Dziś w Pulsie: prezes Stoczni Gdynia wie, że chcą sie go pozbyć

Przemek Barankiewicz
opublikowano: 2003-03-27 00:14

Janusz Szlanta, prezes Grupy Stoczni Gdynia (GSG), wie o tym, że trwają starania o odwołanie go ze stanowiska. Nie chce jednak spekulować, kto o to zabiega i dlaczego. Najważniejszym obecnie problemem jest odbudowa sektora stoczniowego w Polsce. Na piątek zaplanowana jest druga część posiedzenia rady nadzorczej GSG. Spółka ma już gotowy program restrukturyzacji.

Najważniejszym punktem obrad są m.in. ocena sytuacji firmy i przygotowanego przez zarząd planu jej restrukturyzacji oraz zmiany we władzach spółki.

— Rozważane są różne próby odwołania mnie — nie ukrywa Janusz Szlanta.

Kto i dlaczego chce się pozbyć obecnego szefa grupy — trudno spekulować.

— Spotykamy się z przedstawicielami rządu i zawsze zadajemy pytanie, czy wstrzemięźliwość urzędników we wsparciu finansowania stoczni wynika z niechęci wobec prezesa. Za każdym razem słyszymy, że nie. Co jakiś czas w planach posiedzeń RN pojawia się punkt o zmianach w zarządzie. Obawiamy się, że może to być polityczna decyzja. Ostatnio powiedziałem urzędnikom, że jeśli zdecydują się na personalną renacjonalicję stoczni, o swoje upomną się też pracownicy — mówi Dariusz Adamski, szef Solidarności w GSG.

O ewentualnej dymisji nie chce mówić sam zainteresowany.

— Zamiast o ewentualnych dymisjach wolę mówić o możliwości odbudowania branży stoczniowej w Polsce. Zadanie jest trudne, ale realne — podkreśla prezes Szlanta.

Aby skorzystać z ustawy o pomocy publicznej dla przedsiębiorstw o szczególnym znaczeniu dla rynku pracy, GSG przygotowała program naprawczy. Janusz Szlanta prognozuje, że dzięki niemu stocznie z Gdyni i Gdańska mają szansę wyjść na prostą w 2006 r.

— Nie chcemy umorzenia zobowiązań. Negocjujemy indywidualnie z każdym z wierzycieli zamianę zobowiązań krótkoterminowych na średnioterminowe. Dzięki temu stocznia otrzyma wsparcie, które pozwoli jej utrzymać produkcję — podkreśla prezes.

Zobowiązania handlowe stoczni wynoszą około 400 mln zł.

Część zobowiązań ma szanse zostać spłacona dzięki kredytowi, który GSG może otrzymać od Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) albo dzięki emisji obligacji. W grę wchodzi 100 mln zł. Warto przypomnieć również, że Skarb Państwa ma dokapitalizować ARP, by mogła wesprzeć sektor stoczniowy.

Kolejnym etapem restrukturyzacji ma być zmiana struktury zatrudnienia w grupie. Stocznie będą dążyć do tego, by część pracowników nie związanych bezpośrednio z produkcją była zatrudniana przez kooperantów i świadczyła dla GSG jedynie usługi.

— Pracownicy będą wykonywać te same zadania co obecnie, nie będą jednak pracownikami stoczni. Nie oznacza to jednak, że planujemy drastyczne zwolnienia — zapewnia prezes.

Warunkiem powodzenia programu jest jednak zorganizowanie przez stocznię finansowania budowy statków.

Więcej dowiesz się z czwartkowego „Pulsu Biznesu”. Zapraszamy do lektury!