Spada liczba bankructw, ale jednocześnie przybywa restrukturyzacji. Fakt, że przedsiębiorcy szybciej reagują na problemy, to pozytywna informacja. Jednak nowe możliwości niosą też zagrożenia.
– Coraz częściej mamy do czynienia z patologiami w restrukturyzacjach. Na rynku działają nieuczciwi doradcy, pojawiają się fikcyjne układy. Natomiast upadłość jest coraz droższa – mówi Sylwia Szerenos, kwalifikowany doradca restrukturyzacyjny w firmie Continuum Restrukturyzacje.
Nierealne obietnice
W marcu rozpoczęto aż 518 postępowań restrukturyzacyjnych. To najwięcej w 2025 r. Po raz pierwszy miesięczna liczba takich postępowań przekroczyła barierę 500.
– Wzrost liczby otwartych restrukturyzacji pokazuje, że firmy nie traktują tego postępowania jako ostateczności, tylko jako realne narzędzie przeciwdziałania upadłości – twierdzi Sylwia Szerenos.
Jednak jej zdaniem nie wszystkie rozpoczęte postępowania mają realne podstawy ekonomiczne.
– Coraz częściej pojawiają się sygnały, że część restrukturyzacji, zwłaszcza tych prowadzonych w uproszczonej formie, jest napędzana przez tak zwane patokancelarie restrukturyzacyjne. Wielu przedsiębiorców jest wprowadzanych w błąd obietnicami umorzenia 50 proc. lub więcej zobowiązań, co dzisiaj, zwłaszcza w relacji z bankami, jest nierealne – tłumaczy Sylwia Szerenos.
Wierzyciele finansowi często oczekują wręcz pełnej spłaty należności ubocznych, podczas gdy w rzeczywistości poziom realnego dyskonta, jeśli w ogóle jest możliwy, musi być poparty twardą analizą zdolności firmy do wykonania układu.
Zdarzają się również sytuacje, w których układ jest przegłosowywany za wszelką cenę, mimo że warunki zaproponowane wierzycielom są niewykonalne.
– Takie układy, choć formalnie przyjęte i zatwierdzone przez sąd, nie są wykonywane i zwykle kończą się uchyleniem. To prowadzi do dalszych komplikacji prawnych oraz finansowych – podkreśla Sylwia Szerenos.
Daniel Anisimowicz, prezes PMR Restrukturyzacje zauważa, że przedsiębiorcy czasem korzystają z pozasądowego postępowania o zatwierdzenie układu, ponieważ chcą wstrzymać grożące im egzekucje albo licytacje komornicze.
– Postępowanie to trwa jednak tylko cztery miesiące. W tak krótkim czasie trudno sobie wyobrazić wyrządzenie szkody dla wierzyciela – uważa Daniel Anisimowicz.
Problematyczna bywa też interpretacja przesłanek do otwarcia restrukturyzacji. Jedną z nich jest zagrożenie niewypłacalnością. To sformułowanie pozostawia spore pole do interpretacji.
– Uczciwy doradca powinien tę przesłankę zweryfikować. Otwarcie postępowania wobec dłużnika, który ich nie spełnia, to działanie na szkodę wierzycieli – mówi Daniel Anisimowicz.
W większości postępowań restrukturyzacyjnych przesłanki do otwarcia postępowania bada sąd. Wyjątkiem jest postępowanie o zatwierdzenie układu, w przypadku którego takiej oceny dokonuje tylko nadzorca.
– Ochroną dla nadużyć w tym zakresie jest możliwość złożenia wniosku o uchylenie skutków obwieszczenia. Jego zastosowanie pozwala uchylić ochronę przedegzekucyjną w czasie trwania postępowania – mówi Daniel Anisimowicz.
Kosztowne bankructwo
Gdy restrukturyzacja się nie powiedzie, przedsiębiorcy pozostaje bankructwo. Jednak ogłoszenie upadłości jest coraz trudniejsze. Liczba wniosków co prawda rośnie, ale coraz mniej firm może sobie na bankructwo pozwolić.
– Koszty postępowania upadłościowego dla przedsiębiorcy to dziś najczęściej wydatek co najmniej 100 tys. zł. Dla wielu zadłużonych firm taka kwota jest zaporowa. Dlatego coraz częściej zdarza się, że firmy rezygnują ze składania wniosku z powodu braku pieniędzy albo sąd taki wniosek oddala, ponieważ majątek dłużnika nie wystarcza nawet na pokrycie kosztów postępowania. To poważny problem systemowy, który wymaga szerszej dyskusji – wskazuje Sylwia Szerenos.
– Koszty upadłości zaczynają się od kilkudziesięciu tysięcy złotych, a mogą sięgać nawet kilkuset tysięcy – wtóruje jej Daniel Anisimowicz.
Dodaje, że coraz więcej przedsiębiorców w ogóle nie składa wniosku o upadłość firmy, obawiając się formalizmu, kosztów oraz ryzyka oddalenia. Zamiast tego wybierają uproszczoną i bardziej przewidywalną ścieżkę upadłości konsumenckiej, likwidując uprzednio działalność gospodarczą.
– Ponad 90 proc. postępowań to upadłości osób fizycznych. Widać, że jeśli chodzi o firmy, formalne bankructwo staje się rozwiązaniem zarezerwowanym dla podmiotów posiadających odpowiednie zasoby finansowe, a tym samym jest to opcja trudno dostępna dla małych przedsiębiorstw – tłumaczy Daniel Anisimowicz.