Być niezłym we wszystkim, lecz genialnym w niczym — atut czy słabość?

Gabriel ChrostowskiGabriel Chrostowski
opublikowano: 2025-02-09 20:00

Dani Rodrik, turecki ekonomista, autor książki „Paradoks globalizacji”, uważa, że sztuką jest opanowanie szerokiego zakresu aktywności gospodarczej, bo to napędza wzrost we wczesnych stadiach rozwoju. Ale jednocześnie mówi tak: dołączenie do grona najbogatszych wymaga już jednak jakiejś specjalizacji. Dobrze jest więc być geniuszem w jakiejś jednej dziedzinie, ale może geniusz Polski to bycie w miarę dobrym we wszystkim?

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • czy lepiej dla gospodarki być wyspecjalizowanym, czy zdywersyfikowanym?
  • dlaczego Finlandia powinna być dla Polski przestrogą?
  • czy gospodarka Polski jest w czymś geniuszem?
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Badania J. Imbsa i R. Wacziarga przywołane przed D. Rodrika w artykule „Industrial policy for the twenty-first century” dowiodły U-kształtnej relacji między specjalizacją sektorową gospodarki a poziomem rozwoju. Najprościej rzecz ujmując, wraz z bogaceniem się krajów produkcja, eksport i zatrudnienie stają się mniej skoncentrowane i bardziej zróżnicowane. Zazwyczaj proces ten trwa do momentu przekroczenia bardzo wysokiego poziomu dochodu na mieszkańca. Potem gospodarka musi stać się bardziej skoncentrowana, czyli znaleźć branżę, w której się wyspecjalizuje — z pomocą państwa. W innym wypadku rozwój spowolni. A więc kraje najpierw początkowo się dywersyfikują, a dopiero na wysokim poziomie rozwoju zaczynają się specjalizować. To nie jest wszakże reguła, są wyjątki. Ta U-kształtna relacja przedstawiona jest na wykresie. Tu dotyczy akurat eksportu.

Dlaczego warto przywołać to badanie? Bo znakomicie wpisuje się w uwarunkowania polskiej gospodarki. Polska ma niemal najniższy wskaźnik koncentracji eksportu na świecie. Niższy mają tylko Włochy i Chorwacja. Mamy więc bardzo zdywersyfikowaną gospodarkę, nie weszliśmy w fazę szybkiej dezindustrializacji, utrzymaliśmy wysokie znaczenie zarówno przemysłu, jak też usług w tworzeniu PKB. Działa to jak naturalny stabilizator — gdy jeden sektor przeżywa trudności, inne mogą go kompensować. Prawdopodobnie dlatego Polska wychodzi najmniej poharatana z globalnych szoków — po pandemii jest jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek w UE i stabilnie goni najbogatszych. Ta odporność na szoki to pochodna wszechstronności, ale może już czas na większą specjalizację? Prawdopodobnie nie. Z kilku powodów.

Po pierwsze, można łączyć pewną specjalizację z dywersyfikacją. Pokazuje to polski sektor ICT, którego rola w eksporcie usług szybko rośnie, w mediach coraz częściej pada hasło, że kraj słynie z dobrych informatyków. Co prawda Rumunia rozwija ten sektor relatywnie szybciej, ale czy to lepiej? W Polsce szybko rozwijają się zarówno branża informatyczna, jak też finansowa, a udział eksportu tych usług w światowym eksporcie rośnie. W Rumunii zaś szybko rozwija się tylko IT. Na dziś optymalna ścieżka to raczej budowanie kompetencji w kilku zaawansowanych sektorach, nie tylko w jednym, a przy tym utrzymanie dywersyfikacji, np. podtrzymywanie roli przemysłu. Można produkować meble, siedzenia do aut, towary RTV i AGD, dobra pośrednie do produkcji motoryzacyjnej z jednej strony oraz pisać kod, tworzyć aplikacje, rozwijać cyberbezpieczeństwo, big data, produkty finansowe z drugiej. Polska to robi i to nieźle.

Po drugie, jeżeli specjalizacja rzeczywiście jest naturalnym etapem rozwoju, to kluczowy jest timing. Prosta analiza regresji pokazuje, że punkt zwrotny od dywersyfikacji do specjalizacji następuje w okolicach PKB na mieszkańca wynoszącego 60 tys. USD według parytetu siły nabywczej, aczkolwiek nie jest to żelazny punkt zwrotny. Niemniej, przy obecnym poziomie rozwoju (ok. 46 tys. USD PKB na mieszkańca) Polska znajduje się prawdopodobnie w fazie, gdzie wyższy poziom rozwoju wiąże się z większą dywersyfikacją eksportu. Przedwczesna specjalizacja byłaby sprzeczna z obserwowanymi wzorcami rozwojowymi, a nadmierna specjalizacja niesie ryzyko. Weźmy Finlandię. W latach 90. postawiła mocno na sektor telekomunikacyjny i Nokię, która w szczytowym momencie odpowiadała za 4 proc. PKB i 21 proc. eksportu. Gdy Nokia upadła, gospodarka kraju wpadła w długotrwałą stagnację, co wymusiło bolesną restrukturyzację.

Po trzecie, w czasach globalnych napięć łańcuchy wartości mogą faworyzować wszechstronność. Im szerszą gamę towarów i usług produkujesz, tym większe prawdopodobieństwo, że jakaś międzynarodowa korporacja usadowi w twoim kraju bazę przemysłową lub usługową. Generalnie w warunkach większej niepewności łatwiej jest się adaptować gospodarce zdywersyfikowanej.

Po czwarte, Dani Rodrik wskazuje, że skuteczna specjalizacja bazująca na polityce przemysłowej wymaga niezwykle zdolnych instytucji państwowych w zakresie implementowania w życie strategii. Jego zdaniem to nie możliwości, lecz gotowość decyduje o sprawczości państwa. Polska może ma możliwości, ale brak jakiejś długoterminowej strategii sugeruje, że może nie mieć gotowości. Na razie.

Gospodarka Polski jest w miarę dobra we wszystkim, lecz nie jest genialna w jakiejś jednej rzeczy. A może fakt, że jest niezła we wszystkim, stanowi o jej geniuszu? Na tym etapie rozwoju trzeba to przyjąć za dobrą monetę. Czas na specjalizację jeszcze przyjdzie.