Neutralny z podstawami do obaw jest stosunek Franklin Templeton Investments do akcji rynków wschodzących jako całości w perspektywie trzech do dziewięciu miesięcy. Obawy dotyczą przede wszystkim ryzyka walutowego i dalszego rozwoju sytuacji związanej z pandemią COVID-19. Jedna z największych globalnych firm zarządzających aktywami jest jednak zdania, że również na rynkach wschodzących można znaleźć giełdy z niezłymi perspektywami. Do grupy tej nie zalicza jednak Warszawy.
- Na polskim rynku mieliśmy pojedyncze dobre lata, ale patrząc w dłuższej perspektywie szału wynikowego nie było. Ubiegły rok faktycznie był dobry dla polskich akcji. Czy w tym roku będzie podobnie? Mamy wątpliwości. Rozmawiałem z naszymi zarządzającymi odpowiedzialnymi za portfele rynków wschodzących, do których zalicza się Polska. Powiedzieli wprost, że mocno niedoważają polskich aktywów z jednego oczywistego powodu. To kwestie polityczne. Jest duże ryzyko odcięcia od pieniędzy unijnych. Pojawianie się pogłosek o wyjściu polski z Unii Europejskiej również nie będzie wpływało pozytywnie na rynek akcji – ocenił podczas iWealth Summit 2022 Kamil Mikołajczak, dyrektor zarządzający w Templeton Asset Management Poland.
Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI i zarazem najlepszy zarządzający funduszem polskich akcji w ostatnich latach, już wcześniej zapowiadał, że stopy zwrotu jakie jego fundusz notował w latach 2020 i 2021 są nie do powtórzenia. Ma zamiar walczyć o jednocyfrowy dodatni wynik dla klientów.
- Mamy Rosję, która pręży muskuły w zasadzie na wszystkich możliwych frontach. Zobaczymy czym się to skończy. W wariancie bazowym zakładam na razie, że niczym groźnym, ale mamy do czynienia z polityką – uczula prezes Quercusa.
Komuniści zadbają o giełdę
Według Franklina Templetona, w średnim terminie atrakcyjnym miejscem do lokowania aktywów mogą okazać się Bliski Wschód i Indie. Pierwszemu regionowi sprzyjają wysokie ceny ropy naftowej. W Indiach – mimo że są konsumentem surowców – mocny popyt wewnętrzny generuje wzrost gospodarczy. W dłuższej perspektywie atrakcyjnie wyglądają Chiny.
- Najwyższy wzrost gospodarczy był w Chinach w I kwartale 2021 r., czyli wcześniej niż na innych rynkach, i obecnie widzimy tam spowolnienie. Jeśli chodzi o tempo wzrostu gospodarczego, świat nie podąża za Stanami Zjednoczonymi, ale za Chinami – zaznacza Kamil Mikołajczak.
Jego zdaniem zaplanowany na 2022 r. XX zjazd Komunistycznej Partii Chin powinien przynieść inicjatywy poprawiające sytuację gospodarczą, a sama polityka monetarna jest w Chinach inna niż w reszcie świata. Na te same aspekty zwraca uwagę Anna Bąkała, członkini zarządu TFI Allianz Polska.
Jeżeli chodzi o rynek akcji - czy to polski czy amerykański - trzeba będzie w tym roku dużo finezji. Strategia „kup i trzymaj” na pewno nie przyniesie dobrych rezultatów
- Wszędzie na świecie spodziewamy się podwyżek stóp procentowych, które będą działały negatywnie na rynki akcyjne, za to w Chinach bank centralny redukuje stopy procentowe – podkreśla Anna Bąkała.
Przypomina ona, że w przeciwieństwie do większości giełd świata rok 2021 r. nie był dla chińskich parkietów rokiem hossy. Tamtejsze indeksy zakończyły go na mniejszych lub większych minusach.
- W długim terminie Allianz Global Investors [zarządza aktywami Allianzu na rynkach globalnych – red.] jest bardzo mocno przekonany do rynku chińskiego. Jednym z ważnych argumentów jest to, ze Chiny są w innym momencie niż reszta dużych gospodarek jeżeli chodzi o politykę monetarną i fiskalną, a także jeżeli chodzi o wyceny – mówi Anna Bąkała.
- Na pewno zmiana polityki pieniężnej będzie w największym stopniu rzutować na sytuację rynkową w 2022 r. – potwierdza Sebastian Buczek.
Oboje zgadzają się, że rok 2022 będzie naznaczony dużą zmiennością na giełdach. Inaczej jednak rozkładają akcenty w konsekwencjach tego stanu.
- Dla aktywnych zarządzających taka zmienność będzie szansą, by osiągnąć lepsze stopy zwrotu od funduszy inwestujących pasywnie. Ten rok może być bardzo dobrym rokiem dla aktywnych asset managerów i w związku z tym na polskim rynku jest szansa na stopy zwrotu nie tak atrakcyjne jak w 2021 r., ale nadal pozytywne. Nasz zespół akcyjny jest pozytywnie nastawiony szczególnie do małych i średnich spółek – twierdzi Anna Bąkała.
