Cały świat je polskie pieczarki

Wiktor Szczepaniak
opublikowano: 2011-02-16 00:00

Walczcie o zamożnych europejskich konsumentów — z takim przesłaniem minister zwraca się do polskich firm.

Marek Sawicki, minister rolnictwa, o zbyt wysokich cenach żywności, małej aktywności urzędu antymonopolowego oraz sukcesach i bolączkach naszych producentów.

Walczcie o zamożnych europejskich konsumentów — z takim przesłaniem minister zwraca się do polskich firm.

"Puls Biznesu": Panie ministrze, czym polskie rolnictwo może pochwalić się w Europie i na świecie? Na co powinniśmy stawiać?

Marek Sawicki: Wśród naszych hitów eksportowych są już przetwory mleczarskie, drób, pieczarki oraz owoce i warzywa. Pod względem produkcji pieczarek Polska wyprzedziła w 2010 r. Holandię i została największym ich producentem na świecie. Powinniśmy jeszcze popracować nad rozwojem eksportu przetworów mięsnych. Sukces w tej dziedzinie będzie zależeć w dużej mierze od kondycji małych i średnich zakładów mięsnych. Jeśli utrzymają one unikatowy charakter i tradycyjną technologię produkcji, a w rezultacie wysoką jakość i niepowtarzalny smak wędlin, to możemy stać się znaczącym graczem na europejskim rynku przetworów mięsnych, i to tych z wyższej półki. Polskie firmy powinny zawalczyć o zamożnego europejskiego konsumenta.

Ważną rolę w rozwoju branży powinny odgrywać unijne fundusze. Jak wykorzystujemy wsparcie w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2007-13 (PROW)?

Rolnicy, grupy producenckie i firmy rolno-spożywcze wydali już w sumie blisko 25 proc. pieniędzy z puli przeznaczonej na realizację PROW 2007-13. Zakontraktowanych jest już jednak dużo więcej, bo 85 proc. dostępnych funduszy. I choć dofinansowanie z PROW cieszy się ogromnym zainteresowaniem i skorzysta z niego wielka liczba beneficjentów, to jednak widać już, że program ten ma swoje wady. Główną jest włączenie do programu zbyt wielu zadań, co powoduje znaczne rozproszenie funduszy. Podczas jego tworzenia za dużo pieniędzy przeznaczono na szkolenia, informację i edukację, a za mało na inwestycje, m.in. na modernizację gospodarstw oraz zwiększanie wartości dodanej w przetwórstwie. Dlatego planujemy przesunięcie części niezagospodarowanych jeszcze pieniędzy na wsparcie różnych zadań inwestycyjnych, w tym m.in. programu modernizacji i rozwoju targowisk lokalnych pod nazwą "Mój rynek". Pierwszeństwo w ubieganiu się o fundusze w ramach PROW będą mieć nadal grupy producenckie.

W Polsce toczy się burzliwa dyskusja na temat wysokich marż narzucanych na żywność przez pośredników i firmy handlowe kosztem marży producentów. Czy żywność w Polsce jest za droga, a handel wykorzystuje dostawców?

Żywność w Polsce jest tania w porównaniu z krajami zachodnimi, ale w stosunku do polskich zarobków jest zbyt droga. Przyczyniają się do tego m.in. pośrednicy, dystrybutorzy i firmy handlowe, narzucający na produkty żywnościowe wysokie marże lub pobierający dodatkowe opłaty. Handlowcy zarabiają na sprzedaży żywności dużo więcej niż jej producenci, którzy często nie dostają godziwej zapłaty za swoje towary. Zresztą, to nie tylko polski problem. Dostrzegła go także Komisja Europejska, powołując Komitet Wysokiego Szczebla do zbadania łańcucha żywnościowego pod kątem cen i marż. Pozycja handlu stała się w UE tak silna, że dbając o dobro konsumentów oraz producentów, w wielu krajach tworzy się różne instrumenty mające zagwarantować uczciwy poziom cen. Na przykład we Francji działa stałe obserwatorium cen i marż. Podobny system monitoringu warto stworzyć także w Polsce, a ponadto wdrożyć również kodeks dobrych praktyk handlowych.

Dostawcy skarżą się też na narzucenie im przez sieci handlowe różnych pozamarżowych opłat związanych ze sprzedażą ich towarów. Czy powinno się tę kwestię uregulować prawnie?

Takie praktyki w handlu to efekt m.in. zbyt małej aktywności odpowiednich służb, w tym Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Sądy zakazały już przecież pobierania przez sieci handlowe od dostawców innych niż marża handlowa opłat za przyjęcie towaru do sprzedaży. Walka z tym procederem jest trudna, bo sieci wymyślają różne sposoby na obejście zakazu, wymuszając na producentach zawieranie dodatkowych umów na świadczenie różnych usług, np. marketingowych. Moim zdaniem, tego typu handlowe triki przyczyniają się do fałszowania obrotu gospodarczego. Dlatego przydałoby się ustawowe uregulowanie kwestii i zasad współpracy handlu z dostawcami. To jednak, czy taka ustawa powstanie, zależy od samych producentów. My za nich jej nie napiszemy. Czekamy na propozycje i projekty branży.

A jak dalece powinna pójść Bruksela w liberalizacji Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) w UE, która zdaniem ekspertów nie gwarantuje dziś unijnemu rolnictwu konkurencyjności?

Reforma WPR jest konieczna. Potrzebne jest jej znaczne uproszczenie i odbiurokratyzowanie. Poza tym Polska będzie walczyć o wyrównanie poziomów wsparcia rolnictwa we wszystkich krajach UE. Naszym zdaniem, 50 proc. funduszy na ten cel powinno być przeznaczane na stabilizację dochodów rolników, a 50 proc. na rozwój, innowacje i walkę z ograniczeniem emisji C02. Obecny kształt WPR konserwuje europejskie rolnictwo w epoce lat 80. i 90. poprzedniego stulecia. Będziemy lobbować za prostą i prorozwojową polityką rolną w czasie polskiej prezydencji w UE.

Reformy czekają też polski rynek rolno-spożywczy, m.in. dzięki planowanemu przez resort rolnictwa utworzeniu megainspekcji odpowiedzialnej za nadzór nad jakością i bezpieczeństwem żywności. Jak idą prace nad tym projektem?

Przygotowujemy już projekt ustawy w tej sprawie. W pierwszej połowie roku powinien wyjść z ministerstwa i trafić pod obrady rządu. Chcemy, by nowa inspekcja zaczęła działać od 2012 r. Powstanie z połączenia Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa oraz Inspekcji Weterynaryjnej. Celem tej zmiany jest ograniczenie kosztów administracyjnych i poprawa nadzoru nad rynkiem przez zwiększenie etatów w obszarze kontroli gospodarstw i zakładów przetwórczych. n