Spółka, wspierana przez twórcę firmy informatycznej, pozyskała 10 mln zł na finansowanie producentów gier. Idzie tak dobrze, że niebawem poprosi inwestorów o czterokrotnie wyższą kwotę.
Czasy, gdy emisje spółek z branży gier rozchodziły się jak świeże bułeczki, a inwestorzy dopytywali o możliwość wzięcia udziału w pre-IPO, już dawno minęły. Wiele firm growych rozgląda się za pieniędzmi na dokończenie rozpoczętych produkcji. Te okoliczności postanowił wykorzystać Krzysztof Caruk i założył Fingames.
- Pomysł zrodził się w trakcie rozmów z kolegą z branży gamedev dotyczących tego, jak obecnie finansują się spółki growe. Jako finansista byłem zdziwiony, że polski gamedev, mimo, że w ostatnich latach bardzo dojrzały i rosnący w każdej możliwej metryce dwucyfrowo, nie ma dostępu do finansowania dłużnego. Zaczęliśmy nad tym pracować, próbując znaleźć dla studiów możliwość tego typu finansowania – mówi Krzysztof Caruk, założyciel i prezes Fingames.
Rynkowa luka...
Wymyślił rozwiązanie, które pozwala finansować różne aspekty działalności studiów growych i stworzył paletę produktów opartych na finansowaniu dłużnym. Od klasycznych form finansowania branży różni się tym, że jego firma nie pobiera dożywotniego procentu od przychodów z gry (tak jak wydawcy), czy też nie obejmuje udziałów/akcji (jak inwestorzy).
- Pożyczając pieniądze jasno określamy koszt kapitału, który jest zdefiniowany jednorazową opłatą i wspólnie ze spółką wybieramy sposób spłaty, uwzględniając specyfikę spółek growych, tak, aby obie strony czuły się bezpiecznie. Finansowanie jest oczywiście obarczone ryzykiem, bo jeśli spłata będzie oparta na przychodach z konkretnej gry, a tytuł nie osiągnie zakładanego sukcesu, pieniądze trzeba zwrócić. Więc jeśli deweloper nie jest pewien swojej gry, to warto, żeby poszukał bardziej klasycznej alternatywy – mówi twórca Fingames.
W portfolio firmy obecnie jest pięć różnych produktów. Różnią się w zależności od potrzeb, na jakie ma być udzielona pożyczka (np. marketing, produkcja) i sposobu zabezpieczenia spłaty (przychody za sprzedaży, wpływy od wydawcy). Oczywiście nie każda spółka kwalifikuje się do takiego finansowania.
- Nie udzielamy finansowania studiom, które wydają pierwsza grę. To ma być finansowanie bezpieczne dla obu stron. Nie zabezpieczamy się na żadnych innych tytułach spółki, akcjach, ani udziałach, nie bierzemy także żadnych zabezpieczeń osobistych. Dla nas największym zabezpieczeniem jest dobra analiza i sprawdzenie gry – mówi Krzysztof Caruk.
Finansowanie zwykle udzielane jest na krótkie terminy, czyli do 12 miesięcy. A jaki jest jego koszt?
- Z reguły jest to od 2 do 28 proc. Zależy od okresu finansowania, potencjału komercyjnego przedsięwzięcia, analizy ryzyka i oczywiście zabezpieczenia – mówi szef Fingames.
Zwraca jednocześnie uwagę, że nie powinno się oferty jego firmy porównywać do finansowania w postaci kredytów lub pożyczek tylko do finansowania dostępnego dla studiów gamedev, czyli finansowania udziałowego lub udzielanego przez wydawców.
- Twórca gry musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chce się dzielić przychodami z wydawcą, wpuszczać inwestorów na kapitał, czy ponieść jednorazowy koszt związany z naszym finansowaniem. Każde rozwiązanie ma swoje zalety i wady, a nam zależy, żeby każdy mógł świadomie wybrać sposób, w jaki chce finansować swoje studio – informuje Krzysztof Caruk.
Jako konkurencję postrzega nie firmy pożyczkowe i banki, ale raczej wydawców i inwestorów, jednocześnie często z nimi współpracując.

