Windykator włącza turbodoładowanie, żeby zebrać pieniądze na sfinansowanie megawykupu menedżerskiego. Ma na to 18 miesięcy
To była jedna z największych transakcji na rynku w ostatnich latach.
Oficjalnie wiadomo tylko, że Leszek Czarnecki sprzedał Getback za 825
mln zł. Niedawno Idea Bank, do którego windykator należał, podał w
komunikacie, że zainkasował w gotówce 515 mln zł. Co z resztą pieniędzy?
Struktura transakcji i liczba kupujących od początku okryte są
tajemnicą. Z naszych ustaleń wynika, że spółkę windykacyjną kupiło od
Leszka Czarneckiego pięć funduszy private equity — pisaliśmy o tym w
„Pulsie Biznesu”.
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł5 zł/ miesiąc
przez pierwsze dwa miesiące później cena wynosi 79 zł miesięcznie
Cały artykuł mogą przeczytać tylko nasi subskrybenci.Tylko teraz dostęp w promocyjnej cenie.
przez pierwsze dwa miesiące później cena wynosi 79 zł miesięcznie
Od jakiegoś czasu nie masz pełnego dostępu do publikowanych treści na pb.pl. Nie może Cię ominąć żaden kolejny news.Wróć do świata biznesu i czytaj „PB” już dzisiaj.
Windykator włącza turbodoładowanie, żeby zebrać pieniądze na sfinansowanie megawykupu menedżerskiego. Ma na to 18 miesięcy
To była jedna z największych transakcji na rynku w ostatnich latach.
Oficjalnie wiadomo tylko, że Leszek Czarnecki sprzedał Getback za 825
mln zł. Niedawno Idea Bank, do którego windykator należał, podał w
komunikacie, że zainkasował w gotówce 515 mln zł. Co z resztą pieniędzy?
Struktura transakcji i liczba kupujących od początku okryte są
tajemnicą. Z naszych ustaleń wynika, że spółkę windykacyjną kupiło od
Leszka Czarneckiego pięć funduszy private equity — pisaliśmy o tym w
„Pulsie Biznesu”.
WIARA CZYNI CUDA:
Getback, kierowany przez Konrada Kąkolewskiego, rósł jak na drożdżach — jak to spółki z grupy Getin, szykowane na sprzedaż. W szanse dalszego wzrostu wierzą jednak menedżerowie spółki, którzy zdecydowali się na wykup akcji
Marek Wiśniewski
Jest jeszcze jeden uczestnik konsorcjum — grupa menedżerów. To na nich
przypada brakujące 310 mln zł, jakie muszą zapłacić grupie Leszka
Czarneckiego. Wygląda na to, że jest to jeden z największych wykupów
menedżerskich w kraju. Na uregulowanie rachunku z byłym pryncypałem mają
18 miesięcy. Nie udało nam się ustalić, jak menedżerowie zdobyli
finansowanie. Wiemy natomiast, że Getback włącza turbodoładowanie, żeby
zmieścić się w terminie. Spółka podkręca tempo biznesu i wchodzi na nowe
rynki.
Lewar w górę
Dzisiaj biznes windykatora opiera się na trzech filarach. Pierwszym są
wierzytelności kupowane na własną książkę. Nominalna wartość portfela to
6,3 mld zł. Drugi filar stanowią aktywa kupowane za pieniądze
inwestorów indywidualnych, pakowane do niestandaryzowanych
sekurytyzacyjnych funduszy inwestycyjnych zamkniętych, warte 5,1 mld zł.
Na trzeci składają się inwestycje w wierzytelności realizowane we
współpracy z dużymi, branżowymi inwestorami finansowymi z zagranicy,
kupowane na ich książkę, które później Getback obsługuje.
Ich wartość wynosi 4,3 mld zł. Windykator będzie wzmacniał każdy z tych
filarów. Pierwszy chce podciągnąć przy pomocy lewara. Zadłużenie spółki
wynosi obecnie ponad 205 mln zł, co daje 1,6X EBITDA (1,1x kapitał
własny), i zdaniem zarządu, może zostać znacznie zwiększone. Getback
zakłada emisje obligacji i zaciągnięcie kredytów. Dwa razy więcej
pieniędzy Getback spodziewa się otrzymać od inwestorów indywidualnych w
zamian za certyfikaty funduszy sekurytyzacyjnych.
— Po umowie podpisanej w czerwcu z Trigonem obsługujemy już 16 funduszy
— mówi Konrad Kąkolewski, prezes spółki. Getback współpracuje od dawna z
Altusem, którego certyfikaty dystrybuuje mBank. Wkrótce znajdą się w
ofercie Aliora i Raiffeisena. W tym segmencie szykuje się też sporo
nowości.
