojska i patrona armii - św. Jerzego, 4-5 maja zrobiono "most"), zwyciężył argument minister pracy i polityki socjalnej Emilii Masłarowej, że należy wesprzeć krajową turystykę.
Branża przeżywa poważny kryzys. Od początku roku liczba odwiedzających Bułgarię cudzoziemców spadła o prawie 20 proc. w porównaniu z 2008 r., o połowę mniej przyjechało Węgrów i Szwedów.
Zimowe kurorty świecą pustkami. W miasteczku Bansko w południowo- zachodnich górach Riła, będącego do niedawna symbolem ekspansji turystyki bułgarskiej, restauracje i hotele świecą pustkami. Z 2 tys. zakupionych tam przez cudzoziemców apartamentów jedna trzecia została wystawiona na sprzedaż.
Jeszcze gorzej jest na wybrzeżu Morza Czarnego. Zamrożono budowę obiektów wartości kilka miliardów euro. Pojawiły się też ogłoszenia o sprzedaży hoteli za 1 euro. Warunkiem było spłacenie przez nabywcę wszystkich kredytów, związanych z nieruchomością.
Branża turystyczna liczy na pomoc państwa. W połowie marca Stowarzyszenie Turystyki zwróciło się do rządu z propozycjami, które oceniono jako co najmniej kontrowersyjne. Właściciele hoteli zażądali obniżenia podatku VAT dla branży z obowiązującej jednolitej stawki 20 proc. do 5 proc., obniżenia cen wiz dla rosyjskich turystów, zawieszenie opłat lotniskowych dla lotów czarterowych, przeznaczenia z budżetu państwa 40 mln lewów (20 mln euro) na reklamę bułgarskiej turystyki oraz ulgowego dostępu do kredytów z państwowego Bułgarskiego Banku Rozwoju. Przede wszystkim zaś żądali zachęt dla Bułgarów, by odpoczywali we własnych kurortach, zamiast za granicą oraz dopłat z budżetu do tego wypoczynku.
Wylansowane niedawno w kilku krajach skandynawskich hasło "Patrioci spędzają wczasy w kraju", w Bułgarii brzmi "Urzędnicy spędzają wczasy w kraju".
Minister administracji państwowej Nikołaj Wasilew nawet zaproponował, by zobowiązać pracowników administracji państwowej do odpoczynku nad Morzem Czarnym i w rodzimych kurortach górskich. Propozycja nie przeszła, ale rząd zgodził się, by wczasy częściowo finansowano z funduszy socjalnych. W bułgarskiej budżetówce pracuje około pół miliona ludzi.
Decyzja o ulgach dla urzędników wywołała oburzenie mediów. Dziennik "Sega" napisał, że "jest nie tylko bezczelna, lecz dyskryminuje wszystkich, którzy nie pracują w budżetówce". Według finansowego tygodnika "Kapitał" w sytuacji, w której należy maksymalnie zredukować wydatki budżetowe, władze czynią krok w kierunku przeciwnym, który w dodatku może być traktowany jako protekcjonizm.
Mimo kryzysu władze planują rozwój turystyki i trzykrotny wzrost przychodów tej branży do 2013 r. W 2008 r. turystyka przyniosła Bułgarii 2,5 mld euro, za 5 lat ma przynieść 7,5 mld. Podniesienie jakości usług ma sprawić, że przeciętny zagraniczny turysta ma wydawać w Bułgarii dziennie 118 euro, zamiast dotychczasowych 58. Bułgaria powinna - według władz - uwolnić się od wizerunku kraju taniego dla turystów. Ma przyczynić się do tego podniesienie jakości usług.
Badania socjologiczne wskazują bowiem, że usługi turystyczne w Bułgarii pozostawiają wiele do życzenia. 70 proc. Bułgarów jest niezadowolonych z przekształcania się ośrodków turystycznych w "betonową dżunglę", ze złego stanu infrastruktury, warunków sanitarnych. Cudzoziemcy skarżą się na miejscowych taksówkarzy i kelnerów, infrastrukturę oraz słabo działający internet.