Coś pięknego

opublikowano: 24-09-2015, 22:00

MÓJ ŚWIAT: Roman Durka rozkochał się w misternych detalach. Bo jeśli coś kolekcjonować, to tylko przedmioty, o których każdy powie: cacko.

Mocne otwarcie, to jest coś. Wie o tym Roman Durka, wiceprezes giełdowego Sygnity. Z szafki w swoim gabinecie sprawnym ruchem wyciąga pierwsze bijące blaskiem pudełko. To miniatura Świętych Drzwi otwieranych w Watykanie jedynie na przełomie wieków. Pozłacane cacko kryje jeszcze większy rarytas: oto Papal Pen, srebrno-złote pióro wieczne z limitowanej serii 50 egzemplarzy. Chwila poszukiwania ze szkłem powiększającym i już widać wygrawerowaną cyfrę 1.

Roman Durka
Roman Durka
Od kwietnia wiceprezes Sygnity, firmy specjalizującej się m.in. w doradztwie informatycznym, produkcji i wdrażaniu oprogramowania oraz integracji usług i procesów. Wcześniej był szefem polskich struktur m.in. IBM i Della.
Marek Wiśniewski

— Tak, to najbardziej wyjątkowy okaz w mojej kolekcji, najcenniejszy, bo pierwszy z serii — mówi Roman Durka i zaczyna opowieść o tym, jak z marzeń o wiecznych piórach i zegarkach z pasją przeszedł do czynów.

Nowicjusz z kolejki

W domu rodzinnym Romana Durki w Szklarskiej Porębie nikt nie zaprzątał sobie głowy takimi zbytkami jak kolekcjonerskie artykuły piśmiennicze. A przyszły menedżer rynku IT już wtedy podziwiał pióra i zegarki za kunszt artystyczny połączony z praktycznością.

— W końcu przyszedł czas, kiedy było mnie stać na spełnianie marzeń. W 2002 r. przeczytałem gdzieś o papieskiej serii i zacząłem jej szukać po omacku. Szybko nauczyłem się rynku, trafiłem do warszawskiego Bazarnika, który takowe pióra sprowadzał. Okazało się, że serie srebrnych, a także i złotych piór już dawno wyprzedano. Wkrótce Watykan wraz z włoską manufakturą Montegrappa wypuścił jednak kolejną limitowaną serię na Polskę. Pióra powstały z połączenia dwóch kruszców — opowiada Roman Durka. Cena? Kilkanaście tysięcy złotych, część dochodu ze sprzedaży szła na wsparcie ubogich dzieci w Rio de Janeiro. Menedżer w pędzie za marzeniami nie ograniczał się do planu minimum. Zapisał się na dodatkową pulę piór i w dniu polskiej premiery stawił się przed drzwiami Bazarnika. O 4 rano. I wystał egzemplarz nr 1.

— Zastosowałem starą, dobrą metodę z czasów PRL. Byłem pierwszy w kolejce, za mną stało kilku innych zapalonych kolekcjonerów — wspomina biznesmen. Dziś wartość Papal Pena to kilkadziesiąt tysięcy złotych, jednak dla Romana Durki to papierowe wyliczenia. Nie zamierza sprzedać żadnego z cennych egzemplarzy ze swej kolekcji. Nie o pieniądze przecież chodzi, lecz o emocje związane z obcowaniem z wyjątkowymi przedmiotami.

Mapa z limitów

— Wszystkich piór, łącznie z używanymi na co dzień marki Mont Blanc, mam mniej więcej 30. Naprawdę cennych, wyjątkowych jest około 10. Przy czym nie interesują mnie okazy wyceniane na setki tysięcy złotych, obłożone drogimi kamieniami. Takie kojarzą mi się raczej z biżuterią — tłumaczy wiceprezes Sygnity.

W jego topowej dziesiątce są dwa pióra Montegrappy. Misternie pakowane, z osobną historią, podsycające emocje. Seria Amerigo Vespucci (oczywiście limitowana) z wygrawerowaną mapą mórz i oceanów to rzemieślniczy pean na część włoskiego żaglowca nazwanego imieniem wielkiego odkrywcy. W pachnącym hebanowym pudełku jest miejsce nie tylko na certyfikaty, ale i na elegancko wydrukowane mapy.

