W gorącej debacie parlamentarnej brali udział przedstawiciele siedmiu partii oraz minister ochrony środowiska Andreas Carlgren.
Reprezentant głównej rządzącej Umiarkowanej Partii Koalicyjnej obarczył winą za akceptację trasy podmorskiej m.in. poprzedni rząd szwedzki. Tworzyła go i popierała dzisiejsza opozycja, niechętna gazociągowi. Znajdując się u władzy nie wyrażała wobec koncepcji Gazociągu Północnego zastrzeżeń i nie wspominała o alternatywnej trasie lądowej.
Mówca reprezentujący współrządzącą Ludową Partię Liberałów tłumaczył decyzję wyboru drogi omijającej państwa nadbałtyckie i (głównie) Polskę złym stanem stosunków między Warszawą a Moskwą. Dlatego wzywał dyplomację szwedzką do zaangażowania się i doprowadzenie wszelkimi sposobami do "normalnego poziomu zaufania" między Polska i Rosją. Dopiero wówczas - jego zdaniem - będzie można myśleć o drodze lądowej dla rurociągu.
Inny dyskutant ze strony opozycji oświadczył: "Państwa nadbałtyckie i Polska nie obawiają się domagać zbadania koncepcji trasy lądowej, dlatego i my (Szwecja) powinniśmy też zdobyć się na taką odwagę". Miałoby to według niego świadczyć ponadto, że Szwecja naprawdę jest zainteresowana ochroną ekologiczną Bałtyku.
Stanowisko to poparł przedstawiciel opozycyjnej Partii Ochrony Środowiska - Zielonych, który stwierdził: "Zamiast wspierać interesy Polski i państw bałtyckich nasz rząd wybiera pełne ostrożności stanowisko. W ten sposób popiera tak naprawdę wyłącznie interesy Rosji i Niemiec".
Michał Haykowski (PAP)