Mowa oczywiście o „12 Days of Christmas”, której melodia konkuruje w USA z „Cichą nocą” i „Last Christmas” o palmę pierwszeństwa wśród najczęściej nadawanych w okresie Bożego Narodzenia. Na podstawie jej żartobliwej i dziwacznej dziś treści firma PNC od 30 lat ustala co roku swój Indeks Cen Świątecznych. Tym razem wartość wszystkich wymienionych w kolędzie podarunków wyniosła 27 393 USD, co oznacza wzrost względem 2012 r. o 7,7 proc. Indeks cen oparty na tradycyjnej treści „12 Days of Christmas” nie jest łatwy do ustalenia, bowiem wymieniane w pastorałce prezenty nie są produktami powszedniego użytku. Autorzy zestawienia twierdzą jednak, że mimo wszystko pokazuje to pewne tendencje w gospodarce. „To zabawny sposób mierzenia wydatków klientów i trendów ekonomicznych” — napisali w tegorocznym, jubileuszowym podsumowaniu. Kolęda jest zabawną wyliczanką, w której ukochana posyła ukochanemu co dzień inny prezent podczas 12 dni okresu Bożego Narodzenia (25 grudnia — 6 stycznia).
Co mu daje? To proste: kuropatwę na gruszy, francuskie kwoki, złote obrączki, gęsi, łabędzie, ptaki śpiewające,służące dojące krowy, panny tańczące, a nawet występ bębniarzy i flecistów. Wszystkiego stopniowo coraz więcej, tak by od jednego dojść do dwunastu. Jak firmie specjalizującej się w zarządzaniu majątkiem udaje się rok w rok ustalać bieżące ceny tak dziwacznych dóbr? Przede wszystkim bazują na danych od różnych firm lub stowarzyszeń specjalizujących się w poszczególnych branżach. Ceny występów „panien tańczących” i „panów skaczących” podaje im szkoła tańca towarzyskiego z Filadelfii, ceny ptactwa, którego kolęda wymienia aż 6 rodzajów, podaje narodowy instytut ornitologii, występy „panów skaczących” — agencje aktorskie i tak dalej. Najprostszym do ustalenia w kolędzie kosztem jest chyba cena złotych obrączek. W tym roku indeks wywindowały najbardziej ceny tańczących pań i skaczących panów. Panny za występ chcą już 7552 USD (20 proc. więcej niż rok temu), a panowie 5243 USD. Ciągle najmniej kosztownym prezentem jest w „12 dniach świąt” wynajęcie służącej do dojenia krów, której praca jest wyceniana niezmiennie od kilku lat na tyle, ile płaca minimalna w USA: 58 USD.
Pochodzenie kolędy
Melodia „12 Days of Christmas” jest 
      prawdopodobnie oparta na francuskiej „La Foi de la loi”, słowa zaś po 
      raz pierwszy opublikowano w 1780 r. w królestwie Anglii. Z rodzinnym 
      śpiewaniem tej kolędy wiąże się tradycyjna zabawa. Angielskie dzieci 
      miały za zadanie spamiętać po kolei 12 dziwacznych przedmiotów i dodawać 
      je podczas śpiewania od siebie. Ten, kto się pomylił, musiał dać fanta. 
      „12 Days of Christmas” ma tzw. budowę kumulacyjną, czyli polega na 
      dodawaniu do pierwszego wersu coraz większej liczby zdań, w tym wypadku 
      mówiących, co obdarowany dostawał w prezencie w kolejne dni świąt. 
      Według etnologów, wymieniane w niej przedmioty i ich liczba mogą mieć 
      znaczenie symboliczne, np. 1 kuropatwa na gruszy ma oznaczać Jezusa, 7 
      łabędzi — dary Ducha Świętego, zaś 10 panów skaczących — 10 przykazań. 
      Pieśń doczekała się wielu różnych wersji, m.in. bardzo popularnej w 
      wykonaniu Franka Sinatry z jego rodziną. Frank śpiewa tam o prezentach, 
      o jakich marzy na święta: 5 grzebieniach z kości słoniowej, 3 klubach 
      golfowych czy 2 jedwabnych krawatach.
    
