Polski rynek obrotu wyrobami hutniczymi przeszedł przez kilkanaście lat wielkie przeobrażenia. Robert Wojdyna był ich uczestnikiem.
Przygodę z handlem produktami hutniczymi dzisiejszy prezes Konsorcjum Stali rozpoczął w 1992 r. Wraz z ojcem i szwagrem założyli wtedy Budo-market — firmę sprzedającą materiały budowlane i wyroby hutnicze.
Trudny zarobek
Jeszcze w latach 90. problemem była nie sprzedaż stali, ale jej kupno.
— Dostęp do materiałów zapewniały różne, często towarzyskie, układy — mówi Robert Wojdyna.
Kto ich nie miał, musiał prosić lub przekonywać producentów albo kupować u pośredników.
— Jeździłem po stal do huty z walizką pełną pieniędzy i dopiero po zapłaceniu mogłem ładować towar na samochody — wspomina prezes Wojdyna.
W 1999 r. Budo-market i inne firmy z branży powołały Polską Unię Dystrybutorów Stali. Celem była konsolidacja środowiska i obrona interesów prywatnych sprzedawców przed hutami i bardzo silnymi wtedy dystrybutorami państwowymi. Dzięki nawiązanym w tej organizacji kontaktom prezesi trzech firm: Budo-market, Stalko i Stalhurt połączyli siły i w 2000 r. powołali Konsorcjum Stali.
— To był ewenement, bo wtedy firmy z branży dystrybucji wyrobów hutniczych starały się działać samodzielnie — opowiada Robert Wojdyna.
Integracja pozwoliła na odważniejsze inwestycje, np. zakup dużej hali magazynowej w dawnych zakładach w Ursusie.
— Wcześniej każdy z nas działał na gruntach dzierżawionych albo własnych, ale bez profesjonalnych hal magazynowych — mówi Robert Wojdyna.
Nie wszystkie problemy udało się jednak rozwiązać. Na przykład aż do 2004 r. sprzedaż materiałów hutniczych była uznawana za działalność deficytową i bardzo trudno było choćby uzyskać na nią kredyt.
— Ale gospodarka bez hutnictwa nie może funkcjonować, więc mimo wszystko firmy dystrybucyjne się rozwijały — stwierdza prezes Wojdyna.
Przełomowy okazał się rok 2004, kiedy w branży hutniczej nastąpił boom spowodowany ożywieniem na rynku chińskim, co gwałtownie zwiększyło światowy popyt na stal. Dziś sprzyja mu także rozwój budownictwa, branży motoryzacyjnej i elektrotechnicznej.
Spojrzenie w przyszłość
Konsorcjum Stali obok oferty produktowej proponuje też specjalistyczne usługi. Za pośrednictwem swego zakładu produkcji zbrojeń budowlanych sprzedaje przygotowane na potrzeby konkretnego projektu pręty żebrowane. Z kolei zakład konstrukcji wytwarza elementy drobnych konstrukcji stalowych i świadczy usługi konfekcjonowania wyrobów hutniczych.
— Kiedyś klient kupował arkusz blachy i sam musiał wyciąć z niego potrzebny mu kształt. Teraz może nabyć od nas na przykład koło, kwadrat czy trójkąt, wypalone, pospawane i powyginane na profesjonalnych urządzeniach — mówi prezes Wojdyna.
Udział materiałów przetworzonych sięga blisko 30 proc. sprzedaży spółki i ma się stopniowo zwiększać. Prezes Konsorcjum szuka też innych sposobów na sprostanie wyzwaniom i zwiększenie wpływu na rynek zbytu stali w Polsce.
— Kiedy dojdzie do zapowiadanego połączenia Mittal Steel z Arcelorem — dwóch potęg hutniczych — partnerami dla nich będą tylko bardzo duże i silne firmy — przewiduje Robert Wojdyna.
Dlatego Konsorcjum Stali rozmawia o konsolidacji z innymi przedsiębiorstwami.
— W dwa lata chcielibyśmy też znaleźć się na giełdzie — zapowiada prezes Wojdyna.
Promocja rodzinnego sportu
Prezes Konsorcjum Stali nie należy do biznesmenów, którzy całe życie spędzają za biurkiem.
— Uwielbiam sport. Staram się systematycznie grać w tenisa, siatkówkę i pływać — uśmiecha się Robert Wojdyna.
Swoją pasją stara się zarazić innych, szczególnie w rodzinnym Ostrówku. Siedem lat temu wraz z kolegami zorganizował tam drużyny siatkarskie, by propagować ideę wspólnego spędzania czasu przez ojców i dzieci. W zeszłym roku powołali Towarzystwo Sportowe Dębina w Ostrówku. Prowadzi ono rodzinne rozgrywki, sponsoruje drużynę siatkarską w gimnazjum, stworzyło sekcję piłki nożnej i zbudowało boisko do siatkówki plażowej.