Co polski biznes może stracić na Białorusi

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2021-11-17 20:00

Co 10. cudzoziemiec na budowie jest Białorusinem. Tamtejsi producenci rozpychają się na naszym rynku. Rząd bada polsko-białoruskie kanały handlowe, by sprawdzić ciągłość produkcji w razie ich zamknięcia.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie towary polskie firmy importują z Białorusi
  • jakich informacji od organizacji branżowych oczekuje resort rozwoju
  • czy polskie firmy są w stanie zaspokoić popyt w razie zerwania białoruskich łańcuchów dostaw

2,5 mld USD — to wartość wymiany handlowej w pierwszej połowie roku między Polską a Białorusią. Dynamicznie rośnie import, który sięga już 1,1 mld USD. Kupujemy w tym kraju m.in. dużo drewna, cementu i stali. To towary kluczowe zwłaszcza dla krajowej budowlanki, w której pracuje wielu białoruskich fachowców. Przedsiębiorcy z uwagą śledzą więc migracyjny kryzys, a urzędnicy badają transgraniczne kanały handlowe, by sprawdzić, czy i jak sytuacja i zaostrzenie problemów na granicy wpłyną na ciągłość produkcji w kraju.

— Kryzys migracyjny na wschodniej granicy na razie nie wpływa na dostępność pracowników z Białorusi. Przepływ odbywa się w miarę płynnie, chociaż czas przekroczenia granicy znacznie się wydłużył. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie sytuacja nie zmieni się diametralnie, bo prawie co dziesiąty pracownik zagraniczny zatrudniany przez firmy budowlane pochodzi właśnie z Białorusi — mówi Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.

Barbara Dzieciuchowicz, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa, zakłada, że Białorusini, którzy chcą pracować w Polsce, już do nas przyjechali, i ma nadzieję, że mimo konfliktu na granicy będą mogli pozostać na naszych budowach.

Ciągłość dostaw pod lupą urzędników

Utrudnienia spodziewane są natomiast w przepływie towarów, co wynika z zamykania przejść granicznych lub korkowania się przejazdów. W związku z sytuacją na polsko-białoruskiej granicy Ministerstwo Rozwoju i Technologii wysłało do firm i organizacji branżowych pismo, w którym prosi o informacje dotyczące łańcuchów dostaw oraz wskazanie produktów, komponentów i surowców niezbędnych do utrzymania ciągłości produkcji. Czas na odpowiedź mija dziś. Resort obiecał też przesłać „PB” odpowiedzi na pytania dotyczące przyczyn i motywów tych pytań. Przedstawiciele branży uważają, że zbadanie sytuacji przez rząd jest konieczne ze względu na zapowiadane przez Komisję Europejską rozszerzenie sankcji nałożonych na Białoruś.

Stalowa lawa płynie ze Wschodu

— Skontaktowaliśmy się z naszymi członkami i udzielimy odpowiedzi w terminie. Z pierwszych sygnałów wynika, że nie uzupełniają własnej produkcji dostawami z Białorusi, ale import wyrobów stalowych z Białorusi dynamicznie rośnie — mówi Stefan Dzienniak, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH).

Według danych HIPH po ośmiu miesiącach 2021 r. krajowa produkcja sięgnęła 5,7 mln ton, co oznacza wzrost o 9 proc. r/r, a import z krajów trzecich wyniósł 3,1 mln ton, rosnąc aż o 54 proc. Z Białorusi na nasz rynek wpłynęło 220 tys. ton wyrobów stalowych, podczas gdy w całym 2020 r. 199 tys. ton. Wzrost jest zaskakujący tym bardziej, że białoruska stal już jest objęta cłami antydumpingowymi, a mimo to jej sprzedaż na polskim rynku ostatnio dynamicznie rośnie. Stefan Dzienniak zapewnia, że branża przygotowuje się do złożenia wniosku o przedłużenie środków ochrony przed dumpingowym importem z Białorusi, popiera też pomysł sankcji wobec białoruskich dostawców.

— Niektórzy próbują oszczędzić, kupując białoruskie wyroby. Ze względu na patriotyzm gospodarczy czy niespełnianie przez białoruskich producentów norm ochrony środowiska polscy klienci nie powinni kupować ich towarów — uważa Stefan Dzienniak.

Rodzi się pytanie, czy krajowi wytwórcy są w stanie zaspokoić popyt na rodzimym rynku, tym bardziej że na początku przyszłego roku Cognor planuje wygasić na czas remontu produkcję w dwóch zakładach. Obecnie produkuje na zapas, by nie zostawić klientów bez towaru, a zablokowanie nieuczciwej białoruskiej konkurencji Przemysław Sztuczkowski, prezes giełdowej grupy, uważa za konieczne.

Stefan Dzienniak podkreśla, że inne zakłady działające na polskim rynku mają jeszcze wolny potencjał, więc w razie sankcji czy blokady granicy z Białorusią bez problemu zaspokoją popyt w kraju.

Oficjalnie na razie nie chcą się wypowiadać dystrybutorzy stali. Polska Unia Dystrybutorów Stali poinformowała wczoraj „PB”, że zbiera jeszcze dane od przedsiębiorców i dopiero dziś będzie mogła wypowiedzieć się na temat łańcuchów dostaw w kryzysie migracyjnym.

Zator na granicy:
Zator na granicy:
Na białoruskich przejściach granicznych ciągną się kilometrowe kolejki ciężarówek, co utrudnia przepływ towarów. Kryzys migracyjny nie wpływa natomiast na razie na kolejowe przewozy, np. towarów z Jedwabnego Szlaku, i trudno prognozować, czy Białoruś albo kraje Unii Europejskiej zdecydują się go zablokować.
AA/ABACA

Pisma z resortu rozwoju nie dostały natomiast organizacje budowlane, a przecież z Białorusi sprowadzane są przede wszystkim wykorzystywane głównie w budownictwie pręty i walcówka.

