Składnikiem, którego brakuje strefie euro jest wspólny skarb. Jego podstawy są zawarte w Europejskim Instrumencie Stabilności Finansowej (EFSF) oraz w mającym go zastąpić w 2013 r. Europejskim Mechanizmie Stabilizacji Finansowej (EFSM). Jednak zdaniem finansisty EFSF nie jest wystarczająco dokapitalizowany, a jego funkcje nie są wystarczająco zdefiniowane.

- Największym problemem jest fakt, że jest to jedynie mechanizm pozyskiwania funduszy. Wszelkie decyzje związane z ich wydawaniem są pozostawione rządom państw członkowskich. Rozwiązania, które byłyby dobre, gdyby zostały zastosowane odpowiednio wcześnie, okazują się zupełnie nieadekwatne w momencie, gdy są politycznie możliwe. To jest klucz do zrozumienia kryzysu strefy euro – pisze Soros.
Bundestag prawdopodobnie przyjmie niebawem prawo ustanawiające EFSF. To jednak wg Sorosa tylko przesunie w czasie szczyt obecnego kryzysu z września na grudzień. Niestety możliwości działania obecnych władz finansowych zostały mocno ograniczone przez Niemiecki Sąd Konstytucyjny.
- Nawet jeśli uda się więc uniknąć katastrofy, jedno jest pewne – presja ograniczenia deficytu spowoduje w strefie euro jedynie wydłużenie recesji. To wywoła z kolei nieoszacowane polityczne konsekwencje. Kryzys euro może zagrozić politycznej spójności UE – czytamy na nybooks.com.
Finansista uważa, że rozwiązanie problemu eurolandu musi być znalezione w Niemczech, które jako najsilniejszy pod względem ekonomicznym kraj UE, są zobligowane zadecydować o przyszłości Europy.
- By rozwiązać kryzys, w którym niemożliwe staje się możliwe, trzeba pomyśleć o rozwiązaniach nie do pomyślenia. Przede wszystkim trzeba przygotować się na możliwość bankructwa i wydalenia ze strefy euro Grecji, Portugalii, a nawet Irlandii – podkreśla.
Soros wymienia cztery typy działań, które mogą zapobiec załamaniu finansowemu. Po pierwsze, trzeba zabezpieczyć depozyty bankowe. Jeśli euro zdeponowane w greckim banku przepadną, euro zdeponowane we włoskim banku stracą automatycznie na wartości wobec euro znajdujących się w niemieckim czy holenderskim banku. To z kolei spowodowałoby szturm na banki innych państw z dużymi deficytami. Po drugie, niektóre banki w bankrutujących krajach muszą zostać utrzymane, by było możliwe funkcjonowanie gospodarki. Po trzecie, europejski system bankowy musiałby zostać zdekapitalizowany i musiałby znaleźć się pod europejskim, a nie jak dotychczas pod krajowym, nadzorem. Po czwarte, obligacje innych państw z nadmiernym deficytem, muszą być chronione przed „zakażeniem”. Dwa ostatnie zalecenia sprawdzą się nawet, gdy nie dojdzie do bankructwa w eurolandzie.
Wszystkie te działania są jednak kosztowne. W obecnych okolicznościach nie ma możliwości znalezienia pieniędzy, a według Niemieckiego Sądu Konstytucyjnego żadne nowe kroki nie są możliwe bez wcześniejszej autoryzacji przez Bundestag.
- Nie ma więc innej alternatywy, jak tylko stworzenie brakującego składnika – europejskiego skarbu z prawem do nakładania podatków i pożyczania pieniędzy. To wymaga jednak nowego prawodawstwa i przekształcenia EFSF w pełnowartościowy skarbiec. Jest to jedyna możliwość zapobieżenia możliwemu załamaniu finansowemu i kolejnej Wielkiej Depresji – przekonuje.