Wprowadzane przez Kazimierza Marcinkiewicza ograniczenie ruchu w Warszawie nie było poprzedzone analizami ekonomicznymi.
Ograniczenie w poruszaniu się po Warszawie samochodów ciężarowych o masie powyżej 16 ton ma wejść w życie 1 listopada 2006 r. Tymczasem do tej pory nie wiadomo, na jakich zasadach. Termin podania do publicznej wiadomości szczegółów nieustannie jest przesuwany.
Wczoraj sprawdziliśmy, co nowego w sprawie zakazu pojawiło się na stronie internetowej Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie. Mimo przesunięcia terminu z 16 na 18 października — nadal brak nowych informacji.
Po wyborach
— Od początku podejrzewaliśmy, że za pochopną decyzją p.o. prezydenta Warszawy o tak dużym znaczeniu nie tylko dla przedsiębiorstw transportowych, ale też dla funkcjonowania całego miasta, nie stoją żadne wcześniejsze kalkulacje ekonomiczne, chodzi tylko o spełnienie celów politycznych. Próbowaliśmy nakłonić służby odpowiedzialne za przygotowanie zarządzenia w sprawie ograniczeń ruchu ciężkich pojazdów w Warszawie do rzetelnego i wnikliwego przeanalizowania wszystkich aspektów tej decyzji. Chcieliśmy zobaczyć wyniki badań, które potwierdziłyby opinie o rzekomych zagrożeniach dla innych użytkowników dróg powodowanych przez te pojazdy, prosiliśmy o przeprowadzenie symulacji korzyści i strat wynikających z tej decyzji oraz ich wpływu na potrzeby komunalne i gospodarcze dynamicznie rozwijającej się stolicy. W odpowiedzi usłyszeliśmy od przedstawiciela p.o. prezydenta, że jest to niemożliwe, bo wtedy zakaz wejdzie w życie za późno, już po wyborach... — komentuje Jan Buczek, sekretarz generalny Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
Hulaj dusza!
Urzędnicy zapomnieli, że zarówno przed wyborami, jak i po, do Warszawy — największego w Polsce miasta — codziennie musi wjechać kilkanaście tysięcy ciężarówek z lekarstwami, materiałami budowlanymi, żywnością, surowcami do produkcji oraz z towarami do hurtowni i sklepów.
— Nie można też zapomnieć, że tysiące zarejestrowanych w samym mieście ciężarowych pojazdów daje zatrudnienie kilkudziesięciu tysiącom warszawiaków. Wprowadzenie znaczących ograniczeń w funkcjonowaniu tej olbrzymiej grupy mieszkańców i firm będzie miało poważne skutki ekonomiczne i społeczne. Podwyższone koszty utrzymania nie mogą być przerzucone na klientów, bo to oznacza spadek konkurencyjności tych firm i zagraża ich dalszej działalności — dodaje Jan Buczek.
Ponadto należy wziąć pod uwagę fakt, że kierowca ciężarówki nie może dowolnie dysponować swoim czasem pracy — musi stosować się do obowiązujących przepisów. Wymuszone przerwy w kierowaniu pojazdem znacząco zakłócą rytm pracy, co w konsekwencji może wydłużyć czas dostawy towaru do stolicy z jednego nawet do trzech dni. Ewidentnie brakuje też infrastruktury umożliwiającej zaparkowanie tak dużej liczby pojazdów. Samochodów z towarem nie można postawić byle gdzie, bo firmy ubezpieczeniowe nie rekompensują szkód powstałych w wyniku kradzieży na parkingach niestrzeżonych.
Pytania
A co administracja Warszawy ma do powiedzenia firmom, które zrealizowały ogromne zadania inwestycyjne w mieście, a zakaz utrudni im funkcjonowanie i zmusi do poniesienia dodatkowych, nieprzewidzianych wcześniej kosztów, wynikających m.in. z konieczności zatrudnienia kolejnych pracowników do obsługi towarów poza normalnym czasem pracy? I co administracja Warszawy powie wyborcom, którzy nocami z powodu hałasu będą przeklinać nieprzemyślane decyzje?