Do 2010 roku ludność Chin ma nie przekroczyć pułapu 1 miliarda 370 milionów. Dziś w Państwie Środka jest prawie 1 mld 300 mln ludzi.
Zdaniem władz, mimo egzekwowania dotychczasowej polityki kontroli urodzin, wzrost populacji w najbliższym pięcioleciu jest nieuchronny. Według ministra - szefa komitetu planowania rodziny, Zhang Weiqinga, musi on nastąpić, gdyż w wiek reprodukcyjny wkracza liczne pokolenie młodych ludzi.
W Chinach para może mieć jedno dziecko płci męskiej albo dwójkę - płci żeńskiej.
Problemem kraju jest sięgająca 40 mln osób, liczebna przewaga mężczyzn nad kobietami. W Chinach na świat przychodzi 119 chłopców na 100 dziewczynek. Podobnie ma być do 2020 roku.
Próbą zniwelowania dysproporcji jest ogłoszony w ub.r. program materialnych bodźców dla małżeństw na wsi, zachęcający je do posiadania dwóch córek. Jeśli zdecydują się one na tę opcję, to po ukończeniu 60 lat jedno z współmałżonków co roku dostawać będzie od państwa ok. 70 dolarów dożywotniej renty. To duża kwota, zważywszy, że na wsi praktycznie nie funkcjonuje system zabezpieczenia emerytalnego.
Ponad 58 procent Chińczyków (ok.757 milionów) mieszka na wsi, gdzie ze względu na ciężkie warunki życia i pracy preferuje się męskie potomstwo.
W ostatnich pięciu latach przyrost naturalny zmalał z 14,03 promila do 5,87 promila.
Rząd twierdzi, że gdyby nie prowadzono polityki rodzinnej, w Chinach byłoby dziś o 400 mln ludzi więcej.