Od lat 30. do 90. XX wieku w polskich usługach telekomunikacyjnych niewiele się zmieniło. Pojawiły się połączenia międzymiastowe.
— Długo czekaliśmy na moment, gdy każdy będzie mógł mieć telefon. Ale ten moment już nastapił. Nie za sprawą telefonów stacjonarnych, lecz komórkowych. Teraz zaczyna się bitwa o to, co za pomocą telefonu można osiagnąć, czyli do jakich usług mamy dostęp przez telefon. Już niedługo linie miedziane będą służyły głównie przesyłaniu danych i multimediów. Jeżeli będziemy chcieli z kimś porozmawiać będziemy dzwonili na numer komórkowy — uważa Janusz Tracz, dyrektor biura sprzedaży Lucent Technologies Poland.
A wszystko zaczęło się w 1881 roku. Wtedy to będąca protoplastą AT&T (z którego z kolei wywodzi się Lucent) International Bell Telephone Company otrzymała 20-letnią koncesję na budowę i eksploatację pierwszej sieci telefonicznej w będącym wówczas częścią zaboru rosyjskiego Królestwie Polskim. W ramach tej sieci, pięć lat później działało w Warszawie 600 numerów abonenckich. Telefonizacja ziem polskich nie ograniczała się jednak wyłącznie do Warszawy. Rok po przyznaniu pierwszej koncesjii Bellowi, w 1882 roku telefony pojawiły się zaborach pruskim i astriackim. W 1883 roku Bell otrzymał koncesję na działalność w Łodzi i zainstalował tam niemiecką centralę firmy Siemens i Halske.
Automat i międzymiastowa
Choć rozwój sieci telekomunikacyjnej sprowadzał się w swej zasadniczej części do zwiększania liczby abonentów, to już niebawem pojawiły się pierwsze, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, nowe usługi. W 1890 roku zainstalowano w Warszawie pierwszy aparat wrzutowy. W 1902 roku uruchomiono zaś linię międzymiastową na trasie Warszawa-Łódź. Wtedy to już wygasła koncesja Bella. Jego miejsce w zaborze rosyjskim zajęła firma Stockholms Allamana Telefonaktiebolag (SAT), należąca do Henrika Tore Cedergrena, partnera biznesowego Larsa Magnusa Ericssona, który z kolei dostarczał sprzęt do sieci SAT. Pierwsza centrala Ericssona została zainstalowana w Warszawie przy ul. Zielnej 37. Gdy zgłaszali się abonenci, tzw. nieme telefonistki na stanowiskach rozdzielczych łączyły ich z wolnymi w danej chwili telefonistkami łączeniowymi. Te przyjmowały zamówienia i dokonywały połączenia, wtykając do odpowiednich dziurek kable. Operacja ta zajmowała około 5 sekund.
W 1915 roku usługi telekomunikacyjne w zaborze rosyjskim zrobiły wielki krok... w tył. Gdy Niemcy zajęli Warszawę, wszyscy polscy abonenci zostali odcięci od sieci. Wynikało to po części z polityki nowego okupanta, a po części z tego, że wycofujący się zaborcy rosyjscy zdemontowali i wywieźli wiele urządzeń służących telekomunikacji.
Zegarynka i centrale na lata
Po I wojnie światowej Ericsson przejął spółkę operatorską swojego partnera, a następnie wraz z polskim rządem stworzył Polską Akcyjną Spółkę Telefoniczną (PAST), działającą na terenie Warszawy, Łodzi, Lwowa, Lublina, Białegostoku i Sosnowca. Na innych terenach — np. w Radomiu, Częstochowie, Zamościu — operatorem sieci była w pełni państwowa Polska Poczta, Telegraf i Telefon.
PAST wprowadziła do Polski wiele innowacji technicznych rodem z biur projektowych Ericssona. Z początkiem lat 30. pojawiła się w Warszawie tzw. zegarynka, wykorzystująca maszyny odtwarzające nagrane wiadomości. Była to jedna z dwóch pierwszych tego typu instalacji na świecie — druga mieściła się w Sztokholmie.
Jednak dla rozwoju usług telekomunikacyjnych ważniejsze było masowe instalowanie w Polsce central opartych na wybierakach krzyżowych lub podnoszącoobrotowych, pierwsze znane jako system Salme, drugie — Strowger. Oba typy urządzeń były eksploatowane jeszcze w latach 90. XX wieku.
— Jedne z ostatnich central systemu Strowger wymieniliśmy w 1997 roku w Lidzbarku i Bartoszycach — zaznacza Maciej Fabisiak z Siemensa.
— Tak jak pierwszy tranzystor różnił się od współczesnych, tak wybierak krzyżowy z lat 30. był zupełnie inny od tego z lat 70. Istota działania pozostawała jednak taka sama — dodaje Andrzej Grześkowiak, dyrektor handlowy spółki Alcatel Polska.
