Gospodarka hamuje, ale wydatki na wakacje zagraniczne jeszcze nie. Utrzymanie popytu w całym roku może być trudne, ale na razie kursy giełdowych spółek z branży rosną.
Choć spowolnienie gospodarcze jest już namacalne – dynamika sprzedaży detalicznej pod koniec zeszłego roku spadła niemal do zera, a konsumpcja prywatna w IV kwartale zmniejszyła się o 1,5 proc. – to wciąż nie widać tego w wycieczkach zagranicznych. Ich ceny wzrosły o 25-30 proc. r/r ze względu na drożejące paliwo i słabego złotego.
– Kryzysu w turystyce nie widać. Ofertę letnią sprzedajemy od końca sierpnia i mamy już sprzedane wycieczki dla ponad 100 tys. klientów. Styczeń pod względem sprzedaży był absolutnie rekordowy i podobne sygnały słychać z innych biur podróży, a także z Ryanaira. Usługi trzymają się lepiej niż towary, a turystyka wyjątkowo dobrze. Z jednej strony utrzymuje się odroczony popyt po pandemii, a z drugiej minął strach przed tym, co będzie zimą - jakie będą rachunki za ogrzewanie czy ceny gazu. Widać poprawę nastrojów konsumenckich – mówi Maciej Szczechura, członek zarządu Rainbow Tours.
Wydatki na wyjazdy wakacyjne - jako dobra wyższego rzędu - powinny być jedną z pierwszych ofiar w przypadku problemów ze spięciem budżetu domowego. Tymczasem optymistycznie o wynikach za 2022 i 2023 r. mówi także Enter Air, czarterowy przewoźnik lotniczy.
– Biura podróży sygnalizują bardzo wysoki popyt ze strony klientów, który już teraz przewyższa możliwości operacyjne floty planowanej na sezon letni. Polacy nie zamierzają rezygnować z wakacyjnych wyjazdów, na które ciężko pracują przez cały rok, a biorąc pod uwagę rosnące ceny usług krajowych niewykluczone, że wycieczki zagraniczne mogą nawet zyskiwać na popularności wśród osób, które wypoczywały do tej pory głównie w Polsce – mówi Grzegorz Polaniecki, członek zarządu Enter Air.
Dobrze wygląda także sprzedaż oferty zimowej. W Rainbow Tours sporym zainteresowaniem cieszą się kierunki egotyczne.
– W tym roku zimą przewieziemy o 40-50 proc. więcej pasażerów niż przed rokiem. Jest dobrze, żeby nie powiedzieć bardzo dobrze – mówi Maciej Szczechura.

Ceny nie odstraszają
Touoperatorzy nie mają specjalnie manewru - w sytuacji, gdy rosną im koszty muszą je przerzucać na klientów ze względu na niskie, ledwie dwu-trzyprocentowe marże. A zeszły rok zmusił ich do dopłacenia do wycieczek, które sprzedali przed wybuchem wojny, gdy z dnia na dzień ceny paliwa lotniczego wzrosły o 60 proc., a kursy walut poleciały na łeb, na szyję.
– Zeszły rok jeśli chodzi o marżę był dla nast trudny, bo w momencie wybuchu wojny mieliśmy już sprzedane wiele wycieczek według cen przedwojennych. Obroty były rekordowe, ale wynik już niekoniecznie. Marże były pod presją. W tym roku, jeżeli nie zaskoczy nas jakieś nadzwyczajne wydarzenie, będzie inaczej. Wyższe koszty mamy już uwzględnione w cenach, więc marża powinna wrócić do normalnych poziomów – mówi Maciej Szczechura.
W trudnym momencie nie pomogły ani długoterminowe kontrakty, ani zabezpieczenia walutowe.
– Kontrakty z hotelami są dwu-trzyletnie i zabezpieczają nam ceny, ale są one rozliczane w walucie. Stosujemy hedging, bo od momentu, gdy klient kupuje od nas wyjazd, do czasu, gdy my płacimy, mija niekiedy pół roku, a gdy wycieczka jest sprzedawana w przedsprzedaży, to trwa to niemal rok. W zeszłym roku zabezpieczenia walutowe były jednak wyzwaniem, bo złoty wyraźnie i bardzo gwałtownie się osłabił, a zmienność była większa niż zwykle – mówi Maciej Szczechura.
