Amerykańska firma zmieniła zasady dystrybucji i planuje zwiększenie importu z Dalekiego Wschodu.
Firma Stanley, amerykański producent narzędzi, kontroluje około 27 proc. rynku brytyjskiego i około jednej piątej rynku francuskiego. Zamknęła jednak tam swoje zakłady, za to w Polsce otworzyła największą fabrykę gwoździ (15 mld sztuk rocznie), choć do Stanleya należy tylko 4-5 proc. polskiego rynku narzędzi ręcznych.
— Produkujemy wyroby dla profesjonalistów, jednak w Polsce, odbiorcy nie są jeszcze nastawieni na zakup narzędzi markowych wysokiej jakości. W sklepie możemy na przykład kupić piłę za 10 zł, a nasza kosztuje 60 zł — mówi Piotr Sawicki, szef sprzedaży i marketingu Stanleya.
Wkrótce część wyrobów firmy może być tańsza, co pozwoli zwiększyć udział w rynku. Firma liczy na 8-10 proc. Zmieniła zasady dystrybucji oraz zamierza część wyrobów importować bezpośrednio ze swoich fabryk w Chinach. Z drugiej strony Stanley stawia na wzmocnienie pozycji na rynku drogich nowoczesnych narzędzi. Mimo wysokiej ceny (niwelator optyczny kosztuje 4 tys. zł netto, a dalmierz — 1,9 tys. zł netto) ich sprzedaż będzie rosła.