Odbywające się co trzy lata szczyty przebiegają według tego samego scenariusza. Chińczycy obiecują Afryce pomoc rozwojową i miliardy dolarów pożyczek (tym razem 20 mld w ciągu trzech lat). Afrykanie sprzedają bogactwa naturalne i otwierają rynki na chińskie towary. Tradycyjnie, polityką wewnętrzną państw-uczestników i prawami człowieka nikt sobie głowy nie zawracał.
Utworzone w 2000 roku z inicjatywy Pekinu FOCAC oficjalnie jest instytucjonalnym mechanizmem wielostronnej współpracy między Chinami a 50 obecnie krajami afrykańskimi. W praktyce służy realizacji interesów Chińskiej Republiki Ludowej, której rozpędzona gospodarka niczym tlenu potrzebuje importowanych surowców. Bez inwestycji w afrykańską infrastrukturę Chiny nie byłyby w stanie ich importować.
W spotkaniu uczestniczyła nowo wybrana (w zeszłym tygodniu) sekretarz generalnej Unii Afrykańskiej Nkosazana Dlamini-Zuma z RPA.
Dla aktualnego chińskiego kierownictwa, które za kilka miesięcy przekaże władzę nad partią i państwem kolejnemu pokoleniu technokratów z Komunistycznej Partii Chin, był to ostatni szczyt.
Chiny są pierwszym partnerem handlowym Afryki, jednym z głównych inwestorów i darczyńców (Afryka otrzymuje prawie połowę chińskiej pomocy). Pekin określa relacje z Afryką jako „współpracę z obopólną korzyścią” (win-win). „Obopólna” nie znaczy jednak jednakowa. Więcej zyskuje „fabryka świata”, czyli Chiny, a Afryce pozostaje odgrywanie roli dostarczyciela surowców. Należy przy tym zaznaczyć, że jeśli nawet chińska pomoc nie sprzyja rozwojowi Afryki, to z pewnością nie szkodzi jej bardziej niż polityka Zachodu.
Problem z oceną chińskich obietnic polega na trudności odróżnienia biznesu od pomocy rozwojowej ze względu na niedookreślone sposoby i cele jej udzielania. Nad taką formą współpracy wisi nieuchronnie podejrzenie o robienie interesów gospodarczych i politycznych pod przykrywką górnolotnych deklaracji i o chęć uzależnienia od siebie słabszych partnerów.
Na FOCAC przyjmowane są wprawdzie trzyletnie plany działań, jednak z państw afrykańskich tylko RPA i Etiopia wypracowały instytucjonalne mechanizmy monitorujące wykonanie ustaleń kolejnych szczytów.
Relacje Chin z państwami Afryki zaczynają stanowić ważny element chińskiej strategii wzmacniania własnej pozycji międzynarodowej. W długofalowej strategii ChRL stara się poszerzyć o afrykańskie państwa swoją strefę wpływów politycznych.
Na szczycie prezydent Hu Jintao ponowił zaproszenie państw Afryki do tworzonego „chińskiego klubu”. „Chiny i Afryka powinny zwiększyć koordynację i współpracę w sprawach międzynarodowych. Powinniśmy przeciwstawić się praktyce wykorzystywania małych przez dużych, dominacji silnych nad słabymi, gnębienia biednych przez bogatych” – powiedział.
Afryka za kredyty i bezzwrotną pomoc odwdzięcza się Chinom, udzielając im poparcia w Radzie Bezpieczeństwa ONZ oraz dyplomatycznej rywalizacji z Tajwanem. Proces zacieśniania chińsko–afrykańskiej współpracy w niedalekiej już przyszłości może mieć wpływ na globalny układ sił.
Chiny, druga gospodarka na świecie pod względem wielkości PKB, w kontaktach z biednymi państwami afrykańskimi podkreśla swój status kraju rozwijającego się i pokrzywdzonego przez kolonialną dominację. Ma to stanowić dowód zrozumienia potrzeb afrykańskich partnerów oraz uwiarygodnić starania Pekinu o przywództwo w nieformalnym ruchu państw Południa w sporze z bogatą Północą.
W rywalizacji o Afrykę z Zachodem Chiny używają gospodarczych i politycznych wpływów na rządy, koła biznesowe i zwykłych mieszkańców kontynentu. Pekin nie cofa się przed wchodzeniem do afrykańskich państw i regionów uznawanych przez konkurentów za zbyt ryzykowne. Poparcie udzielane przez Chiny autorytarnym rządom w Afryce stanowi główny powód krytyki ze strony Zachodu.
Z drugiej strony Zachód zdaje sobie sprawę z niemożliwości uporania się w pojedynkę z ogromem problemów Afryki. Działania ChRL, sprzyjające rozwojowi społeczno–gospodarczemu, okazują się wielce przydatne w realizacji np. strategii UE. Paradoksalnie, Chiny są jednocześnie postrzegane jako konkurent i sojusznik.
W nowej „neokolonialnej” rywalizacji państwa afrykańskie stosują wypróbowaną w czasach zimnej wojny taktykę. Wykorzystują gotowość konkurentów do udziału w międzynarodowej licytacji o ich bogactwa. Za lojalność Afryki Chiny muszą płacić coraz wyższą cenę.
Chińska polityka wobec Afryki cechuje się stosowaniem różnych środków w zależności od celów. Pekin, jak każde inne państwo, kieruje się własnym interesem, a Zachód, krytykowany szeroko w świecie za stosowanie podwójnych standardów, nie może już jak niegdyś potępiać ChRL. O sile polityki Pekinu świadczy powodzenie szczytu FOCAC w 2006 r., który był największym spotkaniem o randze międzynarodowej, jakie zorganizowano w Chinach od 1949 r.