Z danych GUS wynika, że w 2014 r. wydajność pracy w przemyśle, mierzona produkcją sprzedaną na zatrudnionego, wzrosła o 2,2 proc. Rok wcześniej wzrost wynosił 3,2 proc. W ubiegłym roku towarzyszył mu jednak wzrost zatrudnienia, a rok wcześniej wydajność zwiększała się przy jego spadku. Zdaniem ekspertów, w 2013 r. pracodawcy uznawali sprzedaż za niesatysfakcjonującą, więc redukowali liczbę pracowników i rozdzielali zadania między pozostałych. Po bezwzględnym spadku wydajności pracy w I kw. 2013 r. (kiedy produkcja obniżyła się mocniej niż zatrudnienie) w kolejnych kwartałach wzrostowi produkcji towarzyszył spadek zatrudnienia i wydajność rosła.



— Wzrost wydajności w 2013 i 2014 r. miały odmienny charakter — mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE). To dlatego, że w 2014 r. relacje dynamiki produkcji i zatrudnienia się odwróciły. Wzrost produkcji był szybszy od wzrostu zatrudnienia, wydajność pracy się zwiększała, choć w różnym tempie.
Idzie lepsze
Zdaniem ekspertów, rok temu wydajność mogła rosnąć dzięki temu, że do rąk pracowników trafiły lepsze narzędzia.
— Większy nakład kapitałowy pozwala na znaczne zwiększenie sprzedaży przy utrzymaniu nakładu pracy — wyjaśnia Piotr Soroczyński. Jego zdaniem, podobnego zjawiska, choć na znacznie większą skalę, należy się spodziewać w nadchodzących miesiącach.
— Dynamika wydajności w 2014 r. mogła być spłycona, ponieważ firmy sporo inwestowały i zaczynały zatrudniać ludzi, których produkcję w pełni będzie widać dopiero w 2015 r.— uważa ekonomista z KUKE. To znaczy, że firmy nie będą starały się poprawiać efektywności, zwalniając pracowników.
— Jeśli nie będzie gwałtownego spadku popytu, nie powinno dojść do masowych redukcji. Intensywne inwestycje w 2014 r. wskazują, że przedsiębiorcy dozbrajają się w maszyny, co oznacza, że oczekują zbytu. Może więc będą też zatrudniać na nowe stanowiska — mówi Piotr Soroczyński.
W ubiegłym roku wydajność pracy wzrosła właściwie we wszystkich gałęziach gospodarki. Co ciekawe, najwyższy wzrost — o 2, 5 proc. — odnotowano w górnictwie i wydobyciu oraz przemyśle przetwórczym.
— Tam, gdzie oprzyrządowanie jest bardzo drogie, a ludzi relatywnie mało — np. w górnictwie i hutnictwie — wydajność wygląda na wysoką. W branżach, w których nakłady są niższe, niższa jest też sprzedaż na jednego zatrudnionego — wyjaśnia ekonomista.
Podkreśla też, że na przetwórstwo przemysłowe (85 proc. całej sprzedaży przemysłu)należy patrzeć poprzez jego poszczególne działy.
— W przemyśle przetwórczym jest sporo branż z wysoką wydajnością — porównywalnych pod względem sprzedaży choćby z górnictwem, ale również takich, w których wydajność jest bardzo niska — zwraca uwagę Piotr Soroczyński.
Nie wszystko złoto
Ekonomiści przestrzegają też, żeby nie fetyszyzować branż o wysokiej wydajności i nie uznawać ich bezkrytycznie za wzór do naśladowania.
— Musi być różnorodność, potrzebujemy bowiem różnych towarów i usług. W dodatku branże o niskim poziomie wydajności fantastycznie poprawiają sytuację na rynku pracy, jeśli muszą zwiększyć sprzedaż — przypomina ekspert KUKE.
OKIEM EKSPERTA
Produkcja napędza efektywność
PIOTR KALISZ, główny ekonomista Citi Handlowego
Wydajność pracy ma tendencję do zachowywania się procyklicznie. Gdy gospodarka wkracza w okres spowolnienia, to rośnie ona wolniej i odwrotnie — przyspiesza, gdy widzimy ożywienie koniunktury. Myślę, że w tym roku należy się spodziewać wzrostu wydajności wobec stanu z roku 2014. Ubiegły rok zaczął się od dosyć dobrej dynamiki wzrostu produkcji przemysłowej, ale w kolejnych miesiącach tempo siadło, zaczęła się natomiast istotnie poprawiać sytuacja na rynku pracy. W tym roku, mimo że rynek pracy będzie w dobrej kondycji, zatrudnienie urośnie prawdopodobnie o niewiele więcej niż 1 proc. r/r. Znacznie szybszy powinien być natomiast wzrost produkcji, co już widać w danych za luty [4,9 proc. r/r — red.]. Dzięki temu wydajnóść pracy będzie rosła znacznie szybciej.
OKIEM EKSPERTA
Produkcja napędza efektywność
PIOTR KALISZ, główny ekonomista Citi Handlowego
Wydajność pracy ma tendencję do zachowywania się procyklicznie. Gdy gospodarka wkracza w okres spowolnienia, to rośnie ona wolniej i odwrotnie — przyspiesza, gdy widzimy ożywienie koniunktury. Myślę, że w tym roku należy się spodziewać wzrostu wydajności wobec stanu z roku 2014. Ubiegły rok zaczął się od dosyć dobrej dynamiki wzrostu produkcji przemysłowej, ale w kolejnych miesiącach tempo siadło, zaczęła się natomiast istotnie poprawiać sytuacja na rynku pracy. W tym roku, mimo że rynek pracy będzie w dobrej kondycji, zatrudnienie urośnie prawdopodobnie o niewiele więcej niż 1 proc. r/r. Znacznie szybszy powinien być natomiast wzrost produkcji, co już widać w danych za luty [4,9 proc. r/r — red.]. Dzięki temu wydajnóść pracy będzie rosła znacznie szybciej.