Zarząd międzynarodowej firmy Jones Lang LaSalle podjął decyzję o redukcji zatrudnienia. Zapewnia jednak, że redukcje nie dotkną pracowników polskiego oddziału.
Zwolnienia w Jones Lang LaSalle związane są z sytuacją ekonomiczną w gospodarce światowej, a w szczególności w sektorze nieruchomości. Prognozy rozwoju rynku nieruchomości nie są już tak obiecujące, jak kilkanaście miesięcy temu.
— Jones Lang LaSalle nie jest jedyną na rynku firmą, która odczuwa spowolnienie gospodarki na świecie. Restrukturyzacja w naszej firmie będzie tak przeprowadzona, aby redukcje zatrudnienia były jak najmniejsze i jak najmniej dokuczliwe dla pracowników. Myślę, że zły stan gospodarki dotknie także inne firmy z sektora nieruchomości — mówi Daren Battle, dyrektor zarządzający polskim odziałem Jones Lang LaSalle.
Zapewnia jednak, że słaba kondycja firmy na świecie nie wpłynie negatywnie na jej działania w Polsce.
— Nikt w Polsce nie straci pracy. Jeżeli chodzi o sytuację w Europie Środkowej i Wschodniej to pewne redukcje kosztów już zostały poczynione. Kilka miesięcy temu zamknęliśmy biuro w Budapeszcie — mówi Daren Battle.
Dodaje, że obecnie firma w Polsce zamierza nawet zwiększyć zatrudnienie o kilka osób. Jego zdaniem, światowy kryzys nie ma bezpośredniego wpływu na sytuację w Polsce. Uważa on, że najdotkliwiej zmiany odczują pracownicy firmy zatrudnieni w USA.
Daren Battle optymistycznie patrzy na polski rynek nieruchomości komercyjnych. Ocenia, że w ciągu najbliższych pięciu lat powinien nastąpić jego dynamiczny wzrost.
— Nie sądzę też, aby któraś z międzynarodowych agencji nieruchomości chciała się wycofać z Polski. To zbyt obiecujący rynek. Prawda jest taka, że co najmniej dwie kolejne duże firmy chcą otworzyć swoje biura w Warszawie, a inne rozważają taką możliwość — twierdzi Daren Battle.