Nie ma jednej definicji floty. W Warcie flotą może być już 5 samochodów, a w PZU musi to być więcej niż 5 aut. Standardem na rynku jest 10 samochodów. Jednak granice często nie są sztywne.
— Jeśli ubezpieczyciel wyznacza granicę kwalifikacji jako „flota” 10 samochodów, a broker, który ma dobre relacje z ubezpieczycielem, przyprowadza mu klienta, który ma 6 samochodów, to też je ubezpieczy na zasadach flotowych — przekonuje Błażej Szczerba, członek zarządu MAK Ubezpieczenia. To rozróżnienie jest bardzo istotne, ponieważ obecnie ubezpieczenie flotowe może być dużo korzystniejszą opcją niż ubezpieczenie każdego samochodu z osobna. Plusem ubezpieczeń flotowych jest choćby okres ubezpieczenia. Klient indywidualny, który ubezpieczył np. cztery samochody osobno, na każdy z nich ma polisę roczną, które mogą się kończyć w różnym czasie. W przypadku floty okres ubezpieczenia dla wszystkich pojazdów zostaje wyrównany. Ponadto klient indywidualny musi wziąć ubezpieczenie takie, jakie jest, i nie ma tu dużego pola do dyskusji. Inaczej w przypadku flot.
— Najważniejsze korzyści ubezpieczeń flotowych w stosunku do indywidualnych to dobre warunki finansowe ustalane w drodze indywidualnych negocjacji oraz gwarancja niezmienności warunków w okresie obowiązywania umowy generalnej — mówi Anna Dzięgielewska-Olak z Departamentu Rozwoju Produktów Komunikacyjnych w Warcie.
Likwidacja bez ociągania się
Aby wynegocjować dobre warunki ubezpieczenia, należy wiedzieć, co byłoby satysfakcjonujące dla danej floty, na jakie zmiany można liczyć oraz gdzie można spodziewać się zapisów, które mogą przysporzyć firmie niemałych kłopotów. Bardzo ważną kwestią są choćby zapisy dotyczące likwidacji szkody. Standardowo ubezpieczyciele dają sobie 7 dni na pojawienie się rzeczoznawcy po wystąpieniu szkody. A taki okres w przypadku działalności gospodarczej, gdzie samochody potrzebne są na co dzień, to długo. Do tego dalsze zapisy nie informują, po ilu dniach pojawi się kosztorys, a dopiero od tego momentu może rozpocząć się naprawa. Można więc czekać w nieskończoność. W tym zakresie zwykle ubezpieczyciele dopuszczają możliwość wprowadzenia bardziej precyzyjnych zapisów. Na przykład w Warcie standardem jest właśnie 7 dni, natomiast klienci mogą wybrać także model przyspieszonej likwidacji.
— W ramach specjalnej ścieżki likwidacji szkód zapewniamy naszym klientom flotowym dwa dni robocze (od zgłoszenia szkody) na oględziny uszkodzonego pojazdu i dwa kolejne na kalkulację kosztów naprawy — mówi Dariusz Wyrzykowski, odpowiedzialny za sprzedaż ubezpieczeń flot samochodowych w Departamencie Sprzedaży Ubezpieczeń Klientów Korporacyjnych w Warcie. Brokerzy przyznają, że starają się wynegocjować zapis, iż rzeczoznawca musi się pojawić maksymalnie w ciągu dwóch dni. Tłumaczą jednak, że taki zapis jest pusty i zawsze należy dodać, co się stanie, jeżeli rzeczoznawca w tym czasie się nie pojawi. W zależności od ubezpieczyciela można wynegocjować, że w takim przypadku klient nie czeka dłużej, tylko sam zabiera się za naprawianie, a ubezpieczycielowi dostarcza zdjęcia i faktury, na podstawie których ten wypłaci odszkodowanie. Jeżeli na takie warunki zakład się nie zgodzi — można próbować uzgodnić, że po dwóch dniach klient sam powołuje rzeczoznawcę i podobnie jak we wcześniejszym przypadku — faktury i wyceny przedstawia ubezpieczycielowi, który pokrywa koszt rzeczoznawcy. Ponadto trzeba określić dokładny czas zaakceptowania kosztorysu przez ubezpieczyciela, bez którego warsztat nie może rozpocząć naprawy, a jeśli termin nie zostanie dotrzymany — wprowadzić zasadę milczącego akceptu.
Szkoda nie zawsze całkowita
Inna kwestia, na którą warto zwrócić uwagę, to wszelkie zapisy dotyczące sposobów i terminów likwidacji szkody całkowitej.
