ETE otwiera sklep z wynalazkami

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2013-10-01 00:00

Spółka z Warszawy chce łączyć pod swoim szyldem wynalazców i sprzedawać ich produkty. Zaczyna od katalizatorów i spalania odpadów.

Chcieliśmy uniezależnić się od koniunktury — tak Marcin Lewandowski, prezes warszawskiej spółki ETE, tłumaczy, dlaczego wraz z kilkorgiem współpracowników z branży finansowej postanowił dwa lata temu poszukać okazji na rynku zielonej i alternatywnej energii. Na początku zamierzał rozkręcić interes w energetyce wiatrowej, ale szybko zmienił zdanie.

— W trakcie branżowych spotkań trafiliśmy na naukowców i wynalazców, którzy — jak się okazało — mieli patenty na innowacyjne rozwiązania dla przemysłu, nie mieli jednak możliwości ich wdrożenia. Wtedy postanowiliśmy otworzyć nad nimi menedżerski parasol — mówi Marcin Lewandowski.

Spółka — przynajmniej na razie — nie chce ujawniać nazwisk wynalazców, z którymi współpracuje, chętnie jednak chwali się otrzymanymi przez nich nagrodami, m.in. we współorganizowanym przez resort środowiska konkursie GreenEvo, który ma wspierać rozwój krajowych „zielonych technologii”. Próbuje już sprzedać pierwsze produkty oparte na ich patentach.

— Nasze pierwsze projekty to katalizatory ograniczające spalanie o 5-8 proc. Oferujemy je m.in. elektrociepłowniom, cementowniom czy zakładom chemicznym. Mamy już trzy kontrakty z małymi firmami logistycznymi, a myślimy również o współpracy z branżą ogrodniczą i właścicielami szklarni. Potencjał sprzedażowy katalizatorów opracowanych przez współpracujących z nami naukowców tylko w Polsce szacujemy na 1,2 mld zł — mówi Marcin Lewandowski. Spółka w ofercie ma też instalacje do spalania odpadów i produkowania z nich prądu oraz ciepła — tak w niskiej temperaturze (np. guma, opony, tworzywa sztuczne), jak i w wysokiej (np. biomasa czy odpady komunalne).

— Prototyp takiej instalacji działa już przy tartaku pod Warką. Obecnie jesteśmy w stanie produkować jedną instalację na kwartał. Jej koszt to ok. 15 mln zł. Negocjujemy właśnie trzy kontrakty — jeden w Polsce, dwa za granicą — mówi Marcin Lewandowski.

Jego zdaniem, odbiorcami takich instalacji mogą być np. samorządy, firmy obsługujące odpady komunalne, przedsiębiorstwa, które same produkują dużo odpadów, czy nawet inwestorzy chcący zarabiać na produkcji energii. ETE pracuje też nad preparatem do oczyszczania wody w basenach czy wód balastowych w statkach. Według zapewnień prezesa spółki może on być tańszą i bardziej ekologiczną alternatywą dla chloru.

— Nie mamy jeszcze niezbędnych certyfikatów. Brakuje nam też ok. 10 mln zł na rozkręcenie tego biznesu. Będziemy je chcieli pozyskać od polskiego inwestora strategicznego. Pozwoliłoby to wejść z preparatem na rynki w Europie, np. Skandynawia, i Azji — mówi Marcin Lewandowski.