Wpływu sytuacji na granicy na polski rynek budowlany nie można jednak oceniać tylko przed pryzmat polsko-białoruskich relacji handlowych. Przez Białoruś przywozi się do Polski także sporo stali z Rosji. Z danych HIPH wynika, że w ciągu ośmiu miesięcy tego roku import z Rosji sięgnął 1,1 mln ton, czyli niemal tyle, ile w całym ubiegłym roku. Milion ton przekroczyły także dostawy z Ukrainy wobec niespełna 700 tys. ton w całym 2020 r. Zaostrzenie kryzysu migracyjnego i ewentualna blokada białoruskiej granicy może wpłynąć na płynność dostaw z innych wschodnich krajów i w konsekwencji na dostępność stali, na którą zapotrzebowanie ma rosnąć od wiosny 2022 r.

Białoruski cement i awarie u krajowych producentów

Coraz mocniejszy łańcuch dostaw wiąże też polskie firmy budowlane z białoruskimi dostawcami cementu.

— Polskie firmy od wielu tygodni mierzą się z rekordowymi cenami materiałów i coraz częściej narzekają na ich dostępność zarówno w segmencie infrastrukturalnym, jak też kubaturowym. Duże zapotrzebowanie na cement firmy często pokrywają znacznie tańszym produktem z Białorusi, którego producenci nie muszą przestrzegać wyśrubowanych unijnych norm klimatycznych — mówi Damian Kaźmierczak.

Z danych Stowarzyszenia Producentów Cementu (SPC) wynika, że w ciągu ośmiu miesięcy tego roku na polski rynek wpłynęło 353 tys. ton cementu z Białorusi, o 19,5 proc. więcej niż w tym samym okresie roku ubiegłego. Przedstawiciele firm budowlanych podkreślają jednak, że w Polsce od kilku miesięcy zdarzają się problemy z dostępnością cementu, co dodatkowo motywuje firmy do zakupów na Białorusi. Pojawiają się nawet sygnały, że m.in. z powodu niedoboru tego surowca może się opóźnić realizacja niektórych kontraktów infrastrukturalnych.

Krzysztof Kieres, przewodniczący SPC, informuje, że lokalnie zdarzały się problemy z dostawą cementu, które wynikały np. z awarii w zakładach cementowych czy niedawnej awarii w zespole energetycznym w Bełchatowie. Podkreśla jednak, że mimo lokalnych problemów całkowita produkcja cementu w kraju nie będzie odbiegać od dotychczasowej i zaspokoi zapotrzebowanie szacowane na 19 mln ton. Cementownie usuwają awarie i w razie zablokowania importu z Białorusi bez problemu sprostają krajowemu popytowi.

Działające w Polsce firmy od dawna zresztą domagają się embarga na białoruski cement nie tylko z powodu problemów na granicy, ale także środowiskowych.

— W ramach sankcji, które już zostały zastosowane przeciw białoruskiemu reżimowi, branża apelowała do premiera, aby wprowadzić embargo na import cementu. Niestety nie doczekaliśmy się reakcji. Byłoby to bardzo dotkliwe dla białoruskich państwowych właścicieli cementowni, którzy bezkarnie, nie ponosząc kosztów klimatycznych, wjeżdżają z tańszym cementem na teren Polski i Unii Europejskiej. Konkurencji się nie boimy, ale to jest nieuczciwa konkurencja — podkreśla Krzysztof Kieres.

Kryzys nie zatrzyma dużych budów

Przedstawiciele dużych korporacji budowlanych zapewniają, że kryzys nie odbije się na strategicznych kontraktach budowlanych.

— Budimex nie jest uzależniony od dostaw ze Wschodu, gdyż 95 proc. materiałów wykorzystywanych do realizacji naszych kontraktów pochodzi od polskich producentów. Kupując stal, cement, kruszywa, asfalt, szyny bazujemy głównie na partnerach działających w Polsce. Na bieżąco współpracujemy z ponad ośmioma tysiącami partnerów biznesowych, a większość z nich stanowią firmy polskie. Obecnie realizujemy kilka kontraktów infrastrukturalnych w rejonie wschodniej Polski bez zakłóceń w dostawie materiałów. Uważamy, że to się nie zmieni — zapewnia Artur Popko, prezes Budimeksu.

Podobnie działa Strabag.

— Nie zaopatrujemy się w cement sprowadzany z zagranicy. Na nasze budowy dostarczany jest z krajowych cementowni. Nie kontraktujemy materiałów na Białorusi, a kryzys migracyjny i stan wyjątkowy na granicy nie mają wpływu na nasze budowy — zapewnia Wojciech Trojanowski, członek zarządu Strabaga.

Szlaban na pociągi z Polski

Konflikt z białoruskim reżimem ma wpływ na eksport do tego kraju. Jednym ze sztandarowych produktów eksportowych z Polski były niedawno pojazdy kolejowe — w ubiegłym roku Pesa finalizowała kontrakt na dostawę sześciu pociągów spalinowych za 65 mln EUR.

— Mieliśmy szansę na kontynuację współpracy, ale już podczas poprzedniego etapu nakładania sankcji na Białoruś jej zacieśnienie okazało się niemożliwe — informuje Maciej Grześkowiak, rzecznik Pesy.

Bydgoska spółka nie nastawia się więc na pozyskanie kolejnych zamówień z Białorusi.