— Szkoda całkowita to uszkodzenie pojazdu w takim zakresie, że koszty jego naprawy ustalone wg określonych zasad przekraczają 70 proc. — informuje Krzysztof Kipert z PZU. Taka zasada jest standardem na rynku. Jednak w rzeczywistości ubezpieczyciele kwalifikacją szkody całkowitej mogą dość dowolnie manipulować. Przy tym istotne jest dla nich, w którym przypadku — czy jeśli zakwalifikują szkodę jako całkowitą, czy wtedy, kiedy zdecydują się na naprawę — odszkodowanie, które będą musieli wypłacić, okaże się niższe. Aby się tego dowiedzieć, po pierwsze trzeba wyliczyć wartość rynkową pojazdu, którą w zależności od potrzeb można zaniżyć albo zawyżyć. Wartość bazowa znajduje się w katalogach (np. Eurotax, PZMot), ale potem można robić dla niej korekty. Obiektywne korekty to kilometrowy przebieg pojazdu i data pierwszej rejestracji.
— Pozostałe są subiektywne (np. sytuacja na regionalnym rynku motoryzacyjnym,stan techniczny pojazdu, sposób użytkowania pojazdu itp.) i to właśnie one umożliwiają zawyżenie albo zaniżenie wartości rynkowej pojazdu nawet do 30 proc. — tłumaczy Błażej Szczerba.
Odszkodowanie, które wypłaca ubezpieczyciel, to różnica pomiędzy wartością rynkową pojazdu a wartością pozostałości. Musi więc wiedzieć, przy jakiej wartości rynkowej może zakwalifikować szkodę jako całkowitą i ile wtedy będzie wynosiła wartość pozostałości. Zwykle przy dużej szkodzie odszkodowanie za szkodę całkowitą jest dużo niższe niż koszt naprawy, więc często ubezpieczycielom opłaca się nawet mniejsze szkody kwalifikować jako całkowite. A jeśli zostaną już tak zakwalifikowane, następne, co można zrobić w celu wypłaty jak najmniejszej kwoty odszkodowania, to wyliczyć jak najmniejszą wartość pojazdu i jak największą wartość pozostałości.
— Klient flotowy może negocjować próg szkody całkowitej, np. do 80 proc. Ponadto warto zapisać dokładnie sposób obliczania wartości pojazdu — czyli z którego katalogu można korzystać oraz że korekty subiektywne nie mogą przekroczyć np. 10 proc. wartości auta. Trzeba też zapisać, jak wyliczyć wartość pozostałości. Wszystko to należy ubrać w terminy i wtedy uzyskujemy jasną i rzetelną procedurę — mówi Błażej Szczerba.
Najbardziej szkodliwe wyłączenia
Przed podpisaniem umowy flotowej warto również zwrócić uwagę na wyłączenia.
— Klient indywidualny z wyłączeniami nie może dyskutować, natomiast przy negocjacjach dla flot często udaje się nawet 30 proc. najmniej odpowiadających klientowi, znieść — przekonuje Błażej Szczerba.
Przedstawiciele rynku brokerskiego ostrzegają, że w warunkach ubezpieczeń komunikacyjnych ubezpieczycieli zdarzają się zapisy, które noszą znamiona klauzul abuzywnych albo nie są zgodne z kodeksem cywilnym. Przykładem jest brak pokrycia szkody polegającej na kradzieży pojazdu, jeżeli klient złoży komplet kluczy, które będą nosiły znamiona dorabiania. Inny przykład to wyłączenie odpowiedzialności, jeśli rażącego niedbalstwa dopuścił się nie tylko ubezpieczający, ale także osoba użytkująca pojazd albo kierowca, podczas gdy zgodnie z większością interpretacji w doktrynie kodeksu cywilnego, to wyłączenie może dotyczyć jedynie ubezpieczającego. Zdarza się też, że ubezpieczyciele zastrzegają sobie brak odpowiedzialności, w sytuacji kiedy pojazd nie ma badania technicznego.
— Jeśli jego brak przyczynił się do powstania szkody, to w porządku. Ale co ma badanie techniczne na przykład do szkody parkingowej? — zastanawia się Błażej Szczerba. W warunkach flotowych warto także zwrócić uwagę na zapis o potrąceniach amortyzacyjnych. Mówi on o tym, że np. od 3. roku użytkowania pojazdu potrącenia amortyzacyjne co roku będą rosnąć np. o 10 proc., ale nie mogą przekroczyć 60 proc. W związku z tym, jeśli w wyniku szkody dojdzie do uszkodzenia błotnika w samochodzie użytkowanym 10 lat, to ubezpieczyciel wypłaci w ramach odszkodowania 40 proc. ceny nowego błotnika. Warto porozmawiać z ubezpieczycielem o wyłączeniu tego zapisu, żeby w podobnych sytuacjach zawsze dostać pieniądze na nowy błotnik.