Dolnośląskie Surowce Skalne próbują stanąć na nogi

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2012-12-13 00:00

Spółka dopina portfel zamówień, stara się ściąć koszty finansowe i skrócić listę wierzycieli.

Udział w rynku kruszyw Dolnośląskich Surowców Skalnych (DSS), które są w układowej upadłości, przekracza 12 proc.

— Plan sprzedaży na przyszły rok to 3,1-3,2 mln ton kruszyw. Właśnie dopinamy portfel zamówień na 1,5 mln ton. Zakontraktowanie około 3 mln ton mają też w planach Kieleckie Kopalnie Surowców Mineralnych, należące do grupy — szacuje Mariusz Roman, prezes DSS.

Mimo że po EURO 2012 rynek kruszyw w Polsce się kurczy, DSS zwiększa sprzedaż. W lipcu spółka sprzedała 400 tys. ton materiałów, a w październiku o ponad 200 tys. ton więcej.

— Mocniej angażujemy się w rynek lokalny, zwłaszcza z kruszywem z Piławy. Nieco rośnie też zapotrzebowanie na dostawy w ramach kontraktów kolejowych — mówi szef DSS. Uważa, że m.in. konieczność dokończenia opóźnionych kontraktów autostradowych pozwoli spółce zwiększyć sprzedaż. Po trzech kwartałach grupa DSS osiągnęła 101 mln zł przychodów, 4,9 mln zł zysku operacyjnego i 26,1 mln zł EBITDA.

Skonsolidowana strata netto wyniosła 23 mln zł.

— Na ten wynik decydujący wpływ wciąż mają wysokie koszty finansowe, związane z kredytami zaciągniętymi na realizację kontraktów autostradowych — podkreśla Małgorzata Then, doradca zarządu.

Zapewnia jednak, że wkrótce sporo się zmieni. Zobowiązania spółki wobec obligatariuszy (160 mln zł), które stanowią niemal połowę kosztów finansowych, zostaną zamienione na akcje, jeśli powiedzie się układ z wierzycielami. Lista wierzycieli spółki nie jest jeszcze gotowa. DSS już jednak kwestionują składane przez wierzycieli wnioski i kwoty.

Chodzi np. o 100 mln zł, których domaga się od nich COVEC (DSS były jego podwykonawcą na autostradzie A2 między Łodzią a Warszawą) oraz około 200 mln zł, na które liczy Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA).

— Jako podwykonawca COVEC zainwestowaliśmy w potencjał konieczny do budowy autostrad. Kiedy Chińczycy wycofali się z A2, za najlepsze rozwiązanie naszych problemów uznaliśmy przejęcie kontraktu wspólnie z Boegl & Krysl. Jednak z powodu lawinowego wzrostu cen materiałów oraz usług podwykonawców, wynikającego m.in. z presji czasowej, nie byliśmy w stanie tego kontraktu zrealizować.Dlatego nasz syndyk odstąpił od umowy z dyrekcją. Byliśmy wówczas w upadłości likwidacyjnej, więc dyrekcja nie może teraz naliczać nam kar.

Wypowiedzenie umowy przez syndyka oznacza, że my musimy GDDKiA oddać pieniądze, które wypłaciła nam na prace wykonane na A2, a dyrekcja musi nam zwrócić koszty poniesione na realizację inwestycji. Bilans wychodzi na naszą korzyść — uważa Mariusz Roman. Spółka szacuje, że na A2 wydała 220 mln zł, a z GDDKiA dostała 203 mln zł. Dyrekcja jest innego zdania i chce zadośćuczynienia za niedokończenie kontraktu przez DSS.

Giełdowa spółka, która przez wiele miesięcy była postrzegana jako gnębiciel podwykonawców, bo z wieloma nie rozliczyła się za budowę mazowieckiej autostrady, dziś wchodzi w ich buty i żąda pieniędzy. Chodzi o 50 mln zł (30 mln zł za materiały plus 20 mln zł kary), których nie dostała od COVEC. Próbuje więc wyegzekwować je z GDDKiA — w ramach solidarnej odpowiedzialności zamawiającego albo specustawy dotyczącej spłaty roszczeń podwykonawców. Dyrekcja nie chce jednak słyszeć o spłacaniu DSS, podkreślając m.in., że spółka nie jest małym ani średnim przedsiębiorstwem, więc nie można jej objąć specustawą.