Trzy miesiące temu konsorcjum składające się z Crestyl Group, lidera czeskiego rynku nieruchomości, i funduszu private equity Cornestone Partners podpisało z Budimeksem warunkową umowę zakupu jego spółki zależnej Budimex Nieruchomości. Wartość transakcji ustalono na 1,51 mld zł (warunkiem jej sfinalizowania jest zgoda prezesa UOKiK). Była to pierwsza akwizycja czeskiego dewelopera na naszym rynku, ale – jak zapowiada Omar Koleilat, współzałożyciel i prezes firmy Crestyl – nie jedyna.

Zdaniem menedżera ograniczona wielkość czeskiego rynku nieruchomości powoduje, że nie rośnie on w dwucyfrowym tempie. W tych warunkach szybki rozwój jednego dewelopera zawsze odbywa się kosztem innego.
- Jedynym sposobem na utrzymanie dotychczasowego tempa wzrostu jest zagraniczna ekspansja. My stawiamy na rynki bliskie i podobne do czeskiego, na których możemy wykorzystać nasze know-how – deklaruje w rozmowie z dziennikiem „Lidové noviny” Omar Koleilat.
Wejście na polski rynek wydawało się firmie stosunkowo najłatwiejsze, a możliwości, jakie on oferuje, ogromne - stąd zakup spółki Budimex Nieruchomości.
- Szukamy nowych celów do przejęcia – deklaruje Omar Koleilat.
Menedżer nie wierzył, że w Polsce formalności związane z zakupem gruntu czy zezwoleniami budowlanymi załatwia się szybciej niż w Czechach. Przekonał się jednak, że to prawda.
- Polski rynek jest gigantyczny. Jest tam aż pięć miast, które pod względem liczby mieszkań oddawanych do użytku są porównywalne z Pragą, a w samej Warszawie buduje się nawet czterokrotnie więcej mieszkań niż w czeskiej stolicy – uzasadnia ekspansję szef Crestylu.
Wśród minusów wymienia to, że w Pradze metr kwadratowy kosztuje średnio nawet dwa razy więcej niż w Warszawie. Uważa jednak, że z czasem Polska dogoni pod tym względem Czechy.
Zdaniem Omara Koleilata Crestyl powinien się teraz skoncentrować właśnie na polskim rynku, a nie przeskakiwać z jednego na drugi. Nie planuje więc wejścia ani do Niemiec, ani do Austrii, zwłaszcza że działające tam podmioty mają już ugruntowaną pozycję rynkową i trudno byłoby z nimi konkurować.