11 sierpnia ubiegłego roku frank szwajcarski dokonał spektakularnego skoku wartości, drożejąc do 3,95 zł. Wraz ze wzrostem notowań poszło w górę ciśnienie u tysięcy zadłużonych w obcych walutach, którzy w najczarniejszych snach nie spodziewali się, że ceny na rynku walutowym mogą osiągnąć taki pułap.



Analitycy sądzili, że po takim szoku za kwartał — najdalej dwa ci mniej odporni, przytłoczeni rosnącymi ratami, złożą broń i zaprzestaną spłaty kredytu. Po raz kolejny „frankowcy” okazali się odporniejsi, niż się wydawało.
Rekomendacja S I zadziałała, a kredyty walutowe udzielane były osobom o wyższych dochodach. To dawało pewien bufor, który amortyzuje wahania kursów — komentuje Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowy.
Z analiz Biura Informacji Kredytowej (BIK) wynika, że od kiedy frank obrał ostry kurs do złotego, odsetek niespłacanych kredytów zwiększył się, ale o fali „defaultów” nie ma mowy. Dane BIK pokazują, że reakcja na zwyżkę kursu była niemal natychmiastowa — pod silnym uderzeniem franka kilka tysięcy kredytobiorców (na około 700 tys. „frankowych” umów) zaprzestało terminowej spłaty kredytu.
— Wzięliśmy pod uwagę dwa roczniki kredytów zaciągnięte w 2006 r. i w 2007 r., kiedy złoty był stosunkowo mocny, zatem szczególnie wrażliwe na ryzyko kursowe. Dane pokazują wyraźny wpływ kursu na pogorszenie jakości portfela kredytowego, kiedy złoty słabł gwałtownie na przełomie 2008/2009 oraz latem 2011 r. — mówi dr Andrzej Topiński, główny ekonomista BIK, autor badań.
W okresie zawirowań na rynku walutowym odsetek kredytów ze spóźnioną co najmniej jedną ratą wzrósł w tej grupie kredytobiorców o 50 punktów bazowych. Jakość całego portfela kredytowego w bankach pogorszyła się od ubiegłego roku o 60 punktów bazowych. Odsetek opóźnionych kredytów wzrósł z 2 proc. do 2,6 proc. To historyczny poziom, jednak wciąż bardzo niski (choć są banki, gdzie wynosi on około 4 proc.).
— Z naszych stress testów wynikało, że dopiero osłabienie złotego wobec euro do 8 zł wywołałoby problemy klientów ze spłatą w większej skali — mówi Bartosz Chytła, były prezes DnB Nord-banku, który dwa lata temu był bardzo aktywnym graczem na rynku kredytów walutowych.
Dobry kurs na przewalutowanie
Pomimo bolesnej lekcji, jaką frank dał Polakom, umacniając się z poziomu 1,99 zł, część klientów banków pewnie żałuje, że walutowy kredyt jest już niedostępny. Z danych BIK wynika, że nawet w najgorszych dla złotego chwilach liczba kredytobiorców, którzy przewalutowali kredyt z naszej waluty na obcą, przeważała nad chcącymi pozbyć się problemu wahań kursowych.
— Z rocznika 2010 r. przewalutowano do końca 2011 r. na złote 1374 kredyty, co stanowi 2,67 proc. rachunków walutowych otwartych dwa lata temu. W kierunku odwrotnym przewalutowano 7315 kredytów pierwotnie złotowych, co stanowi 3,76 proc. liczby kredytów otwartych w roczniku 2010 w złotych — mówi dr Andrzej Topiński.
— Bieżąca obsługa kredytów złotowych kosztuje więcej niż walutowych — wyjaśnia Marek Rogalski, analityk walutowy DM BOŚ. Jego zdaniem, euro to dość stabilne źródło kredytowania i pomimo wyskoków (4,9 zł w 2009 r. i 4,6 zł w grudniu 2011 r.) powraca w okolice 4 zł. Również tandem CHF/PLN zachowuje się stabilnie, od kiedy Szwajcarzy bronią się przed nadmiernym umocnieniem swojej waluty.
Zabetonowany rynek
Być może liczba konwertytów porzucających franka byłaby wyższa, gdyby nie to, że po przewalutowaniu wartość kredytu znacząco wzrosłaby na skutek wyższej ceny tej waluty niż w momencie zaciągania długu. O ile jednak droga w tym kierunku wciąż jest otwarta, o tyle praktycznie furtka dla zainteresowanych kredytem walutowym została, zdaje się, definitywnie zamknięta. Andrzej Powierża zwraca uwagę, że brak dostępu do waluty konserwuje obecny kształt rynku mieszkaniowego.
— Pewna część osób zadłużonych we franku chciałaby pewnie zamienić mieszkaniena większe. Gdyby kredyty w tej walucie były nadal dostępne, mogłyby zamienić stary kredyt na nowy. Przejście na kredyt złotowy jest dla nich nie do zaakceptowania, gdyż wiązałoby się ze zbyt dużą stratą — mówi Andrzej Powierża. Jego zdaniem, słaba sprzedaż kredytów w tym roku, owszem, po części wynika z gorszej sytuacji finansowej klientów i obostrzeń banków, ale w dużej mierze właśnie z braku dostępności kredytów walutowych.
Gdyby nie restrykcyjne podejście nadzoru, ruch na rynku byłby większy. Jednak coś za coś. Stabilność finansowa sektora bankowego, która rośnie wraz ze spadkiem ekspozycji walutowych, jest rzeczą nie do przecenienia. Warto tę cenę zapłacić — uważa Andrzej Powierża.
1833
tys. Tyle kredytów hipotecznych banki udzieliły po 2004 r. (dane BIK)…
308
tys. …tyle klienci spłacili, ale spośród nich…
111
tys. …zostało zrefinansowanych.