— Kiedy jeden z dziennikarzy TVN Biznes zobaczył to pióro, powiedział, że mnie nie wypuści ze studia, jeśli mu go nie sprzedam — śmieje się menedżer. Zdobienia kuszą jeszcze bardziej w modelu Gea — fachowcy z Montegrappy wygrawerowali na nim mapę świata.

— Proszę zobaczyć, jaka misterna stalówka — cieszy się Roman Durka i wyciąga z komody kolejne okazy.

Kurtyna Casanovy

— To nie tak, że uparłem się na motyw żeglarski, wodny — mówi kolekcjoner, pokazując pióro marki Visconti, na którym łukowate fale białej laki i stali dentystycznej mają odwzorowywać kręgi na wodzie. Na zakupach zasady ma dwie: kupuje rzadkie, limitowane, ale nowe okazy i nie kieruje się modami, ceną czy dobrymi radami. Po prostu wybiera te, które wpadną mu w oko. A że jest wybredny, zwykle są to 1-2 sztuki rocznie.

— Na niektóre pióra trzeba się zapisywać i czekać kilka kwartałów na dostawę — tłumaczy wiceprezes Sygnity. Nie czekał jednak długo na dwa wyjątkowe egzemplarze w swoim zbiorze. To prezenty od żony: jeden, z odwzorowaniem kurtyny La Scali i płytą dołączoną do pudełka, poświęcony jest pamięci Giuseppe Verdiego.

Pióro powstało w warsztatach Aurory, włoskiej firmy, która wypuściła na rynek także inny model z kolekcji Romana Durki. Jest poświęcony Florencji, więc wygrawerowano na nim rzeźbę Dawida.

— Prezentem od żony jest również okaz zdobiony motywem akwaforty, przedstawiającej parę kochanków. To hołd dla Casanovy z okazji 200-lecia jego śmierci — wyjaśnia gospodarz, a jego słowa na chwilę zagłuszają donośne dźwięki dochodzące z blatu komody.

Lot w kosmos

Bo na komodzie stoi rotomat, imitujący ruchy nadgarstka i cyklicznie nakręcający ułożone w nim zegarki. Jest ich nieco mniej niż piór. Powód prozaiczny — za jeden dobry zegarek kupić można kilka piór. Chlubą tykającej kolekcji jest (szwajcarski oczywiście) Blancpain, najcieńszy automat świata. A że manufaktura liczy sobie już 280 wiosen, to nie ma co się nastawiać na wydatek poniżej wartości wygodnego samochodu. W podobnej cenie są też okazy z ręcznie giloszowaną tarczą (to technika rysowania lub mechanicznego odciskania wzoru na powierzchni przedmiotu, np. koperty zegarka, stosowana od XVII w.). Poczciwe Rado z kopertą ze spiekanych węglików tytanu to przy tym ubogi kuzyn — kosztuje ledwie 10 tys. zł, ale wyróżnia się niebanalnym wzornictwem. Uwagę zwraca też tzw. szafa, czyli topowy model Xenexa do kupienia już za kilkaset dolarów. Jest jeszcze m.in. Fortis, jedyny obok Omegi dostawca czasomierzy dla kosmonautów. Model Fortisa wyróżnia idealnie czarna tarcza i specjalny szlif szkła, ograniczający odbijanie światła. Kosztuje swoje, choć nie kosmicznie dużo, podobnie jak sąsiadujący z nim Maurice Lacroix. Co w tym zbiorze robi polski czasomierz z reaktywowanej niedawno marki Błonie? Na pewno nie rumieni się ze wstydu ani się nie kurzy.

— Regularnie noszę wszystkie swoje zegarki, także Błonie. Wieczorami je nakręcam, przekładam, sprawdzam. A raz na 2-3 lata zanoszę do specjalisty, który wszystko rozkręca, zalewa spirytusem, gotuje, skręca i zalewa nowym olejem. I zabawa zaczyna się od początku — żartuje kolekcjoner. &

Rarytasy. Papal Pen — papieskie pióro — zajmuje wyjątkowe miejsce w kolekcji Romana Durki. Jego egzemplarz jest pierwszym z serii. Poniżej: Poświęcone pamięci kompozytora Giuseppe Verdiego pióro marki Aurora i egzemplarz z pracowni Montegrappa z serii Amerigo Vespucci.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: KAROL JEDLIŃSKI

Polecane