Zdaniem amerykańskiej firmy obligacje korporacyjne denominowane w niektórych walutach z rynków wschodzących: złotym, peso meksykańskim oraz wonie koreańskim mogą być wyżej rentowną alternatywą dla nisko oprocentowanych obligacji krajów rozwiniętych, takich jak USA, Japonia, Niemcy czy Wielka Brytania.
- Dobre średnioterminowe perspektywy walut kilku mniejszych i niżej zadłużonych krajów oraz niezła kondycja sektora przedsiębiorstw dają możliwość ochronić się przed nieuchronnym wzrostem rentowności najbezpieczniejszych obligacji – powiedział Bloombergowi John Beck, odpowiedzialny we Franklin Templeton za obligacje.
Obligacje krajów dojrzałych zyskiwały niemal nieprzerwanie przez cztery dekady. W ostatnich miesiącach do sprzedawania papierów amerykańskich inwestorów skłania perspektywa zmniejszenia programów skupu obligacji przez Fed, co podbije stopy procentowe w gospodarce i zmniejszy płynność w systemie finansowym. Jak wynika z lipcowej ankiety Bloomberga wśród ekonomistów, do zmniejszenia skupu aktywów dojdzie zapewne już we wrześniu. Tylko od początku lipca obligacje USA potaniały o 0,8 proc. Presję podaży obserwuje się także na papierach japońskich i tych emitowanych przez stabilne gospodarki strefy euro. W tym samym czasie polskie obligacje rządowe podrożały o 1,2 proc., a globalny indeks obligacji korporacyjnych tworzony przez bank BofA Merrill Lynch zyskał 0,5 proc.
- W ciągu najbliższych 18 miesięcy rynkowe stopy procentowe w USA nie skoczą nagle. Wyprzedaż spowodowaną ujawnieniem zamiarów Fedu wykorzystaliśmy do zwiększenia zaangażowania w aktywa denominowane w kilku walutach, które sporo straciły, jednak obecnie są rozsądnie wyceniane – powiedział John Beck.
Od początku lipca złoty zyskał do dolara 4,1 proc., co jest najlepszym wynikiem spośród 32 głównych walut śledzonych przez Bloomberga.
