W poniedziałek o 14 w siedzibie Komisji Nadzoru Finansowego, w obecności wiceprzewodniczącego Marcina Pachuckiego spotkali się przedstawiciele zarządu GetBacku, 7 banków, które go finansowały i Rady Wierzycieli GetBacku. Tematem rozmów było wejście banków do układu GetBacku – taki apel do instytucji wystosował w ubiegłym tygodniu w liście otwartym Przemysław Dąbrowski, prezes GetBacku. GetBack jest winien siedmiu bankom i kilku TFI 700 mln zł, przy czym te wierzytelności są zabezpieczone, co oznacza, że mogą odzyskać 100 proc., podczas gdy obligatariusze mający wierzytelności niezabezpieczone mogą liczyć na 31 proc.

Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI i przedstawiciel Rady Wierzycieli, uważa że banki powinny zwolnić zabezpieczenia kredytów w ramach „solidarności i społecznej wrażliwości”, dzięki czemu pula do podziału na wszystkich wierzycieli wzrosłaby o 700 mln zł, co przełożyłoby się na wzrost na wzrost spłaty z 31 do 47 proc.
Poniedziałkowe spotkanie przełomu nie przyniosło, ale daje obligatariuszom nadzieję.
- Spotkanie było bardzo potrzebne, rozpoczęło nowy etap rozmów z bankami. Inicjatywa KNF jest dla nas bardzo ważna, bo uwiarygodnia nasze działania wobec banków. Zostały nam 3 tygodnie na wypracowanie porozumienia, szykujemy indywidualne propozycje dla banków i będziemy dalej negocjować – mówi Przemysław Dąbrowski, prezes GetBacku.
Propozycje będą indywidualne bowiem sytuacja każdego z banków jest inna: różna jest kwota jaką jest im winien GetBack, jakość zabezpieczeń, ale i skłonność do kompromisu. Zarząd GetBacku proponuje by banki zgodziły się na tzw. haircut, czyli żeby wzorem obligatariuszy zgodziły się na spłatę tylko części a nie całości długu lub by poczekały na pieniądze dłużej, by w pierwszej kolejności otrzymali je indywidualni.