Nieczęsto się zdarza, by propozycja zwiększenia liczby akcji o jedną trzecią z wyłączeniem prawa poboru wywołała entuzjazm. A jednak akcje obuwniczego CCC poszły kilkanaście procent w górę po tym, jak na 17 kwietnia 2020 r. spółka zwołała nadzwyczajne walne zgromadzenie w takiej właśnie sprawie. Nowe akcje mają być objęte za gotówkę, przy czym cena jednej ma być nie niższa niż 30 zł. To o jedną piątą więcej od ceny zamknięcia z 18 marca 2020 r. Choć bez prawa poboru, walory będą dostępne tylko dla obecnych akcjonariuszy. Tyle że tych dużych.



Dariusz Miłek, twórca i główny akcjonariusz spółki, zadeklarował, że obejmie pakiet, który pozwoli mu na utrzymanie udziału w głosach „na co najmniej niezmienionym poziomie”. Właśnie tą deklaracją oraz ceną wyższą od rynkowej analitycy tłumaczą pozytywną reakcję rynku. Uzasadnienie emisji nie stroni od nawiązań do epidemii COVID-19. Analitycy przypominają jednak, że jeszcze przed epidemią kondycja spółki daleka była od doskonałości.
— Na koniec 2019 r. poziom długu netto do EBITDA wynosił w CCC 3,0. Część firm ma takiepoziomy zapisane w kowenantach bankowych. Niektóre mają 3,5. CCC należy do tych drugich. Taki poziom długu był jednak w mojej ocenie niekomfortowy w normalnych warunkach, a teraz mamy sytuację bezprecedensową — zaznacza Adrian Górniak, analityk Domu Maklerskiego BDM.
Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że związane z koronawirusem zamknięcie większości sklepów przemysłowych pogorszyło sytuację CCC.
— Płynnościowo CCC wyglądało dość słabo. Firma nie ma rezerw gotówki, by rozpocząć zamawianie kolekcji jesienno- -zimowej. Stąd ta emisja. Jeśli chodzi o zobowiązania wobec banków czy właścicieli nieruchomości, w których zlokalizowane są sklepy CCC, to emisja nie byłaby konieczna w normalnych warunkach. W dzisiejszej sytuacji wyjątkowej wszystkie zobowiązania spółki są renegocjowane na nowo, jak to zostało powiedziane w trakcie telekonfrencji. Świat się zmienił — tłumaczy Tomasz Sokołowski, analityk Santander Bank Polska.
— Sytuacja w handlu detalicznym jest taka, że pozyskanie nowego finansowania stało się koniecznością. CCC potrzebuje nowego kapitału, bo finansowanie z działalności bieżącej zostało wyłączone. Gdyby nie było koronawirusa, to w marcu i kwietniu CCC uzyskałoby ze sprzedaży na wszystkich rynkach około 1 mld zł i na zamówienie nowej kolekcji by to wystarczyło. Można byłoby dyskutować, czy spółka osiągnie zamierzone marże, ale dyskusji o samym bilansie by nie było — wyjaśnia Łukasz Wachełko, analityk Wood & Company.
Będą następni
Specjaliści zwracają uwagę, że im dłużej potrwa przymusowe zamknięcie sklepów, tym większe będzie prawdopodobieństwo, że w podobnej sytuacji jak CCC znajdą się inne firmy uzależnione od handlu detalicznego artykułami przemysłowymi. Nie tylko sami detaliści, ale też producenci.
— Nie ma handlu, nie ma gotówki. Nie dziwię się, że CCC jest pierwsze, ale zdziwię się, jeśli będzie jedyne — mówi Łukasz Wachełko.
— Próby pozyskania finansowanie podobne do podjętej przez CCC będą miały miejsce. Ale nie będę prognozował, kto i kiedy je podejmie — podkreśla Tomasz Sokołowski.
Sprawdzian zaufania
CCC chce z emisji pozyskać 400-500 mln zł.
— Wydaje się, że emisja się powiedzie. Po pierwsze, spółka ma atrakcyjne aktywa online, czyli eobuwie.pl. Po drugie, kontroluje 30 proc. rynku polskiego i znaczną część rynku Europy Środkowej i Wschodniej. W normalnych warunkach pewnie jakoś by sobie radziła z bieżącym finansowaniem działalności. Myślę, że CCC dostanie kredyt zaufania, ponieważ aktualne czasy są wyjątkowe, dalekie od normalności — uważa Tomasz Sokołowski.
— Nawet jeśli emisja dojdzie do skutku to trudno powiedzieć czy będzie wystarczająca. Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Im dłużej będzie trwał zakaz handlu, tym będzie gorzej, i to dla całej branży. W uzasadnieniu uchwały walnego zgromadzenia jest wzmianka o tym, że w przypadku przedłużania się epidemii CCC rozważy sprzedaż 20-25 proc. akcji eobuwia.pl. Możliwość wykorzystania tej opcji jest według mnie uzależniona od tego, jak długo pozamykane będą sklepy stacjonarne — komentuje Adrian Górniak.
Zakładając, że Dariusz Miłek obejmie akcje za 140-200 mln zł, to pozostała kwota powinna się znaleźć, uważa Piotr Bogusz z mBanku.
— Trzeba mieć jednak na uwadze ryzyko związane z wydłużeniem ograniczenia działalności sklepów, ponieważ brak bieżącej sprzedaży istotnie wpływa na sytuację płynnościową. Stąd zapewne plan B, czyli opcja sprzedaży części akcji eobuwia.pl — dodaje analityk.