Chciwość mnoży straty na foreksie

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2014-10-09 00:00

Nadzieja na wielki zysk przesłania ryzyko nieodrobienia strat. W konsekwencji czterech na pięciu graczy traci na foreksie.

 Według Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) 81 proc. aktywnych klientów krajowych domów maklerskich oferujących dostęp do rynku forex poniosło w 2013 r. stratę. Rok temu KNF podała, że „w przypadku około 93 proc. wszystkich foreksowych kont klienckich, klienci nie osiągnęli dodatniego wyniku”. Nie było to jednak równoznaczne z poniesieniem straty, bo gracze mogli mieć otwarty rachunek i nie dokonać na nim żadnej operacji. Mogli wreszcie otworzyć pozycję i jej nie zamknąć, a co za tym idzie — nie rozliczyć jeszcze ani zysku, ani straty. KNF przypomina, że inwestowanie z wykorzystaniem dźwigni finansowej, z jakim mamy do czynienia na foreksie, wiąże się z wysokim ryzykiem, a ewentualna strata może być wyższa niż depozyt wnoszony przy otwieraniu pozycji.

— Amerykańskie dane wskazują, że zmniejszenie dźwigni nie poprawia rentowności inwestycji. Po ustawowym ograniczeniu maksymalnej wartości lewara, zyskowność na rynku forex w Stanach Zjednoczonych się nie zwiększyła — zaznacza Łukasz Wardyn, dyrektor zarządzający na Europę Środkowo- -Wschodnią w City Index. Jego zdaniem, najczęstszym i najpoważniejszym w skutkach błędem, jaki popełniają inwestorzy na foreksie, jest robienie wyjątków od obranej strategii inwestycyjnej pod wpływem emocji.

— Dzieje się tak wtedy, kiedy inwestor uznaje, że ta jedna okazja inwestycyjna jest wyjątkowa, i podejmuje większe niż zwykle ryzyko, licząc na ponadprzeciętny zysk. Warto pamiętać, że rynki walutowe są bardzo zmienne, a dźwignia finansowa powoduje, że można łatwo stracić więcej niż cały depozyt zabezpieczający. Dlatego tylko żelazna dyscyplina w trzymaniu się obranej i sprawdzonej strategii inwestycyjnej — nawet najprostszej — pozwoli osiągać zyski w długim terminie — tłumaczy Łukasz Wardyn.

— Brak konsekwencji w zarządzaniu pozycją jest największym błędem. W przypadku niekorzystnego rozwoju sytuacji pierwotnie ustawiony stop loss jest modyfikowany w kierunku powiększania strat. Ewentualnie następuje uśrednianie pozycji. W praktyce przestaje być to trading, a zaczyna się myślenie życzeniowe. Inwestorzy nie potrafią przyznać się do błędu przed samym sobą. Czują się nieomylni. Zakładają, że rynek kiedyś pójdzie w drugą stronę. I pewnie pójdzie. Pytanie jednak, czy będą jeszcze mieli pieniądze — dodaje Krzysztof Koza, analityk Admiral Markets. Skąd taka postawa?

— Z chciwości. Chcą zarobić jak najszybciej i jak najwięcej. Naczytają się, że ktoś zarobił 500 proc. w tydzień, i to do nich przemawia — mówi Krzysztof Koza.

81 proc. - tylu inwestujących na platformach foreksowych zakończyło 2013 r. pod kreską.