Wystarczył rok, żeby na liczniku pojawił się kolejny milion. Displate ogłosił właśnie, że nie potrzebuje już tylu lat co wcześniej, żeby wykonać kolejny skok. Pandemia początkowo wystraszyła spółkę, ale szybko się okazało, że ludzie zamknięci w domach chcą sobie ozdobić ściany.

— Po pierwszym, cięższym dla Displate okresie sprzedażowym w marcu zaczęliśmy zauważać znaczący wzrost zamówień na nasze plakaty z całego świata. Trend był tak mocny, że musieliśmy przez parę tygodni sukcesywnie zmniejszać wydatki na reklamę, gdyż nie mogliśmy sobie poradzić z rosnącym popytem. W pewnym momencie mieliśmy 40 tys. zaległych displate’ów do wysłania do różnych krajów, ale na szczęście szybko rozwiązaliśmy problem — wspomina Karol Banaszkiewicz, jeden ze współzałożycieli Displate.
Pozostali dwaj to Edward Ruszczyc i Jacek Świgost. Start-up wytwarza grafiki nanoszone na blachę pokrytą specjalną powłoką ochronną, która ponoć zabezpiecza plakat na dziesiątki lat. Używa do tego multikolorowych drukarek atramentowych, a zapewnienie coraz lepszego druku to główne zmartwienie działu badań i rozwoju firmy. Chodzi o to, by kupujący, trzymając w ręku kawałek blachy, miał pewność, że grafika wygląda tak samo jak na ekranie komputera. Sklep funkcjonuje jako marketplace, jest więc platformą, na której zarabiają także artyści dostarczający projekty plakatów.
W portfolio jest już ponad 1,4 mln projektów, które zostały przygotowane i wystawione przez 40 tys. artystów z 86 krajów. To więc nie tylko dizajnerski sklepik, lecz także galeria sztuki ery internetowej. W sieci jak to w sieci — granice państw nie mają znaczenia. Displate rozsyła plakaty dosłownie po całym świecie, bo rynki zagraniczne stanowią aż 99,8 proc. sprzedaży. Polacy, jak widać, jeszcze się na ten pomysł nie rzucili.
— Niezmiennie rynkiem numer jeden są dla nas USA, a potem długo, długo nic. Takie przyspieszenie przypisujemy przede wszystkim naszej dość standardowej trajektorii wzrostu sprzedaży, bo podwajamy się co roku, ale też paru czynnikom wywołanym przez COVID-19. Jednym z nich jest wzrost całego rynku e-commerce i zakupów online. Drugi czynnik to fakt, że w wielu miejscach centrum życia przeniosło się do domów, więc jest potrzeba upiększania przestrzeni, w której nagle spędzamy dużo więcej czasu — podkreśla Karol Banaszkiewicz.
Displate jest kopalnią wiedzy o artystycznych i dizajnerskich upodobaniach ludzi. Dostarcza też ciekawych informacji na temat tego, jak pandemia zmieniła nasz sposób korzystania z nowych technologii, co ma wpływ na handel w sieci. Warszawski start-up zauważył, że ludzie dokonują bardziej przemyślanych zakupów, chętniej porównują oferty i szukają.
— Widzimy w danych, że życie zwolniło i klienci z całego świata robią mniej impulsywnych zakupów przez urządzenia przenośne. Zamiast tego częściej decydują się na zakupy przy użycia laptopa czy komputera stacjonarnego, zapewne siedząc w domu i mając więcej czasu na porównanie konkurencyjnych produktów. Nasze inwestycje w jakość zaczynają się więc zwracać — podkreśla współtwórca start-upu.
Displate nie chce zdradzić, które plakaty sprzedają się na platformie najlepiej, czyli jakie jest np. TOP10 projektów. Pandemia zrobiła jednak swoje, bo na fali koronawirusa wypłynęły mocno takie kategorie plakatów, jak „motivational”, „inspirational” oraz „funny”, czyli klienci, patrząc to na komputer, to na ścianę w mieszkaniu, postanowili poszukać wizualnych „kopniaków”, żeby zmobilizować się do pracy. Ludzie potrzebują zastrzyku pozytywnych emocji w swoich domach. Kategorie, w których Displate zawsze jest mocny i które są siłą napędową firmy, to „gaming” i „maps”. Na liście partnerów z oficjalnymi sklepami marki są m.in. „Cyberpunk 2077” i „Wiedźmin 3: Dziki Gon”, czyli dzieła polskiego CD Project RED, ale także „Overwatch” i „Angry Birds”. Polacy mają również prawa do druku plakatów z bohaterami produkcji Marvela i DC Comics oraz licencje „Star Wars” i NASA.