Pod koniec czerwca James Lowen, współzarządzający funduszem OHCM UK Equity Income, którego aktywa są warte 2 mld USD, zwracał uwagę na poprawę sytuacji gospodarczej Wielkiej Brytanii i przekonywał, że gdy niepewność dotycząca przyszłości politycznej państwa zniknie, kursy akcji na giełdzie w Londynie wyraźnie wzrosną.
Weteran rynku kapitałowego, którego wehikuł regularnie osiaga wyniki lepsze od konkurencji (w 2024 r. ma lepszy wynik od 86 proc. funduszy w grupie porównawczej), w rozmowie z agencją Bloomberg stwierdził, że w ciągu roku-dwóch brytyjskie spółki o dużej kapitalizacji mogą potencjalnie przynieść nawet 100-procentową stopę zwrotu, a niektóre mniejsze podmioty nawet 150-procentową.
Klienci funduszy najwyraźniej nie chcą jednak czekać tak długo - przez ostatnie dwa miesiące FTSE 100 nie dał zarobić (nie przyniósł też jednak strat), a w rok zyskał 14 proc., a więc o połowę mniej niż amerykański S&P 500. Od początku 2016 r. z funduszy akcji brytyjskich wycofano 57 mld GBP, a w lipcu tego roku odpływy przyspieszyły.
W tej sytuacji zarządzającym bardziej zależy na zapewnieniu wystarczającej płynności, aby zaspokoić umorzenia, a także na zrównoważeniu portfeli, niż na myśleniu o tym, co kupić, uważa David McCann.
Odpływy z funduszy nie są problemem li tylko brytyjskim. Cały europejski rynek akcji od lat zmaga się z odpływami. Problem ten jest bardziej widoczny w Wielkiej Brytanii, gdzie inwestorzy już zmniejszali ekspozycję w następstwie głosowania w sprawie brexitu w 2016 r. i niestabilności politycznej w 2022 r.