Żeby wydać, trzeba zebrać. Działające w Polsce fundusze private equity w zbieranie włożyły ostatnio sporo wysiłku. W maju pisaliśmy w PB o Innovie, która w 18 miesięcy pozyskała od inwestorów na zakupy 407 mln EUR (1,75 mld zł), czyli o ponad 50 mln EUR więcej, niż początkowo zamierzała. Dwa tygodnie temu informowaliśmy o zebraniu 336 mln EUR (1,4 mld zł) przez fundusz AMC, któremu doradzają Accession Capital Partners (ACP).
Teraz 110 mln EUR (ok. 470 mln zł) na inwestycje pozyskał fundusz Value4Capital (V4C). Potencjalnie pieniędzy będzie więcej, bo to na razie tzw. pierwsze zamknięcie. Menedżerowie funduszu liczą, że w kolejnych miesiącach zbiorą jeszcze 30 mln EUR.
- Zbieranie nowego funduszu poszło sprawnie, zajęło nam to mniej niż rok i pozyskaliśmy więcej pieniędzy, niż oczekiwaliśmy. To przede wszystkim zasługa silnej grupy inwestorów instytucjonalnych o charakterze publicznym. Zapewnili nam 70 proc. kapitału. Reszta to – podobnie jak w naszym poprzednim funduszu – inwestorzy prywatni, w dużej mierze polscy – mówi Jacek Pogonowski, senior partner V4C.
Kapitał od instytucji
Instytucje, które zainwestowały w nowy fundusz V4C, to EBOR, Europejski Fundusz Inwestycyjny, działająca w ramach Banku Światowego Międzynarodowa Korporacja Finansowa (IFC) oraz PFR Ventures. O prywatne pieniądze na rynku nie jest łatwo – zwłaszcza pochodzące spoza Polski
- W całym regionie Europy Środkowej sytuacja jest pod tym względem trudna. Otoczenie makroekonomiczne i geopolityka odstraszają inwestorów zagranicznych – zwłaszcza amerykańskich. Dodatkowo w Polsce brakuje lokalnego kapitału instytucjonalnego, bo np. OFE czy ubezpieczyciele nie wchodzą w branżę private equity - mówi Jacek Pogonowski.
Nowy fundusz, działający pod szyldem V4C Poland Plus II, na pojedyncze inwestycje ma przeznaczać 7-15 mln EUR (30-65 mln zł).
- To nieco więcej niż w naszym poprzednim funduszu, ale nadal celujemy w spółki średniej wielkości, głównie polskie. Koncentrujemy się na przedsiębiorstwach działających w branżach usługowych, które mogą rosnąć samodzielnie i osiągnąć pozycje lidera, np. dzięki przejęciu konkurentów. Chodzi nam zarówno o usługi dla biznesu, jak i konsumenckie. Prowadzimy już szereg rozmów i być może zamkniemy jakąś transakcję jeszcze w tym roku, ale bardziej realnym terminem jest początek 2025 r. – mówi Jacek Pogonowski.
Mimo relatywnie niskich wycen fundusz nie szuka okazji na giełdzie.
- To nawet nie jest kwestia atrakcyjności wycen. Ściąganie spółki z giełdy ze względów prawnych jest zdecydowanie bardziej skomplikowane niż prywatne transakcje, nie można też tak dokładnie jej zbadać przed złożeniem oferty. Dla średniej wielkości funduszu, takiego jak nasz, zdecydowanie bardziej interesujące jest kupowanie spółek od założycieli – tłumaczy Jacek Pogonowski.
Podaż od seryjnych przedsiębiorców
W Polsce przez lata mówiło się, że fundusze czekają na falę transakcji sukcesyjnych, w których z biznesów będą wychodzić przechodzący na emeryturę założyciele. Fali jednak nie było.
- Transakcje tego typu są relatywnie rzadkie. My jednak trochę inaczej definiujemy transakcje sukcesyjne – zaliczamy do nich też zakup udziałów w spółkach od tzw. seryjnych przedsiębiorców. Jest w Polsce duża grupa ludzi, którzy założyli i rozwinęli biznes, a po kilku lub kilkunastu latach chcą go częściowo sprzedać, rozwinąć z pomocą funduszu i zarobić jeszcze więcej przy kolejnej transakcji, a w międzyczasie zainwestować w nowej branży. Tacy przedsiębiorcy to główne źródło podaży spółek dla funduszy, to wyraźny rynkowy trend, wynikający z dojrzewania polskiego rynku – mówi senior partner V4C.
Transakcyjna posucha
V4C pierwszy fundusz zebrał w 2006 r. i zainwestował z niego m.in. w Konsalnet, który wyrósł na lidera polskiego rynku ochrony. W 2019 r. w ramach dużej transakcji sprzedano go francuskiej grupie Seris. Wcześniej, bo w 2015 r., w transakcji wartej ok. 150 mln EUR sprzedał udziały we flagowej inwestycji funduszu, hostingowej grupie home.pl, która przeszła w ręce niemieckiego inwestora branżowego 1&1 Internet SE.
