Doszłoby do gwałtownego zatrzymania świata i powstałby straszny bałagan – twierdzi Mohamed El-Erian, dyrektor generalny Pacific Investment Management.
Po upadku banku Lehmen Brothers we wrześniu 2008 r. świat musiał zmierzyć się z najgorszym kryzysem od II Wojny Światowej, przeżywając ogromne załamanie m.in. na rynkach akcji. Produkt Krajowy Brutto w Stanach Zjednoczonych, największej światowej gospodarki odnotował w rezultacie aż 5,1-proc. spadek.
W wywiadzie dla agencji Bloomberg El-Erian powiedział, że kryzys w strefie euro nie dotyczy wyłącznie tzw. krajów peryferyjnych.
To już problem całego eurolandu, bez wyłączenia któregoś z państw . W równym stopniu zagraża Grecji, Włochom jak i Niemcom czy Francji – wyjaśnia zarządzający. Dodaje, że według jego szacunków istnieją szanse jak 1 do 2, co uznaje za najbardziej prawdopodobne, że decydenci polityczni „wezmą się jednak w garść” i zarządzą stworzenie „mniejszej unii walutowej”.
Zakładam, że istnieje jedynie 15 proc. szans, że euroland przetrwa w obecnym (17-osobowym) składzie – ocenia El-Erian.