Dłużej o kwartał, ale co to zmieni?

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2019-03-20 22:00

Dear Donald — tak premier Theresa May rozpoczęła datowane 20 marca pismo do przewodniczącego Rady Europejskiej z wnioskiem o wydłużenie procesu wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej o kwartał — z 29 marca do 30 czerwca 2019 r.

Takie przesunięcie terminu nie będzie miało wpływu na wybory 23-26 maja do Parlamentu Europejskiego (PE).

Jego pięcioletnia kadencja kończy się i zarazem rozpoczyna wraz z otwarciem sesji po wyborach, czyli 2 lipca 2019 r. Dotychczasowi eurodeputowani brytyjscy zachowają zatem mandaty do 1 lipca, czyli… o dzień dłużej niż ich państwo będzie członkiem UE. Nowi nie zostaną już wybrani, zaś 2 lipca wejdzie w życie zmieniony podział miejsc w PE, zgodnie z którym Polska wybierze 26 maja jednak 52 europosłów, a nie 51. Wszystko razem będzie proceduralnie strasznie pokręcone, dlatego Jean-Claude Juncker, szef KE, ostrzegł brytyjską premier przed przedłużaniem procedury brexitu poza weekend 23-26 maja.

Na rozpoczynającym się 21 marca szczycie Rady Europejskiej zbiorowym decydentem będzie 27 prezydentów/premierów. Wystarczy jeden głos sprzeciwu, by wniosek Theresy May trafił do kosza. Tak się nie stanie, przedłużenie procedury brexitu o kwartał zostanie jednomyślnie albo zatwierdzone, albo odrzucone. Z wielu stolic słychać bardzo logiczne pytanie, zapisane w powyższym tytule. Jest ono tym bardziej zasadne, że koncepcją Theresy May jest trzecie podejście do ratyfikowania przez Izbę Gmin rozwodowej umowy unijno- -brytyjskiej, która już dwa razy została odrzucona. Ratyfikacja kompromisowej umowy byłaby oczywiście najlepszym wyjściem, nie tylko dla Brytyjczyków, lecz także dla naszej strony. Jednak trudno uwierzyć, by Izba Gmin nagle wymiękła, zapominając o wizji utraty królewskiej Irlandii Północnej i jej wchłonięcia przez Irlandię republikańską.