Rok temu sytuacja branży deweloperskiej — szczególnie w mieszkaniówce — rysowała się wyłącznie w czarnych barwach. Eksperci wieszczyli zapaść i spektakularne bankructwa. Fali upadków deweloperów jednak nie było, a po zimowym dołku w czasie wakacji nastroje zaczęły się poprawiać.
Jedną z najbardziej konserwatywnych i ostrożnych spółek był Dom Development. To on jako pierwszy powiedział "stop" nowym inwestycjom i przyznał, że nie zacznie budować, dopóki sytuacja się nie poprawi. Właśnie przerwał strajk: w przyszłym tygodniu wbije pierwszą łopatę pod osiedle na warszawskim Gocławiu. Prace o wartości ponad 90 mln zł zlecił Unibepowi. To dobry znak.
— Deweloperzy mieszkaniowi najgorsze mają już za sobą. Dołek był w IV kwartale 2008 r. i w I kwartale 2009. Od tego czasu możemy mówić o odbiciu, ale nie jest ono jeszcze tak silne, jak by sobie tego życzyły spółki — mówi Maciej Wewiórski, analityk DM IDMSA.
Jego zdaniem, przy tych poziomach sprzedaży mieszkań deweloperzy mogą liczyć co najwyżej na niewielkie zyski.
Więcej w czwartkowym PB
