Burzliwy konflikt na dwóch kółkach

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2015-10-20 22:00

Lider rowerów miejskich oskarża kluczowego menedżera konkurenta. Są prokuratorskie zarzuty i lukratywny kontrakt w tle

Do legendy kolarstwa przeszła tzw. pompka Królaka, którą nasz zawodnik podczas Wyścigu Pokoju miał okładać rywali. Teraz pojedynek rowerowy toczą biznesmeni, którzy od pompek wolą tabuny prawników.

OSTRE KOŁO:
OSTRE KOŁO:
Tomasz Wojtkiewicz, prezes Nextbike’a, na drodze do dominacji na rynku rowerów miejskich napotkał rywala — BikeU. Przyszło im rywalizować nie tylko w przetargach, ale też na sali sądowej.
ARC

Nie brakuje oskarżeń i emocji, prokuratura ma pełne ręce roboty. W tle jest m.in. przetarg na rowery miejskie w Łodzi, którego wynik na lata rozstrzygnie o podziale rynku rowerów miejskich w Polsce. Dla spółki LARQ, właściciela Nextbike Polska, kontrolującego 82 proc. rynku rowerów miejskich, łódzki przetarg to od kilku lat oczko w głowie. Wygranie go oznacza dla giełdowej spółki scementowanie mocnej, rentownej nogi biznesu.

— Nie wiem, czego się spodziewać po trzecim już przetargu w Łodzi. Wiem, że na rynku jest firma, której działania znacznie odstają od przyjętych norm — mówi Tomasz Wojtkiewicz, prezes Nextbike’a.

Kwity na łowczego

Łatwo się domyślić, że chodzi o BikeU, spółkę kontrolowaną przez Egis Projects Polska, filii francuskiej korporacji, operatora infrastruktury drogowej i rowerowej w dziesiątkach krajów. Początkowo jej prezesem i udziałowcem BikeU był Marcin Jeż. Od lata tego roku wszystkie akcje ma Egis, a menedżer stracił miejsce w zarządzie. Wcześniej jednak zdążył napsuć sporo krwi szefom LARQ z ramienia BikeU. Skutecznie odwlekał przetargi w Łodzi i Lublinie, wysyłając obszerne wnioski do Krajowej Izby Odwoławczej (KIO).

— Łódzki przetarg na tysiąc rowerów jest największym wydarzeniem w branży w tym roku i jednocześnie kluczowym dla układu rynku. Teoretycznie możliwe jest przejęcie zarządzania siecią zbudowaną przez konkurencję, w praktyce jest to bardzo trudne — przyznał kiedyś Marcin Jeż, obecnie szef rozwoju w BikeU, który — nieoczekiwanie — z łowczego stał się zwierzyną.

Wrocławska prokuratura oskarżyła współtwórcę BikeU o posługiwanie się sfałszowanym dokumentem potwierdzającym saldo bankowe BikeU przy okazji łódzkiego przetargu.

Wymóg salda wynosił 3 mln zł. Składający zawiadomienie do prokuratury BZ WBK twierdzi, że wystawił dokument na kwotę 2,7 mln zł, tymczasem spółka kierowana przez Marcina Jeża pokazała łódzkim urzędnikom zaświadczenie opiewające na… 3,7 mln zł. — Będę się bronił na sali sądowej. Mogę tylko powiedzieć, że dostaliśmy gwarancje finansowe spółki matki, a dokument z banku były elementem dodatkowym, nieobligatoryjnym — ucina Marcin Jeż.

— Nie chcę ujawniać naszej strategii obrony. Mogę tylko powiedzieć, że jesteśmy przekonani co do swoich racji. Biznesowo projekt rowerów miejskich rozwija się bardzo obiecująco — dodaje Krzysztof Bernatowicz, prezes Egis Projects Polska. Za podrabianie dokumentów bankowych może grozić nawet 5 lat więzienia. Wczoraj odbyła się pierwsza rozprawa.

— Wynika tak z zeznań przed prokuraturą, złożonych przez byłego współpracownika pana Marcina Jeża. Ponadto przy kilku przetargach wartych po kilka milionów złotych oferta cenowa nasza i konkurencji różniła się o mniej niż 2 proc. Znając nasze parametry, koszty, marże, ceny można było ułożyć ofertę bliźniaczo podobną do propozycji Nextbike’a. Stąd nasze zawiadomienie do prokuratury. W zeszłym roku oskarżyła ona Marcina Jeża o popełnienie przestępstwa z ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji — mówi Tomasz Wojtkiewicz.

— Nie ma o czym mówić. Sprawa została umorzona — twierdzi Marcin Jeż. Jednak rzecznik wrocławskiego sądu rejonowego potwierdza: sprawa jest w toku, a akt oskarżenia przeciwko Marcinowi Jeżowi jest obowiązujący.

Wiedza bez umorzenia

Swoje w sądzie dołożył Nextbike, z którym Marcin Jeż w 2012 r. negocjował kupno pakietu kontrolnego, przejętego ostatecznie przez LARQ. Było tak: po długich przymiarkach, w lutym 2013 r., Rica, właściciel Nexbitke’a, i Marcin Jeż, jako wspólnik i zarządzający spółki Universum Digital, podpisali umowę o poufności i zarazem list intencyjny w sprawie sprzedaży udziałów Nextbike’a.

— W efekcie Marcin Jeż miał dostęp do niemal nieograniczonej wiedzy o działalności i modelu biznesowym spółki. Jako przedstawiciel Universum w trakcie negocjacji poznał m.in. szczegółowe koszty operacyjne i cały know-how związany z projektem roweru miejskiego w Polsce. Negocjacje zakończyły się fiaskiem — mówi Tomasz Wojtkiewicz.

Nextbike przełknąłby to niepowodzenie (w końcu i tak znalazł inwestora), ale zaczął podejrzewać, że wrażliwe informacje pozyskane przez Universum są w posiadaniu konkurencji, czyli BikeU jak i Sharing Union (spółka założona przez byłego szefa Nextbike Polska). Skąd te wnioski?

Luzy w łańcuchu

Nextbike — i bez BikeU, i bez sądów — ma przed sobą wiele wyzwań: według informacji „PB”, prestiżowy i największy kontrakt w Warszawie w obecnym kształcie wciąż oznacza inwestycję w rynek i renomę, a nie myślenie o zyskach. Bez rozstrzygnięć w Łodzi i Lublinie tegoroczne przychody Nextbike’a sięgną 17 mln zł zamiast zapowiadanych 30 mln zł.

Oznacza to wzrost rok do roku o mniej niż 10 proc. Ponadto w związku z zawieruchą przetargową z potężnego kontraktu reklamowego w Łodzi wycofał się mBank. Słabość polskiego rynku reklamy zewnętrznej powoduje, że wpływy z promocji to nie więcej niż 20 proc. całości przychodów wrocławskiej spółki. Z drugiej jednak strony, Paweł Orłowski, jeden z czołowych akcjonariuszy LARQ, wierzy, że dominującą pozycję w biznesie rowerowym w Polsce da się przekuć w sowite zyski. Potrzeba czasu.

— Musimy dalej pracować nad skalą i optymalizacją procesów — mówi Paweł Orłowski, zapowiadając, że liderem peletonu spółek grupy pozostanie Nextbike.