W grudniu 2014 r. katowicki sąd ogłosił upadłość układową GC Investment (GCI), spółki deweloperskiej z NewConnect, która nie wykupiła obligacji za prawie 100 mln zł. Ponad dwa lata później, a prawie trzy od złożenia wniosków o upadłość, wciąż nie ma prawomocnej listy wierzytelności i nie wiadomo, kiedy dojdzie do zgromadzenia wierzycieli i głosowania nad układem. Czy nie świadczy to o przewlekłości postępowania? Marzena Dec, wiceprezes katowickiego sądu, pozostawia to pytanie bez odpowiedzi. A Joanna Knast, sędzia komisarz GCI, tłumaczy, że sprawa jest „wyjątkowo skomplikowana z uwagi na wielość wierzycieli, wysokość wierzytelności i majątek upadłego”.
Setki poszkodowanych
Wierzycieli GCI, głównie niezaspokojonych obligatariuszy, rzeczywiście jest wielu (ponad 400), długi spółki faktycznie są wysokie (bez odsetek prawie 200 mln zł), a majątek spory (wedle szacunków biegłych prawie 120 mln zł, a w optymistycznej wersji nawet około 200 mln zł). Z ustaleń „PB” wynika jednak, że nie wszystko jest tak skomplikowane… Od prawie trzech lat główną propozycją zarządu GCI dla wierzycieli jest zamiana długów na akcje spółki. Najwięksi wierzyciele firmy to m.in. PKO BP Bankowy OFE (19,1 mln zł), grupa Copernicus (16,7 mln zł), Krakowski Bank Spółdzielczy (15,3 mln zł), PKO BP (10,9 mln zł), Farmacol (9,5 mln zł), fiskus (8,2 mln zł), Bank Spółdzielczy w Jastrzębiu-Zdroju (7,9 mln zł), Opera TFI (5,2 mln zł) i Śląski Bank Spółdzielczy Silesia (4 mln zł). Większość z nich wprost odrzuca propozycję konwersji długu na akcje. Wynika to z akt upadłościowych, przebiegu posiedzeń rady wierzycieli i ustaleń „PB”. Tymczasem zgoda wierzycieli jest niezbędna do przegłosowania układu. Dlaczego więc ten kierunek postępowania wciąż jest obowiązujący?
Wycena biegłego
Dzieje się tak głównie na podstawie opinii biegłego sądowego Jarosława Jaromina, który jeszcze w 2014 r. oszacował, że dzięki układowi wierzyciele GCI zostaną zaspokojeni w większym stopniu (ponad 88 proc.) niż przy upadłości likwidacyjnej (ponad 60 proc.). Założenia, które przyjął, są jednak kontrowersyjne. Podstawowe jest takie, że wartość jednej akcji GCI na potrzeby konwersji będzie równa cenienominalnej i wyniesie 1 zł. W opinii Jarosław Jaromin pisze też, iż „niezależnie od ustalonej ostatecznie ceny emisyjnej każdy z wierzycieli otrzyma pokrycie swojej wierzytelności w drodze objęcia większej lub mniejszej ilości akcji”. Duzi wierzyciele uznają za wątpliwe, by akcje GCI były w ogóle zbywalne, a co dopiero w cenie 1 zł za walor.
Pełnomocnik PKO BP w pismach do sądu już w 2014 r. twierdził wprost, że to sposób na „pozbycie się zobowiązań poprzez wydanie bezwartościowych akcji”. I zwracał uwagę na „szczególne myślenie” biegłego: „jak będzie kondycja gorsza, wierzyciel dostanie więcej akcji”. Jarosław Jaromin bronił swojej opinii przed sądem: „Biorąc pod uwagę cenę akcji na poziomie 34 groszy, po której były akcje spółki na krótko przed złożeniem wniosku o ogłoszenie upadłości, a także kształtowanie się kursu akcji na dzień 30 grudnia 2013 r., który wyniósł 2 zł, w mojej ocenie, przyjęcie wartości akcji po restrukturyzacji spółki na poziomie 1 zł nie było przewartościowane”. Poparł go sąd, uznając, że „przyszłe akcje zostały przez biegłego wycenione w sposób prawidłowy: cena 1 zł za akcję, podczas gdy na dzień 31 grudnia 2013 r. wartość akcji wynosiła 2 zł, nie jest wygórowana”.
Wycena rynku
Może i nie jest, pytanie dla kogo? Dziś kurs akcji GCI oscyluje wokół 20 gr. Cała spółka wyceniana jest więc na niewiele ponad 6 mln zł. Tymczasem po konwersji jej wartość, uwzględniając obecnie istniejące papiery, jak i nowo wyemitowane, musiałaby poszybować co najmniej do 130 mln zł! — Wycena na giełdzie a wartość aktywów to dwie różne rzeczy. Nasze propozycje, oparte na zamianie długu na akcje, są najlepsze dla ogółu wierzycieli. Wciąż dysponujemy bardzo dużym bankiem ziemi i aktywów budowlanych. Dziś ten majątekjest mocno obciążony (hipotekami, zastawami itp.), ale układ sprawi, że te zabezpieczenia „spadną”. I możliwa będzie odbudowa firmy — przekonuje Dominik Staroń, prezes GCI, który trafił do spółki w 2014 r., tuż przed złożeniem wniosku o upadłość. Zwraca uwagę, że niektórzy z największych wierzycieli (głównie grupa Copernicus, PKO BP i Farmacol) są tak dobrze zabezpieczeni, że nie zależy im na układzie, lecz na upadłości likwidacyjnej.
