Dobre dane i wieści to za mało dla inwestorów

Roman Przasnyski
opublikowano: 2010-05-07 00:00

Nie przejmując się porannymi spadkami azjatyckich rynków europejskie parkiety rozpoczęły dzień względnie spokojnie. Nasz rynek nie wyróżniał się. Popytowi bez większoego entuzjazmu udało się wyciągnąć WIG20 na plus. Cała uwaga inwestorów nadal była skupiona na Grecji, Hiszpanii i Portugalii, ale poranna udana aukcja hiszpańskiego długu powstrzymała przed narastaniem plotek i niepewności.

Indeksy w prawie całej Europie rosły, a kulminacja tych wzrostów przypadła w południe. Wtedy inwestorzy dowiedzieli się o 5-procentowym wzroście zamówień w niemieckim przemyśle. To zdecydowanie więcej niż się spodziewano. Z jednej strony świadczy o powrocie tamtejszej gospodarki na ścieżkę rozwoju. Z drugiej jednak wynika to też z faktu, że od ponad pół roku euro traci w stosunku do dolara, co bardzo cieszy niemieckich eksporterów.

Czwartkowa sesja powinna ucieszyć eksporterów z Europy jeszcze bardziej, bo wspólna waluta znowu jest najtańsza od 14 miesięcy. Nic nie wskazuje na to, by ten szaleńczy rajd wyprzedaży euro miał się szybko zakończyć. Jednym z czynników słabości euro była dzisiejsza konferencja Jean-Claude Tricheta, szefa Europejskiego Banku Centralnego (ECB). Bank pozostawił stopy procentowe bez zmian. Główna nadal wynosi 1 proc. Było to jednak tak oczywiste, że zupełnie bez znaczenia. Ciekawsze wnioski można było wysnuć z konferencji i opinii prezesa banku. Trwa on na stanowisku, że niskie stopy procentowe są odpowiednie dla strefy euro, Hiszpania i Portugalia są w zupełnie innej sytuacji niż Grecja, a ponadto ECB będzie naciskał na rządy, by te uporządkowały swoją sytuację kredytową. Tylko tyle i aż tyle wystarczyło, by euro dalej traciło, a giełdy znalazły się na minusach.

Było też całkiem sporo informacji z amerykańskiego rynku. W poprzednim tygodniu na rynku pracy pojawiło się 444 tysięce nowych bezrobotnych, czyli tylu ilu oczekiwano.. Koszty pracy spadły jednak bardziej niż prognozowano, a wydajność też przekroczyła rynkowe oczekiwania. Były to wręcz wymarzone, bycze dane. Są one świetną przygrywką dla jutrzejszego raportu z amerykańskiego rynku pracy, który staje się obecnie ostatnią nadzieją popytu.

Im dłużej rynek akcji będzie przebywał przy minimach, tym bardziej będzie to skłaniać podaż do działania. Jej pierwszym cichym celem powinien być obszar 2300 pkt dla WIG20, gdzie znajduje się 200-sesyjna średnia. Tę wartość przy krótkoterminowym wykupieniem będzie można przyjąć za miejsce zatrzymania spadków i ewentualnego odbicia. Trzeba jednak zaznaczyć, że odbicie drugie wtedy najwyżej bardziej prawdopodobne, a nie pewne.