Ćwiczenia z wyobraźni nie zalicza się tak łatwo

Jacek Zalewski
opublikowano: 2002-12-20 00:00

Wczorajszy dzień potwierdził, że żyjemy jednak w ciekawych czasach. Precyzyjnie zaplanowane kalendarium wydarzeń w stołecznym trójkącie Wiejska — Aleje Ujazdowskie — Krakowskie Przedmieście zostało nieoczekiwanie wzbogacone. Ledwie zgromadzona w gmachu Sejmu na opłatku elita narodu rozeszła się, ledwie w Sali Kolumnowej ucichły śpiewane przez chór kolędy — a tu wejściem od strony biblioteki wdarła się siermiężna, bezrobotna i głodna rzeczywistość.

Incydent w Sejmie nieoczekiwanie szybko zaktualizował wnioski z posiedzenia Rady Gabinetowej, które zaledwie dwie godziny wcześniej zakończyło się w Pałacu Prezydenckim. Obrady rządu pod przewodnictwem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego poświęcone były dokończeniu tematu nie zamkniętego 6 listopada — czyli strategii rozwoju Polski po integracji z Unią Europejską. Oczywistym wnioskiem, wynikającym zarówno z końcówki naszych negocjacji akcesyjnych, jak i obecnej sytuacji gospodarczej, społecznej, demograficznej etc., jest konieczność zweryfikowania programów rozwoju kraju.

Premier zwrócił uwagę, iż czteroletnia kadencja parlamentu i rządu zostanie podzielona na dwie wyraźnie różniące się części, a czasową cezurą będzie 1 maja 2004 r. Dlatego wczorajszą, bardziej teoretyczną dyskusję rządu goszczącego u prezydenta, Leszek Miller określił jako „ćwiczenie z wyobraźni”. Ciekawe, czy ministrowie dostrzegli tam na przykład stopę zarejestrowanego bezrobocia na poziomie 25 proc., której osiągnięcie całkiem realnie zagraża Polsce w pierwszych unijnych latach, jeśli mamy pójść drogą przetartą przez Hiszpanię...

Analizując nastroje społeczne przed unijnym referendum, Aleksander Kwaśniewski wyraził nadzieję, iż zwolennicy wejścia Polski do UE otrzymają przed głosowaniem wsparcie od... ortodoksyjnych przeciwników integracji. Jakie? FREKWENCYJNE! Wygląda na to, że w tej sprawie obie strony rzeczywiście mogą osiągnąć porozumienie. Na przykład liderzy LPR zapowiedzieli intensywną kampanię przedreferendalną, z finałowym wezwaniem do głosowania NIE — zamiast demonstracyjnego pozostawania w domu.

W związku z tezą prezydenta należy wyrazić ubolewanie, iż w ustawie budżetowej nie przeszedł wniosek opozycji, aby w rezerwie celowej wpisano wydatki związane z „promocją i kompleksową informacją o pozytywnych i negatywnych skutkach przystąpienia Polski do Unii Europejskiej”, nie zaś — jak przegłosowała rządząca koalicja — z „promocją dotyczącą przystąpienia Polski do Unii Europejskiej”. Niby mała różnica, ale jednak sytuująca wynik referendum (dla nas oczywisty) na dużo mocniejszych fundamentach.