Pandemia pogłębiła notowany od początku roku spadek popytu na nowe samochody osobowe w całej Europie. I kw. zakończył się w UE wynikiem o ponad 25 proc. niższym od zanotowanego rok wcześniej, a marzec był słabszy aż o 55 proc. Wyniki kolejnych miesięcy będą z pewnością jeszcze gorsze. Liczba rejestracji nowych aut w kwietniu i maju może być na wybranych rynkach, w tym w Polsce, niższa nawet o 80 proc. w porównaniu z takim samym okresem 2019 r. Drastyczny spadek popytu spowodował obniżkę cen w salonach, ale nie zatrzyma ich wzrostu.

— Z atrakcyjnymi cenami możemy mieć do czynienia wyłącznie w przypadku samochodów, które już stoją na placach dilerów czy importerów. Mimo to sądzę, że dolny poziom cen został już osiągnięty. Dodatkowe obniżki cen wyprzedawanych aut będą należały do rzadkości — mówi Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar.
Robert Mularczyk z Toyota Motor Poland dodaje, że partie aut, które przyjechały do Polski jeszcze przed epidemią, powoli się kończą. Dotyczy to całego rynku.
— Możemy jeszcze zaproponować toyoty z rocznika 2019, jak też 2020 w dobrych cenach, które były ustalane przy stabilnym kursie złotego — mówi Robert Mularczyk.
Czego możemy się spodziewać w dalszej części roku? Z pewnością podwyżek.
— Pandemia oczywiście wpływa na cenniki, ale nie jest to główny czynnik.
Tendencję wzrostową cen obserwujemy od dawna — podkreśla Wojciech Drzewiecki. O ile stan epidemii zaburzył tegoroczną tzw. wyprzedaż rocznika i mógł skłonić dilerów chcących się pozbyć aut z magazynów do rezygnacji z części marży, to wpłynął na to też kurs złotego wobec euro. — Importerzy rozliczają się w euro. Słabnący złoty oznacza podniesienie cen sprowadzanych nowych aut — mówi Wojciech Drzewiecki.
Jego zdaniem to nie pandemia kształtuje ceny aut w Europie.
— Głównym czynnikiem są wyśrubowane normy emisji obowiązujące na naszym kontynencie i spodziewane kary związane z ich przekroczeniem. Część producentów już je wliczyła w ceny. Innym czynnikiem są koszty wynikające z konieczności, wymaganego europejskim prawem, wyposażania aut m.in. w systemy asystujące. Jeżeli dodamy do tego słabnący kurs złotego, spodziewany wzrost inflacji, ogromne straty wynikające z przestojów w produkcji, to mamy gotowy przepis na podwyżki — tłumaczy Wojciech Drzewiecki.
W marcu średnia cena sprzedaży nowego auta osobowego w Polsce przekroczyła 124 tys. zł. To najwyższa wartość w historii. W porównaniu z analogicznym miesiącem poprzedniego roku różnica wyniosła ponad 12 tys. zł, co oznacza wzrost o 11,3 proc. Średnia cena sprzedaży w I kw. wyniosła blisko 119,4 tys. zł, o 11 proc. więcej.
— Należy pamiętać, że za część podwyżki średniej ceny odpowiada zmiana w strukturze sprzedaży aut i rosnący udział w rynku droższych marek. Niemniej ceny będą rosły w każdym segmencie — podsumowuje Wojciech Drzewiecki.