W kwietniu zeszłego roku stosunki między Unią Europejską a Kanadą zaczęła regulować umowa o partnerstwie strategicznym, a CETA jako kompleksowa umowa gospodarczo-handlowa obowiązuje od pół roku, dokładnie od 21 września 2017 r. Umowa z Kanadyjczykami wzbudziła głośne protesty — demonstrujący w Polsce mówili o zalaniu kraju przez tanią kanadyjską żywność niskiej jakości, niebezpieczną, ponadto genetycznie modyfikowaną, a szczególnej uwagi doczekał się drób. Tak naprawdę jednak obrót tym ostatnim wcale nie miał zostać (i nie został) w pełni zliberalizowany, a kanadyjskich eksporterów obowiązują dokładnie takie same przepisy o jakości żywności jak producentów unijnych (w tym również te dotyczące GMO). Poza gorącymi hasłami z demonstracji pojawił się również wyważony głos spożywców dotyczący pewnych możliwości eksportowych, które otworzą się przed nimi. O szansie związanej z bezcłową sprzedażą mówili producenci soków, wódki, mięsa i słodyczy. Jak sytuacja wygląda już w nowym, zliberalizowanym świecie?

Bez większego poruszenia
— W branży nie słychać na razie o radykalnych zmianach, ale też jest jeszcze za wcześnie na ocenę skutków wejścia umowy. Producenci odnoszą różne drobne sukcesy w powiększaniu eksportu, ale to za mało, by jednoznacznie stwierdzić, jak dużo zmieniła CETA. Nawiązanie relacji, zbudowanie rynku zbytu itd. zajmuje dużo czasu. W Kanadzie są branżowi gracze, to rynek, który normalnie funkcjonuje, więc niemożliwe, żeby samo zniesienie barier pozwoliło polskim słodyczom popłynąć tam szerokim strumieniem — mówi Marek Przeździak, prezes Stowarzyszenia Polskich Producentów Wyrobów Czekoladowych i Cukierniczych Polbisco.
Julian Pawlak, prezes Krajowej Unii Producentów Soków, przyznaje, że na razie sytuacja się nie zmieniła.
— Większego poruszenia nie widać. Mieliśmy jeden mocny moment, ale jeszcze przed wejściem CETA, gdy Kanada kupiła od nas większe wolumeny koncentratu jabłkowego, jednak była to jednorazowa sytuacja. My mieliśmy wtedy towar dobrej jakości za niską cenę [w związku z urodzajem — red.], a Chińczycy podnieśli ceny swojego koncentratu, więc wygraliśmy tę konkurencję — tłumaczy Julian Pawlak.
Rozpoznanie możliwości
Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso, podkreśla walkę producentów wieprzowiny o kanadyjski rynek.
— Widzimy zainteresowanie przetworzonymi produktami wieprzowymi. Mamy nadzieję, że z czasem przełoży się też na chęć zakupu kolejnych produktów — również mięsa. W maju w ramach promocji polskich produktów mięsnych jedziemy na kanadyjski Sial do Montrealu. Po nich będziemy w stanie więcej powiedzieć o obecnych możliwościach tamtego rynku — dodaje szef Polskiego Mięsa.
W ostatnich miesiącach widać natomiast ciekawe zjawisko, jeśli chodzi o sprzedaż produktów mlecznych, nieuwzględnianych wcześniej po stronie kanadyjskich „szans”. W 2017 r. nasz eksport produktów mlecznych do Kanady wyniósł 700 tys. EUR, czyli był dwa razy mniejszy niż rok wcześniej. To trend porównywalny z unijnym, jednak pod koniec roku coś się zmieniło.
— W całym 2017 r. wartość eksportu produktów mlecznych z UE do Kanady zmniejszyła się o 3,2 proc. i wyniosła 145 mln EUR, a spadek byłby o wiele silniejszy, gdyby nie wzrost cen produktów mlecznych (które rok wcześniej były o 31 proc. niższe). Wolumen w tym czasie zmniejszył się o 21 proc. Inny trend widać natomiast w samym czwartym kwartale. CETA w całości zaczęła obowiązywać pod koniec września, więc ostatnie trzy miesiące roku mogą być pewnym sygnałem. Wtedy sprzedaż produktów mleczarskich z UE do Kanady zwiększyła się o 7,3 proc., do o 37,2 mln EUR, wzrósł też wolumen, i to o 7 proc. Za taki wynik odpowiadają głównie sery dojrzewające. Te wyniki mogą napawać lekkim optymizmem, chociaż baza jest nadal bardzo niska — wyjaśnia Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole. © Ⓟ