Za pieniądze z drugiego funduszu, zebranego w 2017 r. i wartego 91 mln EUR, V4C kupił m.in. rumuńskie spółki Clarfon (sieć sprzedaży aparatów słuchowych) i Gomag (dostawca platform e-sklepowych), a także polskiego operatora logistycznego XBS oraz dostawcę usług z zakresu AI i lokalizacji Summa Linguae. Najbardziej znaną inwestycją w ramach tego funduszu jest Shoper, wprowadzony na GPW w 2021 r. V4C ma 25 proc. jego akcji, wartych 300 mln zł.
- Inwestycje w ramach drugiego funduszu są dość młode, część spółek kupowaliśmy rok temu. Dlatego nie planujemy w najbliższym czasie żadnych wyjść z inwestycji - mówi Jacek Pogonowski.
Jego zdaniem otoczenie rynkowe nie sprzyja sprzedającym.
- Najlepszy moment na wyjścia jest wtedy, gdy gospodarka wyraźnie odbija. Nie spodziewamy się, by miało do tego dojść wcześniej niż na początku 2025 r.
W ubiegłym roku fundusze private equity (PE) i venture capital (VC) z Europy Środkowej i Wschodniej pozyskały 818 mln EUR na nowe inwestycje – wskazuje Invest Europe w raporcie „Central and Eastern Europe Private Equity Statistics 2023”. To ponad dwa razy mniej niż w 2022 r. (1,74 mld EUR). Kapitał w dużej mierze płynął od inwestorów spoza regionu.
- Jeśli nie liczyć rynkowych gigantów, obecnie w Europie Zachodniej oraz Środkowej i Wschodniej problem z pozyskiwaniem kapitału mają fundusze na wszystkich szczeblach: tak większe, jak i mniejsze podmioty PE czy VC – mówi Anna Wnuk, dyrektor zarządzająca w Polskim Stowarzyszeniu Inwestorów Kapitałowych (PSIK), które jest członkiem Invest Europe.
Trudności wynikają m.in. z wysokich stóp procentowych i wojny w Ukrainie.
- W Polsce na rynku VC jesteśmy zależni od pieniędzy publicznych. W przypadku PE niewielki jest natomiast dopływ kapitału od lokalnych inwestorów, w tym firm ubezpieczeniowych, a fundusze emerytalne nie inwestują w tę klasę aktywów. By uaktywnić kapitał z tych źródeł, potrzebne są duże zmiany systemowe, oraz zwiększenie zaufania do aktywów niepłynnych, obarczonych wysokim ryzykiem, takich jak aktywa alternatywne właśnie w postaci funduszy PE/VC. Ten segment, mimo obaw inwestorów, daje duże stopy zwrotu – wskazuje Anna Wnuk.
Długotrwały brak reform systemowych sprawił, że rynek wpadł w błędne koło.
- Krajowe fundusze PE/VC mają problem z przekonaniem inwestorów zagranicznych i zaproszeniem ich do inwestowania, trudno bowiem zaufać tym, których nie wspierają lokalni inwestorzy. Krajowi ubezpieczyciele i fundusze emerytalne z różnych powodów pomijają rodzimy rynek PE/VC – mówi Anna Wnuk.
Przedstawicielka PSIK podkreśla, że krajowy rynek w dużej mierze opiera się na kapitale od międzynarodowych podmiotów instytucjonalnych, jak Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR), Europejski Fundusz Inwestycyjny czy rodzime PFR Ventures. Instytucje te od wielu lat wspierają rynek, dostrzegając w nim potencjał i możliwość uzyskania zwrotu z inwestycji.
PFR Ventures podaje, że dotychczas zainwestował w 11 lokalnych zespołów private equity, private debt i mezzanine. Łączna kapitalizacja tych funduszy wynosi blisko 2 mld EUR, wkład PFR Ventures - 175 mln EUR. Do polskich firm popłynęło ponad 600 mln EUR.
Rozalia Urbanek, dyrektorka inwestycyjna w PFR Ventures, wskazuje, że kapitał ze źródeł takich jak PFR pomaga polskim zespołom zarządzającym funduszami PE w rozwoju działalności i ułatwia pozyskanie pieniędzy od międzynarodowych inwestorów.
- W ramach programu PFR PE wspieramy rozwój lokalnych zespołów oraz inwestujemy w te fundusze, które mogą pomóc w skalowaniu polskich firm. Cieszę się, że PFR Ventures dołącza do kolejnego funduszu zarządzanego przez V4C. Mamy bardzo dobre doświadczenia ze współpracy z zarządzającymi. Przykład Shopera umacnia nas w przekonaniu, że polski kapitał może być z sukcesem wykorzystywany do budowy nowoczesnych firm rozwijanych na rynku prywatnym, które docelowo przechodzą na rynek publiczny – mówi Rozalia Urbanek.