Co się zacięło w niemieckiej maszynie

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2025-04-24 20:00

O strukturalnym kryzysie niemieckiej gospodarki, klimatycznych złudzeniach Berlina, cyfrowych zaniedbaniach i szansie dla Polski — w nawiązaniu do książki „Kaput” Wolfganga Münchaua — opowiada dr Krzysztof Mazur, politolog i były wiceminister rozwoju.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

PB: Zacznijmy od tytułu książki —Kaput” to mocne słowo. Czy naprawdę sytuacja niemieckiej gospodarki jest aż tak dramatyczna, jak sugeruje autor?

Dr Krzysztof Mazur: Tytuł nie odnosi się wprost do obecnej kondycji gospodarczej, raczej do końca pewnej epoki — niemieckiego cudu gospodarczego. Dane są nieubłagane — od 2008 r. produkcja przemysłowa naszych zachodnich sąsiadów znajduje się w stagnacji, a po 2017 zaczęła się załamywać. Dziś jej poziom odpowiada temu sprzed 20 lat.

Z lektury płynie jasny wniosek — kto chce za Odrą szukać, jak dawniej, wzoru sukcesu gospodarczego, może srodze się zawieść.

Jeśli spojrzymy na niemiecki model gospodarczy — przez dekady oparty na eksporcie i sile przemysłu — coraz wyraźniej widać, że doszedł on do kresu swojej skuteczności. Tytuł „Kaput” może brzmieć prowokacyjnie, ale stoi za nim trafna i dobrze udokumentowana diagnoza.

Czyli problem nie jest tylko cykliczny, ale strukturalny?

Owszem. Wolfgang Münchau stawia tezę, że mamy do czynienia nie ze zwykłą zadyszką koniunktury, ale z kryzysem głęboko osadzonym w strukturze niemieckiej gospodarki, wynikającym z trzech głównych słabości. Po pierwsze — niemiecki model gospodarczy to neomerkantylizm, czyli silne uzależnienie od eksportu i bliska współpraca państwa z wielkimi koncernami przemysłowymi i finansowymi. To działało przez długi czas, ale dziś ten układ staje się barierą, a nie siłą napędową. Kryzys tego modelu dodatkowo wzmacnia Trump, który nie chce, żeby USA miały tak duży deficyt handlowy. Po drugie — technologiczne zapóźnienie. Niemcy to czempioni drugiej rewolucji przemysłowej — motoryzacja, chemia, przemysł ciężki, ale w ostatniej — cyfrowej — pozostają w tyle. Ich obecność wśród gigantów nowych technologii jest nieadekwatna do wielkości i znaczenia ich gospodarki. Po trzecie — niewydolność instytucji i infrastruktury. Przykład? Grafik mieszkający pod Berlinem, który nie mogąc wysłać pliku przez internet, jedzie z nim konno do drukarni. Materiał jest szybciej niż przez sieć. To obrazek symboliczny, ale trafnie oddaje skalę problemu.

To co z czwartą rewolucją przemysłową? W końcu pojęcie ukuł Klaus Schwab — Niemiec, a Niemcy jednak w tyle.

Tu pojawia się pewien paradoks. Schwab i Forum Ekonomiczne w Davos rzeczywiście promują ideę przemysłu 4.0 — automatyzacji, robotyzacji, internetu rzeczy. Niemcy próbują się w to wpisać — Siemens radzi sobie nieźle, ale cyfrowy rdzeń gospodarki nadal nie jest ich mocną stroną. W globalnym zestawieniu 100 największych firm technologicznych Niemcy występują tylko z koncernem SAP, dostawcą oprogramowania biznesowego, i Infineon Technologies, producentem półprzewodników. Dla porównania: USA mają kilkadziesiąt firm, Tajwan, Holandia — po cztery, Japonia — pięć, Chiny — dziewięć. Tylko dwie organizacje to margines.

Dlaczego? Przecież przed wojną to Niemcy byli centrum innowacji naukowych, technologicznych.

To prawda. Jeszcze przed I wojną światową niemieccy naukowcy dominowali w fizyce teoretycznej. Göttingen, Planck, Heisenberg... Ale po dojściu Hitlera do władzy wielu z nich — często pochodzenia żydowskiego — wyemigrowało do USA. Amerykanie szybko zrozumieli, że nauka to także potęga militarna i gospodarcza. Projekt Manhattan — uzyskanie energii jądrowej i produkcja nowej broni — był początkiem systemowego podejścia. Programy publiczne wspierały badania, które napędzały gospodarkę. Zdemilitaryzowane w 1945 r. Niemcy nie miały takiego impulsu.

Czyli Dolina Krzemowa nie powstała przypadkiem. A co z niemieckimi inwestycjami w technologie w ostatnich dekadach?

Był moment ożywienia — lata 90. i Neuer Markt we Frankfurcie, odpowiednik Nasdaq, giełdy papierów wartościowych w USA. Niemieckie spółki technologiczne rosły w zawrotnym tempie, aż pękła bańka internetowa. Straty sięgnęły 96 proc. Inwestorzy się zrazili, rynek się nie odrodził. Po przeżyciu podobnej hekatomby Amerykanie się otrząsnęli, Niemcy niekoniecznie.