— Chcemy zaoferować certyfikaty inwestorom indywidualnym za granicą —
mówi Konrad Kąkolewski. Podczas trwających kilka miesięcy negocjacji z
funduszami zainteresowanymi kupnem spółki windykator systematycznie
wysyłał ludzi na spotkania do Londynu. Getback przeszedł kilkanaście
audytów i jego biznes spodobał się zagranicznymfunduszom na tyle, że
gotowe są zainwestować w polskie wierzytelności poprzez kupno
certyfikatów funduszy inwestycyjnych. Getback zatrudnił w Londynie
byłego bankiera z Barclaysa, który na miejscu zajmuje się sprzedażą
produktów. Trzeci silnik biznesowy Getbacku — inwestycje realizowane
wspólnie z dużymi zagranicznymi funduszami — również ma dostać więcej
paliwa. Ile? To zależy od podaży wierzytelności, głównie hipotecznych.
— W ubiegłym roku zrealizowaliśmy jedną dużą transakcję z zagranicznym
partnerem. Szykujemy cztery kolejne. Żeby doszły do skutku, na rynku
muszą pojawić się odpowiednio przygotowane, wystandaryzowane
wierzytelności hipoteczne — mówi Konrad Kąkolewski.
Jak wyjaśnia, oferty, które dotychczas trafiały do sprzedaży, nie
spełniały kryteriów dużych nabywców, gotowych kupić duże „paczki”
przeterminowanych kredytów hipotecznych, ale jednorodnych, od osób
fizycznych, z uporządkowanymi kwestiami prawnymi.
— Inwestorzy poszukują długów zabezpieczonych. Tymczasem banki
wystawiają na sprzedaż wierzytelności mieszane, z których tylko część ma
zabezpieczenia — wyjaśnia szef Getbacku.
Pożyczka na dług
Do trzech filarów windykator dodaje kolejny: pożyczki dla dłużników.
Niby nic nowego — taki poboczny biznes prowadzą Kruk, Ultimo i Kredyt
Inkaso. Getback chce go jednak robić trochę inaczej. W ramach programu
Rehabilitacja dłużnik, który wzorowo spłaca zaległości
przez 12 miesięcy, będzie mógł pozostałą część należności spłacić
pożyczką. Stanie się wówczas klientem — pożyczkobiorcą, jego dane
zostaną wykreślone z rejestrów zadłużonych i, jeśli jego sytuacja
finansowa na to pozwoli, to po pół roku będzie mógł dodatkowo wnioskować
o większą sumę.
Getback na potrzeby biznesu pożyczkowego powołał spółkę Neum Pretium (na
bazie Getback Investments), która działa pod marką Koniczynka, pożyczki
po ludzku. Zarządza nią menedżer ściągnięty z Vivusa. Konrad Kąkolewski
twierdzi, że biznes pożyczkowy to czyste złoto — w przeciwieństwie do
Kruka, który musi decydować, czy wydać kapitał na zakupy, czy na
pożyczki dla dłużnika, Getback nie ma problemu z wewnętrzną konkurencją.
— 67 proc. naszego biznesu pochodzi z serwisu wierzytelności. Mamy
potężny cash flow, który możemy spożytkować na pożyczki dla dłużników —
wyjaśnia szef Getbacka. Spółka ma w portfelu ok. 1,5 mln wierzytelności
detalicznych. Przeciętne zadłużenie wynosi ok. 16 tys. zł. Miesięczna
rata to ok. 380 zł. Konrad Kąkolewski szacuje potencjał portfela
pożyczkowego na ok. 800 mln zł.
Kruk od dawna rozwija firmę pożyczkową. Jak się jednak okazuje, wśród
milionów dłużników stosunkowo niewielu jest takich, którzy nie tylko
pożyczą, ale też będą spłacać. Kierunek długoterminowo jest bardzo
ciekawy i Kruk też myśli o tym, żeby rozwijać ten biznes. Wydaje mi się
jednak, że nie da się połączyć perspektywy długo- i krótkoterminowej.
Zbudowanie mocnego biznesu wymaga czasu. Zdziwiłbym się, gdyby pożyczki
od razu zaczęły generować duże pieniądze. Ciekawy jest też biznes
obsługi funduszy, przynajmniej na krótką metę, bo oferuje dobre prowizje
bez potrzeby angażowania własnego kapitału. W warunkach niskich
stóp inwestorzy doceniają duży zwrot z zakupu złych długów i są w stanie
podzielić się tym zyskiem z firmą, która obsługuje wierzytelności.
Getback wykorzystuje różne rynkowe okazje. Wzrost płac powinien
poprawiać spłacalność długów, a więc prowadzić do wzrostu wartości
kupionego portfela. Przy niskich stopach dobrze sprzedają się fundusze
wierzytelności; a rynek długów przyciąga także instytucjonalnych
inwestorów, zatem można angażować się w takie transakcje, jak
ubiegłoroczna z PRA Group. Sytuacja na rynku jest bardzo dobra. Spółkę
oceniałbym jednak na podstawie tego, jak radzi sobie w niekorzystnych
warunkach, a nie w czasach koniunktury.