Telefonistkom dziękujemy
Przełom „w telefonach” nastąpił za Edwarda Gierka, czyli w latach 70. ubiegłego wieku. Wtedy to kupiono od francuskich firm SGTel i Alcatel licencje na produkcję central Pentaconta i E10. Pierwsze pozwalały już na tonowe wybieranie numeru, ale oparte były wciąż na wybieraku krzyżowym. Drugie stanowiły prawdziwy przełom technologiczny w polskiej telekomunikacji.
— Pierwsza E10 została zainstalowana w centrali Poznań Winogrady. Jej oficjalna prezentacja odbyła się przy okazji Międzynarodowych Targów Poznańskich. Przyjechał jakiś minister ze Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, wchodzi do centrali, a tam cisza. Znaczy „nie rabotajet” — wspomina Andrzej Grześkowiak.
E10 były bowiem centralami cyfrowymi. Nie było w nich mechanicznych wybieraków. Abonent, do którego była kierowana rozmowa oznaczany był w niej jako ciąg zer i jedynek, które w tzw. polu komutacyjnym były tak konfigurowane, aby nastąpiło oczekiwane połączenie. E10 pracowały w polskiej sieci telekomunikacyjnej na wszystkich jej poziomach. Były zarówno centralami lokalnymi jak i międzymiastowymi, a nawet — przez pewien czas — centralą międzynarodową w Warszawie. To dzięki nim wprowadzono automatyczne połączenia międzymiastowe wykorzystujące funkcjonujące do dziś dwucyfrowe numery kierunkowe. System E10 był przez lata najnowocześniejszym rozwiązaniem w bloku komunistycznym, eksportowano go do Czechosłowacji i ZSRR.
Zmierzch E10 przyszedł z początkiem lat 90. Z central międzymiastowych zostały wyparte przez urządzenia Siemensa i AT&T. W latach 1993-94 firmy te dostarczyły odpowiednio 12 i 8 systemów gwarantujących ruch międzymiastowy. Wcześniej — w 1990 roku — AT&T dostarczyła też sprzęt do centrali międzynarodowej, która do tego czasu wciąż była obsługiwana ręcznie przez telefonistki. Z uwagi na ograniczoną liczbę krajów, z którymi można było się połączyć za pośrednictwem tej centrali, uruchomiono dodatkowo specjalną centralę dla biznesu.
— Komertel to była nazwa usługi oferowanej przez Polską Pocztę, Telegraf i Telefon przy współpracy z AT&T. Centrala Komertel była połączona z centralą AT&T w Pittsburghu i stamtąd możliwe było już bezpośrednie połączenie z dowolnym krajem. Z przedsiębiorstwa, które wykupiło numer w Komertelu, można było dzięki takiej kombinacji zadzwonić w ruchu automatycznym w dowolne miejsce na świecie. W praktyce, telefonowano głównie do Azji, bo o połączenie z tamtym kierunkiem było w tradycyjnym systemie najtrudniej, a interesy kwitły i kontenery z towarem płynęły do Polski jeden za drugim — opowiada Janusz Tracz.
Kto inwestuje, ten sprzedaje
Rynkiem central lokalnych Siemens z AT&T musiały podzielić się jeszcze z Alcatelem. Duża w tym zasługa Hiszpanii. Centrale S12 produkowane były bowiem w Hiszpanii przez spółkę Alcatel SESA i dzięki udzieleniu Polsce korzystnie oprocentowanych kredytów trafiły nad Wisłę. W tamtych czasach instalowano, co prawda, centrale i innych producentów. Ale Ericsson, Nortel i Samsung, które najmocniej zabiegały o nasz rynek, popełniły jeden błąd. Nie zainwestowały zawczasu w produkcję
w Polsce.
— W 1992 roku ministrowie łączności i przekształceń własnościowych ogłosili plan prywatyzacji przemysłu telekomunikacyjnego. Jednym z jego założeń było kupowanie przez Telekomunikację Polską tylko takiego sprzętu, który co najmniej w 51 proc. został wyprodukowany w Polsce. Tak było przez 6 lat i gdy rynek został pod tym względem zliberalizowany, było za późno na poważne zaistnienie w sieci TP sprzętu komutacyjnego innych producentów — wyjaśnia Andrzej Grześkowiak.
Dopiero operatorzy mobilni dali szansę zarobić innym dostawcom infrastruktry. W 1992 roku PTK Centertel złożyła zamówienia w Nokii. Ponowiła je po uzyskaniu koncesji na technologię GSM. Infrastrukturę Idei uzupełniają tam produkty Nortel Networks. Polkomtel oparł się w pełni na Nokii, a Polska Telefonia Cyfrowa — na Siemensie i Ericssonie.