Dotykamy tu kwestii mentalności. Niemiecka kultura porządku i stabilności nie pasuje do ryzykownej natury innowacji?

Jest coś na rzeczy. „Ordnung muss sein” to nie tylko powiedzenie, to sposób myślenia. Niemcy są przywiązani do tego, co materialne, sprawdzone. IT, start-upy, sztuczna inteligencja to dla nich często zbyt nieuchwytne, a przecież świat idzie właśnie w tę stronę.

Porozmawiajmy o geopolityce. Umowa z Mercosurem — z jednej strony szansa dla niemieckiego eksportu, z drugiej zagrożenie dla europejskiego rolnictwa. Jak to wygląda z polskiej perspektywy?

Ocena zysków i strat wcale nie jest jednoznaczna. Polska motoryzacja, silnie powiązana z niemiecką, daje około 400 tys. miejsc pracy, 8 proc. PKB i 13,5 proc. wartości eksportu. Dlatego zależy nam, by niemieckie auta sprzedawały się dobrze. Jednocześnie — podobnie jak Francja czy Austria — mamy rolnictwo, które wymaga ochrony, a umowa z Mercosurem otwiera rynki na południowoamerykańskie produkty rolne, utrudniając zachowanie równowagi. Mimo to nie jest to zero-jedynkowy dylemat Niemcy kontra Polska, lecz pytanie o to, w które sektory chcemy bardziej inwestować i je wzmacniać.

A co z Rosją? Tani gaz przez dekady był filarem niemieckiego przemysłu. Czy Berlin znów spróbuje dogadać się z Moskwą?

Decyzja nie zapadnie w Berlinie. Klucz leży w Waszyngtonie. To Amerykanie dziś kształtują architekturę bezpieczeństwa i energetyki w Europie. Sami są eksporterami gazu, więc nie mają interesu w ponownym uzależnieniu Niemiec i UE od Rosji. Owszem, pojawiają się sygnały o przetargach na odbudowę Nord Streamu, ale to raczej temat, który może przysłużyć się Trumpowi jako element nacisku.

Wróćmy do polityki klimatycznej. Niemcy odcięli się od atomu, promowali OZE, teraz zmagają się z deficytami. Czy przeproszą się z energetyką jądrową?

Prawdopodobnie tak. Decyzja o rezygnacji z atomu była błędem, a dziś coraz częściej mówi się o wpływie rosyjskich służb na wzmacnianie nastrojów antyatomowych w Niemczech. Dziś walczą ze sobą dwie siły. Zieloni doprowadzili do wpisania neutralności klimatycznej do konstytucji, co oznacza, że niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny może blokować każdą politykę, która temu celowi zagraża. Ale reakcja społeczna jest silna — rośnie poparcie dla AfD, która sprzeciwia się temu kursowi, domaga się powrotu do atomu i protekcjonizmu. W ostatnich sondażach przegoniła CDU/CSU.

A jak Polska powinna się odnaleźć w tej sytuacji? Cieszyć się z problemów sąsiada?

Na krótką metę problemy Niemiec to również nasze problemy, bo jesteśmy gospodarczo powiązani. Długofalowo natomiast to ogromna szansa. Polskie firmy mogą wejść w lukę po niemieckich, przejmując część wysokomarżowej produkcji. A polscy politycy? Mogą przestać oglądać się na Berlin.

Ale czy mamy do tego wystarczający impet? Rząd wydaje się mniej ambitny. Nadzieja leży w przedsiębiorcach?

Nadzieja leży w zmianie pokoleniowej. Pokolenie 30- i 40-latków ma inne ambicje niż ich poprzednicy. Nie zadowala się miejscem przy stole — chce coś ugrać. To widać w takich inicjatywach jak CPK, energetyka jądrowa czy AI. Nowe pokolenie nie pyta, czy damy radę, tylko jak szybko zaczynamy.

To ostatnie pytanie. Czy zniesienie przez Niemców hamulca długu to przejaw zmiany kursu? Sygnał — budzimy się, czas ratować gospodarkę?

To przełom. Niemcy rezygnują z dogmatu fiskalnego, który był niemal święty od lat 30. XX wieku, trauma hiperinflacji weimarskich Niemiec. Ale efekty tej zmiany — nawet przy pełnej determinacji — zobaczymy dopiero za 3-4 lata. I tu jest niepewność. Społeczeństwo nie zareagowało entuzjastycznie. Rosną notowania AfD. To może być ostatnia próba utrzymania dotychczasowego porządku. Jeśli zawiedzie, czeka nas zupełnie nowa rzeczywistość polityczna w Niemczech. Ale jest też dobra wiadomość — to świetny czas dla polskich firm, by rozpychać się na niemieckim rynku.

Dr Krzysztof Mazur

Prezes Rady Polskich Przedsiębiorców Globalnych. Pracownik Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prowadzi youtubowy kanał GeoEkonomia (o globalnych zależnościach między gospodarką, technologią, polityką i życiem społecznym). W przeszłości zarządzający Funduszem PKO Venture Capital, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju i prezes Klubu Jagiellońskiego.