Unijny komisarz ds. energii Andris Piebalgs ponownie zaapelował w środę do Rosji o ratyfikowanie Europejskiej Karty Energetycznej, która jest podstawowym aktem Unii Europejskiej, dotyczącym rynku energii i otwartym także dla innych krajów - donosi w czwartek brytyjski dziennik "Financial Times".
Według dziennika, Piebalgs zaapelował o to, podkreślając, że obecnie jest dobry czas na takie zobowiązanie - Rosja przewodniczy właśnie pracom grupy ośmiu najbogatszych państw świata G-8 i ratyfikowanie Karty byłoby dowodem na zobowiązanie się tego kraju do dbania o bezpieczeństwo energetyczne.
"Popieramy Kartę jako użyteczną podstawę dla międzynarodowych inwestycji, handlu i tranzytu produktów energetycznych" - powiedział "FT" rzecznik komisarza Piebalgsa. "Gdyby Rosja ratyfikowała Kartę, byłby to dobry sygnał" - dodał.
Jak pisze gazeta, Rosja, razem z 50 innymi państwami, podpisała Kartę, jednak odmówiła jej ratyfikowania. Wysocy przedstawiciele Komisji Europejskiej uważają, że powodem jest fakt, iż Karta wymaga udostępnienia innym sygnatariuszom rurociągów i sieci przesyłowych do tranzytu.
"Karta powstała po okresie zimnej wojny jako środek do poprawienia współpracy między Wschodem i Zachodem i rozwijania współpracy energetycznej krajów kontynentu Eurazji" - pisze "FT".
Poza zapisem o udostępnianiu rurociągów, Karta określa warunki inwestowania międzynarodowego, handlowania materiałami i produktami energetycznymi, mówi o porozumieniach dotyczących efektywności energetycznej.
Według dziennika, w ubiegłym miesiącu szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso nakłaniał prezydenta Rosji Włamdimira Putina do ratyfikowania Karty, jednak - jak pisze gazeta - nie przyniosło to żadnych efektów.
Wysocy przedstawiciele UE przyznają, że to Rosja rozdaje karty, jako że 25 proc. importowanego przez Europę gazu pochodzi z tego kraju, z rezerw kontrolowanych przez Gazprom i dostarczanego poprzez tamtejsze rurociągi - pisze dziennik.
"Ale - jak zaznaczają przedstawiciele UE - groźby Gazpromu, że zmieni kierunek eksportowania surowców z Europy do Ameryki Północnej i Chin, jeśli europejskie firmy zechcą zmienić warunki długoterminowych kontraktów z tym koncernem - to przechwałki" - czytamy w artykule.
"Jeśli spojrzymy na mapę gazociągów rosyjskich, widać, że 80 proc. z nich wybudowano w kierunku Europy. Inwestowanie w infrastrukturę, która pozwoliłaby zaopatrywać w surowce inne regiony świata, zabierze bardzo dużo czasu" - powiedział dziennikowi jeden z wysokich urzędników KE.
Zdaniem "FT" wysocy przedstawiciele UE twierdzą, że Rosja jednak zgodzi się na pewne wzajemne ustępstwa dotyczące rynku, które pozwoliłyby firmom europejskim inwestować w poszukiwanie i wydobywanie surowców. Jak pisze dziennik, Gazprom mógłby objąć cały sektor sprzedaży detalicznej na rynkach UE.
To, czy Europa wykorzysta swoje narzędzia efektywnie w negocjacjach z Rosją, zależy od tego, czy kraje członkowskie Unii będą w stanie razem oprzeć się próbom zakupu przez Gazprom narodowych koncernów energetycznych - zauważa dziennik.
Katarzyna Rumowska