Związek proponuje wcześniejsze emerytury dla nauczycieli, kolejarzy, hutników i energetyków. Pracodawcy ostrzegają, że zapłacą za to inni.
Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ) złożyło wczoraj w Sejmie obywatelski projekt nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
Związkowcy chcą, by prawo przejścia na wcześniejszą emeryturę przysługiwało wszystkim, którzy przed 1999 r. byli zatrudnieni w szczególnych warunkach lub wykonywali prace o szczególnym charakterze. Dotyczyłoby to osób urodzonych od 1949 do końca 1968 r., które nie przystąpiły do OFE lub będą chciały wycofać się z umów z nimi.
Według Jana Guza, przewodniczącego OPZZ, rozwiąże to problem 1,25 mln osób, które przy zachowaniu obecnego stanu prawnego pozbawione będą szans na wcześniejszą emeryturę.
— Nasz projekt w dużym stopniu rozwiązuje ten problem. Jest adresowany do grupy około 775 tys. osób: nauczycieli, hutników, kolejarzy, pracowników transportu i sektora energetycznego — wyjaśnia przewodniczący.
Dodaje, że kolejnym rządom przez sześć lat nie udało się przedłożyć zadowalającej propozycji emerytur pomostowych.
— Tym projektem chcemy pomóc rządowi — mówi Jan Guz.
Z takiej pomocy nie są zadowoleni pracodawcy.
— Koszty wcześniejszych emerytur poniosą przedstawiciele innych grup zawodowych. Pytanie, czy chcemy dopłacać po sto kilkadziesiąt złotych rocznie z tego tytułu. Uważam, że to nieuczciwe. Każdy powinien dostać z systemu tyle, ile do niego włożył — uważa Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.
Z szacunków związkowców wynika, że roczny koszt realizacji ustawy (przy założeniu, że skorzysta z niej około 600 tys. osób) wyniesie od 0,08 proc. PKB, czyli blisko 800 mln zł rocznie w pierwszych latach, do maksymalnie 0,15 proc. PKB, czyli 1,5 mld zł w późniejszych.
OPZZ liczy, że jego propozycja zyska przychylność rządu i parlamentu oraz poparcie innych central związkowych. Nim jednak Sejm pochyli się nad nią, związkowcy muszą zebrać pod ustawą 100 tys. podpisów. Na razie mają ich 4,4 tys.