Spowolnienie na horyzoncie
Jest jeszcze za wcześnie, aby ocenić, czy kryzys dotknie branżę wycieczkową, gdyż kulminacja sprzedaży dopiero przed nami.
– Dla oceny całego roku w Rainbow Tours kluczowy jest trzeci kwartał, a przedsprzedaż będzie największa wiosną. Spowolnienia należy się spodziewać, gdyż w całej gospodarce już w czwartym kwartale spożycie indywidualne miało negatywną kontrybucje do wzrostu PKB. Biura podróży są wycinkiem gospodarki, o którym decydują dwie składowe: w jakich cenach klienci będą wybierali wycieczki w zależności od swoich budżetów i jaka będzie tendencja w liczbie kupujących. Zgodnie z prognozami makroekonomicznymi największy spadek realnych wynagrodzeń nastąpi najprawdopodobniej w pierwszym półroczu, czyli wtedy, gdy spółka będzie prowadziła przedsprzedaż w największej skali – mówi Dariusz Dziubiński, analityk BM Pekao.
Specjalista zakłada w skali całego roku spadek przychodów firmy o 1 proc. Dotychczasowe rekordowe wyniki mogą mieć inne przyczyny.
– W zeszłym roku nie było tańszych ofert last minute, bo popyt był duży, więc w tym roku klienci planują wakacje nieco wcześniej – mówi Maciej Szczechura.
Niewykluczone także, że Polacy rezygnują z wczasów w kraju na rzecz tych za granicą.
– Nie martwimy się o popyt. Inflacja krajowa nawet trochę nam pomaga. Ceny w Polsce rosną tak mocno, że wakacje za granicą stają się bardzo tanią i jakościową alternatywą dla coraz droższych wyjazdów w Polsce – uważa Grzegorz Polaniecki.
– Możliwe, że wycieczki zagraniczne wypadają atrakcyjniej cenowo niż krajowe. Zarówno paliwo, jak i waluty w tym roku sprzyjają jeśli chodzi o budowanie oferty touroperatorów, co powinno pozwolić także na zwiększenie marż w porównaniu z ubiegłym rokiem – mówi Dariusz Dziubiński.
Lepiej zdywersyfikowane
Enter Air wrócił już do przedpandemicznego, 25-procentowego udziału zagranicy w przychodach.
– W czasie pandemii zwiększyliśmy obecność na rynkach skandynawskich i niemieckojęzycznych i zakładamy, że ten udział będzie w kolejnych latach jeszcze wyższy. Chcemy przede wszystkim latać więcej w sezonie zimowym, kiedy w Polsce jest mniej pracy. Poza tym rynki zagraniczne dzięki elastycznemu modelowi biznesowemu mogą być mocniej eksploatowane w przypadku pogarszającego się otoczenia w Polsce – mówi Grzegorz Polaniecki.
Firma planuje także budowę własnego hangaru serwisowego, co obniżyłoby koszty, ale w Polsce trudno znaleźć właściwe miejsce.
– Coraz mocniej rozważamy zlokalizowanie takiego hangaru w którymś z cieplejszych krajów, dzięki czemu będziemy mogli istotnie obniżyć koszty utrzymania – mówi Grzegorz Polaniecki.
Enter Air rozwija także flotę.
– Podpisaliśmy kontrakty na dostawę dwóch kolejnych Maxów, ale popyt na nasze usługi wydaje się być jeszcze większy niż to co możemy dziś obsłużyć, więc projekt rozwoju floty nadal nie został zakończony – mówi Grzegorz Polaniecki.
Z potencjałem
Akcje obu spółek mają za sobą kilka udanych miesięcy na giełdzie. Od listopada urosły o ponad 40 proc., a kursy przebiły ceny docelowe z ostatnich rekomendacji. Weryfikacja nastąpi, kiedy będzie jasność co do wysokości marża.
– W ostatnich latach można zaobserwować spadek marż operacyjnych - najwyższy ich poziom został osiągnięty w 2017 r. Na razie nie widzę, aby miało się to istotnie zmienić. Jeżeli ktoś chciałby zakładać bardziej optymistyczny scenariusz, to nie wydaje mi się, aby ten rok mocno wpłynął na wycenę. Większe znaczenie mają średnioterminowe trendy – rosnące przychody, czyli głównie liczba klientów oraz poprawa marż operacyjnych do poziomów sprzed pandemii – mówi Dariusz Dziubiński.