Eksperci: decyzja PE ciosem dla unijnego rynku handlu emisjami CO2

Julita Żylińska, Łukasz Osiński, PAP
opublikowano: 2013-04-17 17:47

Odrzucenie przez PE zawieszenia aukcji części pozwoleń na emisję CO2 jest ciosem dla unijnego rynku handlu emisjami - uważają eksperci. Niektórzy są nawet zdania, że to koniec tego instrumentu, który jest teraz podstawą polityki klimatycznej UE.

Parlament Europejski odrzucił we wtorek propozycję zawieszenia aukcji części pozwoleń na emisję CO2, co w zamyśle Komisji Europejskiej miało podnieść ich niską obecnie cenę i zmobilizować firmy do zielonych inwestycji. Zaraz po głosowaniu cena spadła do rekordowo niskiego poziomu 2,63 euro za jedno pozwolenie uprawniające do emisji 1 tony CO2. Jeszcze w 2011 r. jedno pozwolenie kosztowało 20 euro. Przy niskiej cenie firmom nie opłaca się inwestować w obniżanie emisji CO2.

Niektórzy analitycy i Zieloni uważają, że odrzucenie tzw. backloadingu przez PE to cios dla polityki klimatycznej UE opartej o rynek handlu emisjami (ETS). "Nie przewidujemy, by ceny pozwoleń na emisję CO2 wzrosły znacząco powyżej obecnych 3 euro, a mogą nawet spaść (...) To głosowanie czyni ETS nieskutecznym narzędziem w obniżaniu emisji CO2 w Europie" - powiedział cytowany przez dziennik Financial Times analityk Stig Schjolset z Thomson Reuters Point Carbon.

"Unijny rynek handlu emisjami CO2 jest w kryzysowym punkcie" - ocenił eurodeputowany Zielonych Bas Eickhout. Tymczasem przeciwko backloadingowi głosowała także skrajna lewica, która uważa, że w ogóle rynek handlu emisjami jest nieskutecznym narzędziem obniżania emisji CO2 w UE i że należy wprowadzić bardziej radykalne rozwiązania jak podatek od emisji.

Zdaniem eksperta brukselskiego think-tanku Bruegela Georga Zachmanna są możliwe różne scenariusze dla rozwoju systemu ETS. W pierwszym nie zakłada się interwencji w systemie handlu emisjami, a niskie ceny uprawnień mogą utrzymywać się bardzo długo, ponieważ rządy poszczególnych państw mogą interweniować na poziomie narodowym, by zrekompensować niskie ceny uprawnień. "To może podważyć system ETS i uderzyć w system ograniczania emisji gazów cieplarnianych" - powiedział PAP.

W drugim scenariuszu zmiany zostaną wprowadzone w systemie szybko, co pozwoli na wzrost cen uprawnień, ustabilizowanie ETS i da czas na przygotowanie głębszych reform. "W trzecim scenariuszu KE zaakceptuje obecny niski poziom cen i będzie chciała zmienić system w długim terminie. Może się to stać przy udziale ważnych państw członkowskich, które zapowiedzą, że chcą korzystać z ETS-u i nie podejmą działań, które mogłyby go podważyć" - dodał Zachmann.

Brukselskie media wskazują, że na wyniku wtorkowego głosowania zaważył kryzys gospodarczy i przeważył argument nieobciążania unijnych firm i uniknięcia groźby wzrostu cen energii. "Rośnie świadomość obciążenia kosztami konsumentów oraz europejskiego przemysłu" - ocenił dyrektor zrzeszenia firm z sektora chemicznego Cefic, Peter Botschek. Dla firm chemicznych koszty energii elektrycznej stanowią nawet ponad połowę kosztów produkcji.

Z drugiej strony niezadowolenie z odrzucenia backloadingu wyraził sekretarz generalny stowarzyszenia wytwórców energii elektrycznej Eurelectric Hans ten Berge. "To niebezpieczny krok do tyłu dla wewnętrznego rynku energii i dla celów klimatycznych UE" - powiedział cytowany przez tygodnik "European Voice". "Część biznesu ma interes w tym, żeby ceny były stabilne. Jeśli spojrzymy na przemysł energetyczny, to wiele firm ma uprawnienia do emisji i byłyby zadowolone, jeśli ich ceny by wzrosły" - wyjaśnił Zachmann.

Komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard przestrzegła podczas debaty w PE przed głosowaniem, że w razie porażki ETS unijna polityka klimatyczna będzie "składanką" krajowych systemów. Dodała, że teraz system nie spełnia swoich celów ze względu na nadwyżkę pozwoleń na rynku.

Pomimo negatywnego głosowania w PE, KE póki co nie wycofała swojej propozycji ws. backloadingu w oczekiwaniu na stanowisko rządów. Ponadto komisarz Hedegaard zapewne zaproponuje długoterminowe rozwiązania w ramach reformy ETS, jedną z wcześniej sygnalizowanych opcji było trwałe usunięcie z rynku części pozwoleń.

Polska jest przeciwna interwencjom na rynku CO2 uważając, że niska cena pozwoleń na rynku jest wynikiem kryzysu i wzrośnie naturalnie, gdy kryzys minie. Ponadto pod koniec ubiegłego roku minister środowiska Marcin Korolec zaprezentował w Brukseli analizę, z której wynika, że na skutek backloadingu i spadku przychodów z aukcji pozwoleń na emisję, Polska może stracić ponad 1 mld euro przychodów do budżetu w latach 2013-2020.

Z Brukseli Julita Żylińska i Łukasz Osiński