Przewodzący Unii Europejskiej Luksemburg przygotował własną propozycję wspólnego budżetu.
Luksemburg, który w tym półroczu przewodzi UE, ma szansę doprowadzić do kompromisu w sprawie unijnego budżetu na lata 2007-13.
Jest nadzieja
Dlaczego? Bo w opinii Jarosława Pietrasa, ministra ds. europejskich i szefa Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, jest państwem bezstronnym. Świadczy o tym dystans, z jakim ten mały, ale bogaty kraj podchodzi do sugerowanego przez sześć państw-płatników netto zamrożenia budżetu na poziomie 1 proc. PKB, a także do tzw. rabatu brytyjskiego (obniżonej składki Albionu).
Co więcej, Luksemburg przygotował własny projekt budżetu. Pierwszy przygotowała Komisja Europejska (budżet na poziomie 1,14 proc. PKB), przy sprzeciwie wspomnianej szóstki.
— Luksemburg ma już gotowy dokument, ale jeszcze nie ujawnia go w całości. Przymiarka do kompromisu powinna być przedstawiona na marcowym szczycie UE w Brukseli lub zaraz po nim — mówi Jarosław Pietras.
Na razie wiadomo tylko, że Jean-Claude Junker, premier Luksemburga, opowiada się za nierównym zmniejszeniem unijnego budżetu. W uproszczeniu cięcia mają ominąć biedniejsze nowe państwa członkowskie.
Teraz propozycję Luksemburga wezmą pod lupę zastępy ekspertów z poszczególnych krajów.
Niemiecka przeszkoda
W maju premier Junker zaprasza do siebie na konsultacje wszystkich szefów rządów UE. Rozmowy będą trudne, zwłaszcza z Niemcami.
— Ponad 1-proc. budżet UE oznacza, że Berlin będzie musiał pożyczyć brakujące środki na rynku finansowym, co oprócz kosztów może pogorszyć niemiecki deficyt — mówi Jarosław Pietras.
Mimo to — zdaniem ministra — politycy niemieccy nie widzą bezpośredniego związku między budżetem UE a spełnieniem wymogów paktu stabilności i wzrostu.