Czy to koniec ery dolara?

Przemysław Kwiecień
opublikowano: 2017-06-29 22:00
zaktualizowano: 2017-06-29 20:07

Już teraz pozycjonowanie spekulacyjne w euro jest najwyższe w tej dekadzie, mimo że kilka miesięcy temu było negatywne.

Przez wiele miesięcy amerykański dolar był faworytem inwestorów. Nawet w okresie słabszych danych trudno było znaleźć dla niego alternatywę, gdyż z reguły gdzie indziej sytuacja była jeszcze gorsza. Fed był jedynym bankiem centralnym, który nie tylko mówił o podwyżkach stóp procentowych, ale faktycznie je wdrażał. Teraz jednak konkurencja wzmocniła się do tego stopnia, że mówi się o końcu ery mocnego dolara.

Przemysław Kwiecień, XTB
Fot. ARC

Na rynku walutowym kurs zawsze odzwierciedla dwie strony medalu i w tym roku doskonale to widać. Weźmy choćby parę EUR/USD, która odnotowała wzrost prawie o 10 proc. od początku roku, oddając tak rozczarowanie po stronie dolara, jak i pozytywne zaskoczenie po stronie euro. W Stanach Zjednoczonych nie tylko płonne okazały się nadzieje na stymulację fiskalną, ale dodatkowo doszło do pogorszenia sytuacji makroekonomicznej i część członków Fedu zaczyna martwić się niższą inflacją. Natomiast w Europie mamy do czynienia z najbardziej dynamicznym i zrównoważonym geograficznie ożywieniem tej dekady, a do tego w znaczącym stopniu zmniejszyło się ryzyko na płaszczyźnie politycznej — a przynajmniej tak jest to postrzegane przez rynki. W zasadzie nie mówimy tu o niczym, co nie byłoby wiadome już np. przed miesiącem, ale ustosunkowanie się do zastanej rzeczywistości przez bank centralny jest niemal równie istotne jak ona sama. Dlatego pozornie mało istotne wystąpienie Mario Draghiego w Portugalii z 27 czerwca ma dla rynków przełomowe znaczenie. Tak jak prezes Europejskiego Banku Centralnego w 2012 r. powiedział, że bank uczyni wszystko, aby uratować euro, kończąc de facto eurokryzys, tak również teraz podkreślenie dobrej sytuacji ekonomicznej w strefie euro pomimo świadomości wpływu na kurs waluty może być sygnałem do dalszego umocnienia euro. Wobec problemów i rozczarowań po drugiej stronie Atlantyku może to też być definitywny koniec hossy dolara.

Trzeba jednak pamiętać, że często, gdy dany scenariusz wydaje się oczywisty, za chwilę może przestać obowiązywać.

To pewnego rodzaju paradoks, ale odzwierciedla go na przykład fakt, że już teraz pozycjonowanie spekulacyjne w euro jest najwyższe w tej dekadzie, mimo że kilka miesięcy temu było negatywne. Rynek wycenia w dużej mierze lepsze perspektywy strefy euro, zaś w przypadku Stanów Zjednoczonych poprzeczka spadła znacznie niżej — indeks zaskoczeń makroekonomicznych zaliczył największy spadek od 2012 r. W tej sytuacji wystarczy iskierka z jednej bądź drugiej strony i na rozgrzanym rynku może pojawić się spora korekta. Można też sobie wyobrazić alternatywne scenariusze, np. załamania w Chinach, które zaszkodziłoby bardziej euro niż dolarowi.

Tym niemniej fala mogła już się odwrócić. Już przed ostatnimi wydarzeniami nasza prognoza zakładała spadek kursu USD/ PLN do poziomu 3,62 zł na koniec tego roku i 3,34 zł dwa lata później i wydaje się, że w tym kierunku będziemy zmierzać.