— Kilku wierzycieli, nawet największych, nie może decydować za kilkuset pozostałych — uważa Dominik Staroń.
Wtóruje mu Michał Goli, eksprezes i były największy akcjonariusz GCI.
— Hipoteki dużych wierzycieli są wpisane na pierwszych miejscach, co oznacza, że tak czy inaczej zostaną zaspokojeni. Mniejsi wierzyciele, których jest o wiele więcej, przy likwidacji i wymuszonej sprzedaży nieruchomości prawdopodobnie nie dostaną nic albo niewiele. Po układzie i zdjęciu zabezpieczeń odzyskaliby całość zainwestowanych kwot — mówi Michał Goli.
Te argumenty przyjmuje i powtarza Michał Salej, nadzorca wyznaczony przez katowicki sąd. Duzi wierzyciele zwracają jednak uwagę, że nawet jeśli układ zostałby przegłosowany, co wydaje się nieprawdopodobne, to wierzyciele, mający zabezpieczenia na majątku spółki i tak będą mogli prowadzić egzekucje komornicze.
Skup z pewnym „ale”
Prezes GCI i jego poprzednik do swojej wizji próbują przekonać także argumentem, że po układzie wierzyciele, już jako nowi akcjonariusze, będą mogli przejąć spółkę i decydować o sprzedaży lub prowadzeniu projektów deweloperskich. GCI natomiast w ciągu 5 lat odkupi ich akcje, płacąc nawet ponad 1 zł za walor.
— To nie propozycja układu, ale próba zmuszenia do zamiany w większości zabezpieczonych wierzytelności na akcje bardzo źle zarządzanej spółki, której kapitały własne przez ostatnie 3 lata zmniejszyły się o około 110 mln zł. Skup akcji jest przy tym czysto teoretyczny, bo zarząd GCI uzależnia go od posiadania przez spółkę „odpowiedniej ilości niezbędnych środków finansowych”. Jest to iluzja i próba kolejnego nabrania obligatariuszy — komentuje Marcin Billewicz, prezes Copernicus Capital TFI. W ciągu ostatnich trzech lat zarówno zarząd spółki, jaki jej nadzorca wielokrotnie informowali sąd i wierzycieli o prowadzeniu rozmów z „potencjalnymi inwestorami”, którzy mieliby wesprzeć układ, wnosząc do spółki pieniądze. Nic jednak z tego nie wyszło — i nie wyjdzie. Dziś Dominik Staroń przyznaje, że obciążenia na majątku spółki są tak duże i skomplikowane, że na żadne finansowanie z zewnątrz nie ma co liczyć. W tej sytuacji Copernicus złożył wniosek o zmianę trybu postępowania upadłościowego z układowego na likwidacyjny. I wniósł, by dwaj różni biegli ocenili, czy przy obecnej kondycji finansowej GCI, w tym wartości akcji i złożonych propozycjach układowych, wierzyciele zostaną zaspokojeni w wyższym stopniu w postępowaniu układowym czy likwidacyjnym. Sąd nie przychylił się do wniosku. Opinię ma przygotować jeden biegły: Jarosław Jaromin.
Od Biedronki do golfa
GC Investment (GCI) to grupa kapitałowa, która zajmowała się inwestowaniem w nieruchomości, głównie na Śląsku, oraz zarządzaniem nimi. Pozyskiwała grunty pod inwestycje komercyjne, logistyczne i mieszkaniowe. Zrealizowała ponad 50 różnych obiektów, m.in. sklepy dla znanych sieci handlowych (m.in. Kauflanda, Lidla czy Biedronki), stacje benzynowe czy salony samochodowe. W 2011 r. GCI zadebiutowała na NewConnect, a ówczesny prezes i największy akcjonariusz Michał Goli zapowiadał nawet szybkie przenosiny spółki na GPW. Pod koniec 2013 r. firmę dopadły jednak kłopoty z płynnością, a na początku 2014 r. do sądu wpłynęły wnioski o jej upadłość. Obecnie grupa GCI wciąż posiada duży bank ziemi, jednak w zdecydowanej większości jest on obciążony hipotekami. Cztery główne projekty budowlane, które przez upadłość są w zawieszeniu, to dwa osiedla mieszkaniowe: Srebrne Stawy w bytomskiej dzielnicy Szombierki (połączone z polem golfowym) oraz Sarnie Pole w Boniowicach koło Gliwic, a także obiekty w Katowicach: galeria handlowa przy ul. Kolejowej i centrum biurowo- -usługowe przy ul. Astrów.