…dobrze wybrana
Do tej pory Fingames pozyskał 10 mln zł. Głównym inwestorem, który wyłożył pieniądze spółki, jest Bogusław Cieślak – założyciel i szef spółki informatycznej BPX. Część kapitału pochodzi też od założyciela.
Do tej pory Fingames pozyskał już sześciu klientów inwestując ok. 60 proc. zebranego kapitału. Wśród nich są spółki giełdowe jak np. Sonka i Varsav Games, wybierające się na giełdę Iron VR, czy pozagiełdowe Vile Monarch.
- Prowadzimy sporo rozmów z kilkoma kolejnymi potencjalnymi studiami. Zainteresowanie na rynku jest bardzo duże i przyznam, że trochę przerosło nasze oczekiwania, stąd zdecydowaliśmy się na kolejny fundraising już po niecałych sześciu miesiącach działalności – mówi prezes Fingames.
W kwietniu spółka planuje uruchomić kolejną rundę finansowania, z której chciałaby pozyskać 10 mln EUR od polskich i międzynarodowych funduszy venture capital.
- Po wstępnych i na razie nieoficjalnych rozmowach widzimy, że jest duże zainteresowanie – mówi Krzysztof Caruk.
Część pieniędzy z emisji spółka chce wykorzystać na zbudowanie warstwy technologicznej, która ma w pełni zdigitalizować proces udzielania i obsługi pożyczek, ale także wyposaży twórców gier w narzędzia typu BI do zarządzania sprzedażą, marketingiem, czy prognozowania przepływów pieniężnych.
- Wewnętrznie mamy już cześć z tych narzędzi, choćby na potrzeby naszego modelu scoringowego, wiec dlaczego się z tym nie podzielić, dostarczając dodatkową wartość dla klientów. Warstwę technologiczną robi nam zewnętrzna, sprawdzona firma. Docelowo chciałbym jednak zbudować własny zespół, gdyż uważam, że będzie on stanowił naszą przewagę konkurencyjną – informuje prezes.
Pieniądze z emisji wykorzysta też na wyjście z naszą ofertą za granicę. Łącznie na cześć związaną z rozwojem firma planuje przeznaczyć 2 mln EUR, a pozostałe 8 mln EUR będzie wykorzystane na udzielanie kolejnych pożyczek.
“PB”: Skąd decyzja o inwestycji w Fingames?
Fingames to innowacyjny koncept, który wychodzi naprzeciw potrzebom twórców gier oferując atrakcyjną alternatywę dla tradycyjnych form finansowania studiów gamedev. Wywodzę się z branży IT, która jest częściowo skorelowana z działaniem Fingames, dzięki czemu łatwiej jest mi zrozumieć fenomen spółki oraz jej działanie. Ponadto z Krzysztofem znam się od wielu lat - był CFO w mojej największej spółce BPX. Rozpoczynając współpracę z nim wiedziałem, że ma on niezbędne doświadczenie i odpowiednie podejście, żeby zbudować globalny biznes.
Czy do tej pory miał Pan styczność z branżą gamedev?
Nie zetknąłem się bliżej z tą branżą, aczkolwiek przyglądam się jej od pewnego czasu. Otrzymywałem wcześniej propozycje inwestycji w produkcję gier, ale projekty te nie spełniały podstawowych kryteriów dobrej inwestycji i nie doszły do skutku.
W jakich innych obszarach Pan inwestuje?
Perłą w koronie moich przedsięwzięć jest BPX - spółka założona przeze mnie w 2006 r., która zatrudnia 350 osób w trzech lokalizacjach w Polsce i dwóch w Stanach Zjednoczonych. Działa w branży IT, świadcząc usługi wdrożeniowe dla biznesu głównie w oparciu o produkty firm trzecich takich jak SAP, INFOR, czy Qliktech. Jesteśmy jednym z większych graczy na rynku usług SAP w Polsce, ale nasza oferta jest skierowana głównie do klienta zagranicznego.
Posiadam też mniejszościowy pakiet udziałów w innej firmie z segmentu IT - Solutions Lab. Poza branżą IT inwestuję także w inne gałęzie rynku, w tym np. sektor deweloperski, takie spółki jak: BPX Development, Cieślak Trade, ubezpieczeniowy: Noxa Insurance oraz turystyczny: Funaberia.