- W 2022 r. stawiamy przede wszystkim na fundusze dłużne. Na rynku długu w grudniu 2021 r. zaczęła się hossa. Natomiast jeżeli chodzi o rynek akcji - czy to polski czy amerykański - trzeba będzie w tym roku dużo finezji. Strategia „kup i trzymaj” na pewno nie przyniesie dobrych rezultatów – podkreśla Sebastian Buczek.
Perspektywa lokalna i globalna
Zaangażowanie w fundusze obligacji może być dla wielu osób sporym wyzwaniem po wynikach 2021 r. Straty przyniosło wtedy klientom 147 ze 178 funduszy otwartych prowadzonych przez polskie TFI i inwestujących wyłącznie w papiery dłużne. Tych ze stratą co najmniej 10 proc. było przy tym więcej niż tych, które dały klientom jakikolwiek zysk. Np. Generali Investments TFI prowadzi pięć funduszy obligacji, które w 2021 r. uszczupliły zasoby klientów o 10 proc. lub więcej.
Zbigniew Jakubowski, wiceprezes Generali Investments TFI, wiąże to z wyprzedażą polskich obligacji hurtowych, czyli tych, w które inwestują krajowi i zagraniczni inwestorzy instytucjonalni.
– Winą za to, co się wydarzyło, w dużej mierze obarczyłbym Narodowy Bank Polski – mówi Zbigniew Jakubowski.
Jego zdaniem fatalna komunikacja z rynkiem ośmieszała NBP i skutkowała jego całkowitą niewiarygodnością.
- Dramatyczna sytuacja jeżeli chodzi o straty na funduszach obligacyjnych dotyczyła głównie inwestorów na rynkach wschodzących. Rynek polski jest jednym z negatywnych bohaterów, ale te straty dotyczyły wielu rynków. Wszędzie tam, gdzie rosły stopy procentowe, gdzie banki centralne starały się zapobiegać szybko rosnącej inflacji, tam inwestorzy na rynku długu ponosili straty – tonuje Beata Idem, szefowa brytyjskiego Shrodersa na Polskę, Czechy i Słowację.
Jej zdaniem 3-4 pkt. proc. różnicy premii jakie dają obecnie obligacje Polski, Czech czy Węgier w stosunku do papierów niemieckich sprawia, że zainteresowanie nimi wśród inwestorów międzynarodowych powinno niebawem zacząć się odbudowywać.
- Natomiast pewnie nie w najbliższych trzech miesiącach – zastrzega Beata Idem.
Może się zdarzyć, że moment teoretycznie dobry dla polskich obligacji zderzy się z bardzo mocnym wzrostem rentowności obligacji amerykańskich. A gdy w Stanach Zjednoczonych działo się źle, to nigdy nie był dobry czas do kupna polskich obligacji.
- Droga do punktu, w którym będzie warto kupić polskie obligacje jest jeszcze długa i bardzo wyboista – twierdzi Marcin Żółtek, wiceprezes TFI PZU.
Wyjaśnia, że dobry moment na kupno obligacji od których zależą wyniki klasycznych funduszy dłużnych jest dopiero przed ostatnią podwyżką stóp procentowych. Tyle że jeśli zakłada się, że NBP spóźnił się z podwyżkami stóp procentowych, to co dopiero mówić o amerykańskim Fedzie, który boryka się z 7-procentową inflacją, a stóp procentowych jeszcze nie podnosi. Gdy zacznie, wtedy zaczną rosnąć rentowności amerykańskich obligacji skarbowych.
- Może się zdarzyć, że moment teoretycznie dobry dla polskich obligacji zderzy się z bardzo mocnym wzrostem rentowności obligacji amerykańskich. A gdy w Stanach Zjednoczonych działo się źle, to nigdy nie był dobry czas do kupna polskich obligacji – zwraca uwagę Marcin Żółtek.
Zarówno on, jak i Zbigniew Jakubowski zalecają na pierwsze półrocze 2022 r. trzymanie około 70 proc. aktywów dłużnych w funduszach opartych na obligacjach o zmiennym oprocentowaniu i krótkoterminowych.
Waluty pomogą
Beata Idem zaleca na razie fundusze inwestujące w obligacje rynków wschodzących w walutach lokalnych. Według niej, wraz ze wzrostem rentowności obligacji Stanów Zjednoczonych, na długu dolarowym coraz trudniej będzie uzyskać premię za ryzyko inwestycji na rynkach wschodzących. Tymczasem papiery w walutach lokalnych nierzadko oferują oprocentowanie w okolicach 10 proc., a obecne kursy walut stwarzają szansę na dodatkowy zarobek. Jej zdaniem szczególnie atrakcyjnie wygląda sytuacja w przypadku obligacji z Ameryki Południowej.
Na podobny mechanizm w przypadku polskich obligacji stałokuponowych liczy z czasem Zbigniew Jakubowski. Zaznacza, że złoty jest słaby przez sytuację za wschodnią granicą, ale podwyżki stóp procentowych NBP powinny przynieść efekt przeciwny. Zwraca uwagę, że inwestorzy zagraniczni są zaś obecnie w posiadaniu 15,5 proc. polskiego długu, co jest najniższym odsetkiem od 20 lat.
- Będą musieli doważyć się w polskiej obligacje. To stworzy poletko do bardzo fajnych stóp zwrotu. Tylko nie w pierwszej, ale drugiej połowie 2022 r. – twierdzi Zbigniew Jakubowski.